Niektóre banki na GPW mają szansę na odbicie

1304

W sektorze bankowym są spółki, które dają nadzieję na odbicie, uważa Jacek Chwedoruk z polskiego biura Rothschild Global Advisory. By tak się stało konieczny jest jednak pozytywny sygnał z rynku, a takiego na razie nie widać. Przeciwnie, znów powracają pomysły na przewalutowanie kredytów frankowych.

– Ogólny trend giełdy warszawskiej od dwóch lat jest negatywny i banki, które są tam reprezentowane, bardzo szeroko podlegały temu trendowi – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Jacek Chwedoruk, prezes polskiego biura Rothschild Global Advisory. – Oczywiście przy każdym trendzie negatywnym jest możliwość odbicia i niektóre z banków, szczególnie średniej wielkości, wydaje mi się, że mają szansę na to odbicie. Trzeba jednak przyznać, że ostatnie lata nie są dobre dla sektora bankowego.

Indeks WIG-banki, grupujący 14 notowanych na warszawskim parkiecie instytucji finansowych, w 2014 roku wspiął się niemal na wyżyny z 2007 roku. Dla porównania WIG20 jest w połowie ówczesnej wartości. Ostatnie dwa lata od czasu pierwszej tury wyborów prezydenckich to jednak pora spadków. Bankowy indeks stracił od tego czasu jedną czwartą wartości, choć największe spadki przypadły na drugą połowę 2015 roku, zaś w 2016 notowania były raczej płaskie mimo urzeczywistnienia się podatku od aktywów bankowych i miecza Damoklesa w postaci groźby przymusu przewalutowania kredytów frankowych.

Polska specyficzna sytuacja wynika po pierwsze z ryzyka, które wisi nad bankami frankowymi. Wyceny tych banków są odpowiednio niższe, co wynika z bardzo prostych matematycznych wyliczeń dotyczących zastosowania podatku bankowego i tylko częściowego przełożenia tych kosztów na konsumenta – mówi Chwedoruk. – Ta perspektywa jest o tyle lepsza, o ile początkowo reakcja rynku jest bardziej negatywna, bo wtedy jest możliwość odbicia. Ale na razie jeszcze tych dobrych wiadomości dla sektora bankowego w sensie finansowym, bo to jest podstawą do kształtowania się kursu akcji, jeszcze nie ma.

Podatek bankowy w wysokości 0,44 proc. od aktywów rocznie obowiązuje od lutego bieżącego roku. Do września banki zapłaciły ok. 2,3 mld zł daniny, w całym roku 2016 ma to być ok. 3,5 mld zł. Choć na razie rząd odpuścił przymusowe przewalutowanie kredytów we frankach, które miałoby kosztować banki kilkadziesiąt miliardów złotych, powracają pomysły mające skłonić pożyczkodawców do zawierania takich umów z klientami. Ostatni to podniesienie stawki podatku od aktywów walutach obcych (w złotych miałaby ona pozostać bez zmian).

Banki notowane na polskiej giełdzie rzadko angażują się w działalność poza granicami Polski, chyba że są bankami zagranicznymi operującymi w Polsce, jak UniCredit czy Santander.

– Do tej pory udział działalności zagranicznej w rachunkach wyników naszych banków był niewielki. Może to i dobrze, dlatego że tam, gdzie banki zarządzane z Polski próbowały wchodzić, kraje naszego regionu były stosunkowo ryzykowne, podlegały też negatywnym zjawiskom kursowym – uważa Jacek Chwedoruk. – Natomiast wydaje się, że takie częściowo organiczne wchodzenie banków, np. do krajów, gdzie jest duża wymiana gospodarcza, gdzie można wspierać naszych partnerów handlowych, gdzie to ryzyko jest częściowo polskie, a częściowo zagraniczne, to może bankom pomagać w rozszerzaniu bilansów, znajdowaniu odpowiedniej skali działalności.

Przykładem takiej działalności jest mBank, jeden z najbardziej eksponowanych na kredyty frankowe banków w Polsce. Rok 2016 był dla niego neutralny; akcje mBanku do tej pory zyskały ok. 3 proc., co jest czwartym wynikiem w indeksie. W mijającym roku wzrosła wartość akcji tylko sześciu z 14 banków indeksu WIG-banki (nie wliczając Getin Noble Banku, który we wrześniu dokonał scalenia akcji).

– Ale są też pozytywne przykłady, chociażby mBanku, który działa w Czechach i na Słowacji i przekłada swoją bardzo udaną formułę działalności internetowej na inne kraje – przypomina prezes polskiego biura Rothschild Global Advisory. – I myślę, że to jest kierunek, tzn. podstawą jest technologia i centralizacja decyzji, natomiast osiąganie czy dostęp do konsumentów w różnych krajach jest już łatwiejszy przy takiej przewadze technologicznej.