Wall Street po tygodniu dramatycznie nudnym, który nie przyniósł żadnego rozstrzygnięcia, rozpoczęła w poniedziałek tydzień, co do którego oczekiwania na wyrwanie się z marazmu były spore.
W poniedziałek opublikowany został majowy indeks NY Empire State (wyniósł minus 1 pkt. – oczekiwano wzrostu z 5,2 na 7 pkt.) oraz indeks rynku nieruchomości podawany przez NAHB (wyniósł 70 pkt. oczekiwano, że pozostanie na poziomie 68 pkt.). Nie miało to żadnego wpływu na rynkowe nastroje.
Rynek akcji rozpoczął sesję od półprocentowego wzrostu indeksów. W zasadzie tylko duży wzrost ceny ropy (pomagało jej to, że Arabia Saudyjska i Rosja poparły przedłużenie o 9 miesięcy umowy o cięciu wydobycia) oraz drożejące (bardzo umiarkowanie) inne surowce pomagały bykom. Powody do wzrostu indeksów były znikome, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że NASDAQ i S&P 500 ustanawiały nowe rekordy. Tak właśnie ta niezwykle nudna sesja się zakończyła.
W poniedziałek GPW stała przed dylematem: WIG20 przebije się przez górne ograniczenie sześcioletniego trendu spadkowego, czy odbije się w dół? Wygrana CDU w Nadrenii Północnej – Westfalii oraz kolejny wzrost ceny ropy dawał szansę na pomoc Wall Street w ruchu do góry. Być może delikatnie pomagało też podniesienie perspektywy ratingu przez agencję Moody’s.
WIG20 rozpoczął sesję od blisko jednoprocentowego wzrostu, ale marazm panujący na innych giełdach europejskich szybko zredukował skalę zwyżki o połowę, a po godzinie nic już z tej zwyżki nie zostało. MWIG40 trzymał się blisko poziomu neutralnego.
Dopiero końcówka sesji, kiedy pomagało już zachowanie Wall Street zaczęła pomagać bykom, dzięki czemu WIG20 zyskał 0,37%. To w niczym jednak nie zmieniło obrazu technicznego (szczególnie, że wzrost odbył się na małym obrocie). WIG20 nadal ślizga się po górnym ograniczeniu sześcioletniego kanału trendu spadkowego.
Nie należy zakładać, że wczorajsza sesja w USA będzie miała jakiś wpływ na GPW. Jak zawsze przypominam nasza giełda potrafi przejść nagłą metamorfozę, ale wczorajsza sesja (również na innych giełdach europejskich) sygnalizowała, że nie ma zbyt dużej chęci do kupna akcji. W USA „rosyjski” problem nabrzmiewa.
Teraz mówi się, że podczas spotkania z Siergiejem Ławrowem, ministrem spraw zagranicznych Rosji, przekazał mu tajne informacje. Na razie rynki na „rosyjski” problem nie zwracają uwagi, ale to może się zmienić. W każdym razie majowe zalecenie (to o sprzedawaniu akcji) każe zachować ostrożność.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk