Próba przełamania wzorca

1290

Wall Street znowu miała w środę jedno zadanie – pokazać, że poniedziałkowy spadek był wypadkiem przy pracy. Na nastroje wpływać mogły zarówno dane makro jak i wyniki spółek.

Raport o październikowych zamówieniach na dobra trwałego użytku pokazał, że wzrosły one we wrześniu o 2,2% m/m (oczekiwano wzrostu o 1%). Bez środków transportu zamówienia wzrosły o 0,7% (oczekiwano wzrostu o 0,5%).

Indeks cen nieruchomości FHFA wzrósł w sierpniu o 0,7% m/m (oczekiwano 0,5%). Dane o sprzedaży nowych domów pokazały, że sprzedaż we wrześniu wzrosła o 18,9% (oczekiwano spadku o 0,7%). Ten największy od 28 lat wzrost wynikać może z zaburzeń wynikających z uderzających w USA huraganów.

Dla Wall Street ważne były przede wszystkim wyniki kwartalne spółek. Po sesji wtorkowej wyniki publikowały m.in. AMD, AT&T, Texas Instruments. Akcje tych firm taniały. Przed sesją środową publikowały m.in. Boeing, Coca-Cola, Visa. Tylko akcje Visa drożały.

Takie uderzenie wynikami kwartalnymi musiało pomagać obozowi niedźwiedzi. Poza tym bunt kilku Republikańskich senatorów, oburzonych zachowaniem, prezydenta Trumpa postawił znak zapytania nad możliwością uchwalenie zmian podatkowych.

Indeksy zanurkowały i w połowie sesji NASDAQ tracił już ponad jeden procent, a S&P 500 blisko jeden procent. Oczywiste było, że w pewnym momencie po prostu musi rozpocząć się kontratak byków. Gracze musieli sprawdzić, czy wzorzec, zgodnie z którym należy kupować prawie każdy spadek (to działa od 8 lat), daje nadal zyski.

Od połowy sesji indeksy już rosły szybko redukując skalę spadku. Pozostawało czekanie na końcówkę sesji, w której mogło dojść do ostatecznej rozgrywki dającej częściową odpowiedź na wyżej postawione pytanie. Uważam, że takiej odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Spadki zostały o 50% zredukowane (S&P 500 stracił 0,47%), ale to nie było zwycięstwo niedźwiedzi, którego można było oczekiwać. Sygnały sprzedaży nie powstały.

Na GPW w środę od początku sesji widać było chęć wypracowania korekcyjnego wzrostu, który zdecydowanie się już naszej giełdzie należał. Po początkowym wzroście indeksów na rynku zapanował marazm połączony z powolnym osuwaniem się indeksu WIG20. Ciążył indeksowi duży spadek cen akcji PZU (ewidentne wynik wtorkowych przecen Pekao i Aliora).

Dopiero na nieco ponad godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA WIG20 zawrócił, ale daleko nie dotarł. Bardzo „niedźwiedzi” początek sesji na Wall Street doprowadził do spadków indeksów na innych giełdach europejskich, a u nas WIG20 zakończył dzień neutralnie, ale MWIG40 zyskał 0,83%, co jednak nie wymazało sygnału sprzedaży.

Dzisiaj wydarzeniem może być posiedzenie ECB. Co prawda stopy procentowe się nie zmienią, ale zmniejszy się zapewne tempo skupu aktywów, a wypowiedzi Mario Draghiego, szefa ECB, na temat programu QE i inflacji mogą wpłynąć na zachowanie rynków. Inwestorzy oczekują zmniejszenie skupu o połowę (do 30 mld euro miesięcznie) i wydłużenia programu. Wątpliwe, żeby ECB rynki zaskoczyło, ale gdyby jednak tak się stało (w każdą stronę) to reakcję zobaczymy.

Wczoraj nasz rynek bardzo chciał odbijać, co na MWIG40 nawet się udało. WIG20 jest coraz bliżej dolnego ograniczenia kanału trendu wzrostowego, co powinno prowokować popyt do działania. Z tego wynika, że jeśli po decyzjach ECB indeksy na innych giełdach będą rosły to i u nas zobaczymy zwyżki. Jeśli decyzje ECB nie zadowolą inwestorów to najpewniej WIG20 będzie testował linię trendu.