Wycena funta jest zbyt wysoka w odniesieniu do potencjalnych ryzyk związanych z bezumownym brexitem, a ostatnie odbicie wiązać należy z presją na ucieczkę z pozycji w obliczu załamania ogólnorynkowego sentymentu. Ale zagrożenia dla funta pozostają duże, tak samo jak potencjał do wzrostu awersji do ryzyka, która będzie premiować bezpieczne przystanie, w tym franka.
Sprzedaż GBP/CHF po bieżącej cenie rynkowej (1,1888), take profit 1,16, stop loss: 1,20.
Przez ostatni tydzień funt zyskał na wartości do większości głównych walut, mimo że w tym czasie nie pojawiło się nic przełomowego w kwestii brexitu. Możliwe, że po środowym załamaniu sentymentu nerwowość wśród inwestorów jest tak duża, że niepewnie czują się nawet na tak teoretycznie bezpiecznych pozycjach, jak krótkie w GBP. Pośrednio też presja może się brać z osłabienia EUR po gołębich komentarzach Olliego Rhena z EBC. Zapowiedział „znaczący i wymierny” pakiet luzowania monetarnego i EBC woli „przeszacować z pakietem niż nie doszacować”. Słowa te były impulsem do sprzedaży euro, a więc i także do ucieczki z długich pozycji w EUR/GBP.
Funt trzyma się nadzwyczaj dobrze, ponieważ jednak na horyzoncie nie widać planów zapobiegnięcia bezumownemu brexitowi, siła waluty może być złudna. Pomimo tego, że od maja funt osłabił się do euro o ok. 9 proc., wcale nie oznacza to, że scenariusz bezumownego brexitu jest w pełni zdyskontowany. Wydaje się, że niektórzy z uczestników rynku wciąż mają nadzieję, że premier Boris Johnson blefuje i ostatecznie ulegnie naciskom i podpisze porozumienie. Nie brakuje też głosów, że parlamentarzystom uda się zablokować strategię rządu i uniemożliwić bezumowny brexit (choć eksperci od brytyjskiego prawa nie widzą takiej możliwości). Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że jesteśmy bliżej chaotycznego rozstania Wielkiej Brytanii z UE. Cokolwiek pozytywnego miałoby nastąpić w tej sprawie, to albo czeka na powrót polityków z wakacyjnej przerwy w pracach (3 września), albo zmianę zdania Borisa Johnsona (raczej na ostatnią chwilę przed 31 października).
Poza tematem brexitu, na rynkach dominuje niepewność o perspektywy konfliktu handlowego USA-Chiny i jego konsekwencje dla globalnego ożywienia przy rosnących obawach o wystąpienie recesji. Jest to środowisko, które premiuje bezpieczne przystanie, co w przypadku rynku walutowego oznacza umocnienie CHF i JPY. Bankowi Japonii i Szwajcarskiemu Bankowi Narodowemu pozostało mocno ograniczone pole do reakcji na rzecz powstrzymania walut przed aprecjacją. Bezpośrednie interwencje są bezowocne, podczas gdy implementacja niekonwencjonalnych narzędzi polityki monetarnej wywiera szkodliwą presję na sektor bankowy. W końcu BoJ i SNB już realizują politykę ujemnych stóp procentowych. Najniższych na świecie. Choć w teorii nie można wykluczyć, że BoJ lub SNB zdecyduje się na „atomowe” rozwiązanie, ekonomiczna cena dalszego obniżania stóp jest zbyt wysoka. I to skutkuje tym, że JPY i CHF przyciągają inwestorów.
W ubiegłym tygodniu frank znalazł się najwyżej od dwóch lat, co naturalnie przebudziło dyskusję, czy SNB rzeczywiście nie interweniuje. Tygodniowe dane o zmianie depozytów na żądanie w szwajcarskim pokazują, że całkowita wielkość depozytów (umowny dowód pompowania pieniądza w rynek przez bank centralny) wzrosła w ubiegłym tygodniu o 3,77 mld CHF. W ciągu ostatnich pięciu tygodni depozyty wzrosły o 10,3 mld CHF. Pomimo tego, presja na umocnienie CHF nie słabnie, co sugeruje, że SNB może jedynie dbać o wygładzenie zmiana na rynku walutowym, ale nie stara się o odwrócenie trendu wbrew zamiarom inwestorów. To ważna wskazówka sugerująca, że CHF wciąż będzie preferowany jako kierunek ucieczki w chwilach skoku awersji do ryzyka.