„Wyciągnęli na końcówce”, „zdołowali kurs”, „Ameryka na zielono, a oni trzymają na minusach” to zaledwie kilka usłyszanych zdań, ale wystarczy poszukać na giełdowych forach i porozmawiać z inwestorami, żeby przekonać się, że rynkiem rządzi dziwna, bezosobowa i wroga wobec inwestorów siła. „Oni” ustawiają zlecenia w arkuszu, czyszczą stop lossy i są powodem wszystkich strat, gracz nigdy nie jest winien swojej porażki. Przenigdy!
Rynek jest zmienny. Czasem rośnie, czasem spada, czasem wszystko dzieje się szybko i dynamicznie, a czasem ciągnie bez końca. Dokonując transakcji na jakimkolwiek instrumencie finansowym „podpisujemy” tym samym akceptację wszystkich reguł rządzących giełdą. Nawet gdybyśmy bardzo chcieli, nie możemy pominąć żadnej z nich i to niezależnie od tego czy jesteśmy jej świadomi czy nie.
Gdy trwa hossa i ceny większości akcji rosną, pieniądze zarabia się łatwo i prawie bezboleśnie. Przeciętny gracz jest wesoły, a jego portfel z kolejną sesją coraz bardziej tłusty. Wtedy każdy jest rynkowym guru i czuje potęgę swoich sprytnych posunięć. Dobry i łaskawy rynek ma w takich czasach uśmiechniętą twarz aktora z reklamy Arki.
Nawet w czasie hossy są jednak spółki, które jak łyżka dziegciu psują inwestorom tak pracowicie zbierany miód. Posiadacze spadających walorów są smutni i szukają odpowiedzialnych za swoje nieszczęście. A to zarządzający funduszami wywalają papiery, a to jakiś sławny inwestor zamiast zwiększać, to zmniejsza zaangażowanie, a to jacyś oni dołują kurs, żeby nabrać papierów po niższych cenach – całe szczęście na forum można na nich ponarzekać i jednocześnie stworzyć grupę wsparcia w oczekiwaniu na lepsze czasy. Gdy jednak pojawi się ktoś otwarcie mówiący o sprzedaży waloru lub przedstawiający swoje niekorzystne dla akcjonariuszy wizje, to jest oczywiście „naganiaczem na spadki” i wrogiem publicznym numer jeden. Rynek nie obiecuje wzrostów, a tak wielu graczy zachowuje się jakby to była reguła. Dużo łatwiej jest znaleźć odpowiedzialnego za zniżkującą cenę akcji niż zacisnąć zęby i zamknąć pozycję ze stratą. Rynek nie dba o nasze pieniądze.
Szukanie winnych za spadki jest rzeczą bardzo częstą, ale są też odpowiedzialni za wzrosty. Zazwyczaj są to tzw. „grubasy”. Gdy w arkuszu widać zlecenia o dużej wartości (dużej to niestety subiektywne odczucie obserwującego) na forach aż wrze. „Ktoś gruby wchodzi”, „grubasy zbierają z rynku” – takie zbieranie akcji przez „grubasów” jest w przekonaniu wielu gwarancją na wzrosty. Jak dziś pamiętam dzień gdy do obrotu na rynku dopuszczone zostały akcje wierzycielskie Mostostalu Zabrze. Obroty były wyjątkowo duże i mimo drastycznie zwiększającej się ilości akcji na rynku, fora tętniły optymizmem. „Skoro ktoś bierze takie ilości po tej cenie, to chyba nie po to żeby tracić” – . Nie warto się zastanawiać nad tym po co ktoś inny kupuje akcje, ważne żeby wiedzieć w jakim celu my to robimy. Niezależnie od tego ile inni gracze mają pieniędzy, to mogą się mylić. Znam wielu „grubych” inwestorów, których od giełdowych „leszczy” różni tylko zasobność portfela.