Bliski kres umocnienia złotego

1428

Złoty we wtorek nieco traci na wartości. Cieniem na jego notowaniach kładą się przede wszystkim czynniki globalne. Inwestorzy natomiast zignorowali najnowsze dane inflacyjne w Polsce.

Wrzesień przyniósł wyhamowanie deflacji w Polsce. Wskaźnik inflacji wzrósł w tym miesiącu do -0,5% w relacji rocznej z poziomu -0,8% w sierpniu. Tym samym Główny Urząd Statystyczny (GUS) potwierdził odczyt flash sprzed dwóch tygodni. Złoty nie zareagował na ten raport. O godzinie 14:03 kurs EUR/PLN testował poziom 4,2740 zł,USD/PLN 3,8585 zł, CHF/PLN 3,91 zł, natomiast GBP/PLN 4,7320 zł. Pomijając tę ostatnią parę, złoty koryguje dziś swoje ostatnie swoje umocnienie. U źródeł tego ruch leży przede wszystkim drugi dzień wyraźnego spadku kursu EUR/USD. Euro wróciło w okolice 1,1070 dolara i jest najtańsze od 2 miesięcy. Cieniem na notowaniach kładzie się też wyprzedaż polskiego długu. Rentowność 10-letnich obligacji podskoczyła dziś do 3,10% z testowanego jeszcze 2,5 tygodnia temu poziomu 2,76% i jest najwyższa od 3,5 miesiąca.

Opublikowane dziś przez GUS dane pozwalają prognozować, że inflacja bazowa w Polsce we wrześniu podskoczy do -0,2% rok do roku z -0,4% (raport ten zostanie opublikowany w środę). Wpisują się też w tendencję powolnego wychodzenia z procesów deflacyjnych. Jest prawdopodobne, że już w listopadzie zobaczymy niewielką inflacji. Niezależnie jednak, czy będzie to listopad, czy też początek przyszłego roku, póki co nie zmieni to spojrzenia na politykę monetarną. W dalszym ciągu będzie pokutować przeświadczenie, że kolejnym ruchem Rady będzie podwyżka stóp procentowych i ruch ten zostanie wykonany w pierwszej połowie 2018 roku. Taka jest również moja prognoz. Niemniej jednak równocześnie oczekuję, że w przyszłym roku, gdy inflacja zacznie odbijać wolniej od oczekiwań, a obawy o wzrost gospodarczy będą się nasilać, pojawią się spekulacje nt. ewentualnej obniżki stóp. Jednak tylko spekulacje.

Dzisiejsze osłabienie złotego może być końcem lepszego okresu dla polskiej waluty, gdy zyskiwała ona nie tylko do bardzo słabo spisującego się brytyjskiego funta, ale też do euro, szwajcarskiego franka i amerykańskiego dolara. Wspomniane umocnienie było bowiem pozbawione mocnych podstaw fundamentalnych. Bazowało ono na lepszych danych makroekonomicznych płynących z Europy (głównie z Niemiec) i było wspólną reakcją walut naszego regionu.

Tyle tylko, że to “paliwo” już się wyczerpało, nie ma widoków na dostarczenie nowego, a na horyzoncie zbierają się czarne chmury. Najpoważniejsze zagrożenia przed jakimi staje złoty, to przede wszystkim obawy co do polityki czołowych banków centralnych. W tym przede wszystkim strach przed odpływem kapitałów z rynków wschodzących w następstwie prawdopodobnej grudniowej podwyżki stóp procentowych przez Fed oraz tlące się gdzieś w oddali obawy o kontynuację luźnej polityki monetarnej przez Europejski Bank Centralny (ECB) i Bank Japonii (BoJ).

Innym czynnikiem ryzyka jest kondycja rodzimej gospodarki. Załamanie inwestycji i brak sygnałów mogących sugerować ich rychłe odbicie przyniosło w ostatnich kilku tygodniach falę obniżek prognoz wzrostu gospodarczego. To w żaden sposób nie zostało jeszcze odzwierciedlone w notowaniach złotego. Prędzej czy później jednak to nastąpi.

Na powolny kres lepszego okresu dla złotego wskazuje też analiza sytuacji na wykresach poszczególnych polskich par. Notowania USD/PLN już wcześniej znalazły twarde wsparcie w okolicach 3,80-3,81 zł. Dla EUR/PLN analogicznym poziomem jest sierpniowy dołek na 4,25 zł, a dla CHF/PLN kwietniowe dołki na 3,86 zł i 3,8750 zł. We wszystkich trzech przypadkach to poziomy atrakcyjne już do kupna walut.