Fed nieco zaskoczył rynki

1355

W środę dla Wall Street i nie tylko dla Wall Street, najważniejszym wydarzeniem było to, że zakończyło się wyczekiwane posiedzenie FOMC. Było to posiedzenie, po którym odbyła się konferencja prasowa Janet Yellen, szefowej Fed, oraz takie, po którym opublikowano nowe prognozy danych makro.

Oczekiwano, że stopy procentowe nie wzrosną i rzeczywiście nie wzrosły (nadal 1,0 do 1,25%). Chodziło jednak o inne czynniki. Był przecież temat bilansu Fed i od słownictwa komunikatu i tego jak brzmiała Janet Yellen podczas konferencji zależała reakcja rynków. „Jastrzębia” wymowa była korzystna dla dolara i niekorzystana dla akcji, „gołębia” działa odwrotnie.

Okazało się, że wymowa była „jastrzębia”, bo co prawda stopy nie wzrosły, ale matryca poglądów pokazała, że w tym roku (zapewne w grudniu) jeszcze raz wzrosną, a w 2018 roku możliwe są nawet trzy podwyżki. Poza tym od października Fed zacznie redukować swój bilans, ale oczywiście będzie to robił bardzo powoli pozwalając wygasać tym aktywom, których czas zapadalności minie i to w tempie 10 mld dolarów miesięcznie.

Wall Street rozpoczęła sesję od neutralnego otwarcia i do ogłoszenia komunikatu FOMC indeksy krążyły wokół poziomu neutralnego. Po publikacji komunikatu i po tym jak na skutek tego bardzo mocno zyskał dolar, indeksy szybko spadły. Jednak praktycznie natychmiast włączyły się programy kupna spadków i dzień indeksy zakończyły neutralnie (DJIA dzięki sektorowi finansowemu ustanowił nawet nowy rekord). W czwartek sprawdzimy, czy reakcja była prawidłowa, bo często gracze po przemyśleniu następnego dnia po komunikacie zmieniają zdanie.

Zobacz: Analiza rynku

We wtorek pisałem, że nasza giełda uwielbia nagłe przemiany (szczególnie przed ważnymi wydarzeniami), więc nie można dać się uśpić tym, że czekanie na Fed sprowadzi w środę na GPW marazm. Początek sesji środowej zdawał się potwierdzać, że to ostrzeżenie może się sprawdzić, bo WIG20 rozpoczął dzień od półprocentowej zwyżki. Nadal jednak nie było pewne, czy nie jest to taka zachęta, która przydać się ma do dalszej dystrybucji.

Bardzo szybko okazało się, że tak właśnie było. WIG20 zaczął się osuwać i osuwa się tak skutecznie, że już przed południem zabarwił się na czerwono i na tym obóz niedźwiedzi nie poprzestał. Indeks tracił po południu ponad pół procent. MWIG40 zyskiwał mniej niż pół procent. Widać więc było jak na dłoni, że słabość dużych spółek wynika z zachowania zagranicy.

Po rozpoczęciu sesji w USA sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. Zdecydowanie można to pogorszenie nastrojów przypisać wypowiedzi wicepremiera Morawieckiego w sprawie ustaleń z Ministerstwem Rodziny w kwestii ostatecznego kształtu reformy emerytalnej. Wicepremier powiedział, że „nie ma jeszcze ostatecznych ustaleń, jeśli chodzi o OFE i to jest uczciwa odpowiedź”. Takie przeciąganie decyzji może bardzo szkodzić GPW.

Po rozpoczęciu sesji w USA do głosu doszedł jednak mocniej popyt i blisko jednoprocentowe straty WIG20 zostały szybko zredukowane do mikroskopijnej wartości (spadek o 0,13%). MWIG40 zyskał 0,47%.

Co wynika z zakończenie środowej sesji? Niestety jeszcze niewiele. Nie wiemy bowiem, czy wychodzący inwestorzy zagraniczni (nie wszyscy przecież) już opuścili Polskę, co byłoby sporym plusem, czy może pozwolili na podciągnięcie WIG20 w końcu sesji po to, żeby nadal można było sprzedawać z wyższego poziomu. Czekamy na wyjaśnienie się sytuacji. Decyzje Fed nie są korzystane dla rynków rozwijających się, ale reakcja Wall Street powinna ostudzić zapędy niedźwiedzi.