W środę kalendarium w USA nadal było praktycznie puste

1379

W środę kalendarium w USA nadal było praktycznie puste. Jedynie raport o tygodniowej zmianie zapasów paliw mógł za pośrednictwem ceny ropy wpłynąć na indeksy giełdowe. Oczywiście mogły też wpłynąć dyskusje na temat zmian podatkowych i inne preteksty.

Wall Street rozpoczęła sesję od nieznacznych spadków indeksów, ale zasada kupowania spadków podziałała praktycznie natychmiast. Indeksy zaczęły się przesuwać do góry i w połowie sesji barwiły się już na zielono. S&P 500 zyskał nieznacznie (0,14%), ale do ustanowienia nowego rekordu to wystarczyło.

Jak widać ciągle w USA obowiązuje zasada kupowania (prawie) wszystkich spadków i należy się nawet dziwić, że zdarzają się sesje z małymi spadkami. Dopóki nie zostanie przyjęta ustawa podatkowa albo dopóki rynki nie dojdą do wniosku, że zmiany podatkowe są już od dawna zdyskontowane, nic w tym podstawowym paradygmacie się nie zmieni.

Zobacz wydarzenia z kalendarza ekonomicznego, które należy śledzić

GPW w środę rozpoczęła sesję podobnie do tego jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie. U nas WIG20 wzrósł jednak nieco mocniej niż odpowiadające mu indeksy, co sygnalizowało, że względna siła naszego rynku nadal jest duża.

Trwało to jednak krótko. Osuwające się indeksy na innych giełdach w połączeniu ze spadkiem ceny akcji KGHM (z powodu wtorkowej i kontynuowanej w środę przeceny miedzi) poprowadziły WIG20 pod linię poziomu neutralnego.

Dziwne rzeczy zaczęły się dziać po pobudce w USA. WIG20 zaczął się osuwać (podobnie jak inne indeksy europejskie), ale w końcówce, kiedy indeksy we Francji i w Niemczech wróciły prawie do poziomu neutralnego WIG20 nic nie odrobił i stracił aż 0,91%. Spadł też o 0,4% MWIG40.

Jak widać moje zdziwienie przebiegiem sesji wtorkowej było zasadne. Środowa pokazała, że nasz rynek jest słabszy od skompilowanego indeksu rynków rozwijających się. Co prawda WIG20 jest ciągle w kanale trendu wzrostowego, ale dziwaczne zachowanie na kolejnych sesjach każe zachować dużą ostrożność.

Zwrócić uwagę trzeba dzisiaj na dziwne zachowanie giełdy japońskiej. Tam indeks Nikkei całkiem wyraźnie zyskiwał, ale o poranku nagle zanurkował i zaczął tracić blisko półtora procent. W agencjach mówi się o wpływie wizyty prezydenta Trumpa w Azji i jego pogróżkach pod adresem Korei Północnej, ale zachowanie rynku walutowego tej diagnozy nie potwierdza. Jest to dzisiaj rano mały znak zapytania.