Oczekiwania a zyski
Każdy początkujący inwestor wchodzi na giełdę z oczekiwaniami. Stale słyszę odpowiedzi w stylu: “Przecież po to handluje się na giełdzie, żeby zarabiać”. Problem polega jednak na tym, że zarabianie na rynkach kapitałowych ma wiele twarzy. W innym modelu przecież działał będzie menadżer w funduszu emerytalnym a w innym student handlujący darmowym bonusem. Oni będą mieli zupełnie różne oczekiwania co do giełdy oraz odnośnie zysków, jakie planują wypracować. Te oczekiwania determinować będą zatem modus operandi każdego tradera. Jeśli zaczynamy z darmowym bonusem $30, możemy planować złoty strzał, który da nam np. $1000. Czyli z relatywnie małej kwoty oczekujemy już czegoś znaczącego. Mało kto będzie chciał handlować cały miesiąc, żeby z $30 zrobić $60, a przecież jest to zawrotna stopa zwrotu rzędu 100%. Tyle że złote strzały zdarzają się rzadko, a jeszcze rzadziej się powtarzają. Z kolei ktoś kto zaczyna z 5000 zł prawdopodobnie ma gdzieś w tyle czaszki milion złotych (złoty strzał), albo chociaż ze 2000 zł miesięcznie – przecież to już tylko 40% miesięcznie (ironizuję oczywiście). Inne możliwe podejście zakładać będzie budowę depozytu, z którego będziemy mogli swobotnie wypracowywać znaczące zyski. Jednak w takim wypadku traderzy podświadomie szacują konieczny nakład pracy. Na spokojny trading i relatywnie dobre kwoty będziemy potrzebować 50 – 100 tysięcy złotych i tutaj z 1000 zł cięzko liczyć na osiągnięcie tego pułapu, jeśli będziemy powoli, ostrożnie zbierać pips do pipsa. Bardziej prawdopodobne, że z małym depozytem przyjmiemy bardziej agresywne metody handlu niż przy dużym depozycie.
Czym jest zysk na giełdzie?
Proste pytanie, prawda? Ale nie do końca. Jeśli kupimy kontrakt na ropę czy indeks, a następnie cena podąży w zakładanym przez nas kierunku, to mamy zysk, tyle że niezaksięgowany, taki który w każdej chwili może odwrócić się na stratę ponieważ przykładowo prezes Europejskiego Banku centralnego powiedział coś ważnego na konferencji prasowej. Jest to jedna z psychologicznych pułapek w które wpadają traderzy – liczą wartość swojej pozycji w danej chwili, jednak pozycja jest wciąż otwarta i wszystko może się jeszcze wydarzyć. Kiedy jednak zamkniemy transakcję, wtedy zarobiona kwota jest księgowana na naszym rachunku i możemy śmiało powiedzieć, że zarobiliśmy. A co jeśli kolejna transakcja będzie stratna na tyle, że zabierze cały zarobek z poprzedniej i uszczupli dodatkowo nasz kapitał początkowy? Wtedy już ciężko powiedzieć, że zarobiliśmy. A więc zysk okazał się być eteryczny – nie mogliśmy go dotknąć, nie mogliśmy wydać – i w dodatku zależny od kolejnych transakcji. Przypomina mi się scena z filmu “Wilk z Wall Street”, kiedy stary doświadczony makler wyjaśnia głównemu bohaterowi, że zyski z giełdy biorą się z powietrza, są jakby ulotną mgiełką, pyłkiem wróżki i przestrzega swojego adepta granego przez Leonardo Di Caprio, że nie wolno pozwolić klientowi by wypłacił zyski, bo inaczej staną się one realne.
Zyski w czasie
Więc wystarczy regularnie wypłacać zyski? Poniekąd tak, szczególnie jeśli handlujemy agresywnie, małymi kwotami, wtedy wypłata zysków np. w każdy piątek, może być naprawdę dobrym pomysłem. W ten sposób dajemy sobie nagrodę za trudy i stres, ale też unikamy sytuacji, w której poczujemy wiatr w żaglach, puścimy wodzę fantazji i wpłyniemy na skały. Tyle że ciężko liczyć zysk z kilku transakcji, tygodnia czy miesiąca jako miarodajny. W ubiegłym tygodniu mogliśmy podwoić nasz kapitał, a w tym tygodniu mogliśmy go stracić – po dwóch tygodniach zostajemy więc na zero mimo wypłaty zysków. Zatem trzeba liczyć cały rok, czyż nie? Tak się już utarło, że na rynku podajemy roczne stopy zwrotu. Jednak zysk w ubiegłym roku może nie mieć nic wspólnego z wynikiem za rok bieżący. I wracamy do problemu z kilkoma transakcjami. Nawet kilka lat zyskownych nie gwarantuje dalszych zysków, czego przykładem może być pan Kweku Adoboli, znany trader UBS, a znany z tego, że puścił z dymem ponad 2 mld dolarów środków banku stawiając go na krawędzi wypłacalności. Tak wysoka ekspozycja na ryzyko była możliwa tylko dlatego, że pan Kweku był świetnym traderem i zarobił wcześniej małą fortunę dla swojego banku. Ostatecznie short na CHF uczynił go z dnia na dzień traderem przegranym.
Zyski a zmienność
Tu przechodzimy do kwestii zmienności. Jeśli bilans naszego rachunku ulega silnym zmianom, np. z 1000 zł robimy 2000 potem tracimy 500, a następnie znowu zyskujemy 1000 zł, to są to zarobki procentowe godne podziwu, ale jednocześnie wysoka zmienność na rachunku wskazuje na agresywny trading obarczony ogromnym ryzykiem kierunkowym. To znaczy, że jeśli coś pójdzie nie tak, to zamiast 1000 zł zysku, możemy mieć np. 1000 zł straty. Zmienność jest niezależna od kierunku – może być jednokierunkowa (tylko w górę albo tylko w dół) albo też dwukierunkowa. Zasadą jest zatem, że duże zyski wiążą się z dużym ryzykiem i możliwymi dużymi stratami, natomiast małe zyski wiążą się z reguły z małym ryzykiem – warto jednak pamiętać, że od każdej reguły są wyjątki. Osoba, która ucina zyski szybko i trzyma straty długo zapewne będzie stała w obliczu dużego ryzyka. Optymalny model dąży zatem do ograniczenia zmienności kapitału przy zachowaniu kierunku wzrostowego. Duża zmienność i ryzyko są natomiast bardzo często przyczyną silnych emocji i fatalnych decyzji w tradingu, o ile trader nie umie sobie z tym poradzić. Dlatego jeśli na każdą transakcję zarabiającą 1% przypada transakcja stratna rzędu 0.5%, to można powiedzieć, że jest to stabilny system inwestycyjny.
Parametry rachunku
Jednym ze skutecznych narzędzi interpretacji wyników będą średnie parametry rachunku, jak średni zysk i średnia strata na transakcję z czego możemy uzyskać średni REALNY stosunek zysku do ryzyka (R:R). Także średnia skuteczność będzie interesującym nas parametrem. Jeśli nasz system trzyma stabilne, zyskowne wymiary od jakiegoś czasu, to możemy uznać, że zarobiliśmy i że nie było to dziełem przypadku, a więc możemy mieć pewien ugruntowany zakres oczekiwań co do przyszłości. Warto również obserwować największą transakcję zyskowną i największą transakcję stratną. To one powiedzą nam, w zestawieniu ze średnimi transakcjami, czy i jakie anomalie znalazły się w naszym systemie. Przykładowo, trader ma średnią zyskowną transakcję 200 zł i średnią stratną transakcję 100 zł, ale maksymalna stratna transakcja wyniosła 2000 zł przy maksymalnej zyskownej rzędu 300 zł. To znaczyłoby, że jakiś element systemu wyraźnie nie przystaje do reszty, być możezłe zarządzanie stratnymi transakcjami albo fatalna pomyłka.
Przykładowy statement – proszę zwrócić uwagę jak rzeczywisty stosunek zysku do ryzyka utrzymywany jest w okolicy 2,5:1. Co ciekawe, najdłuższy ciąg strat nie jest równy największemu ciągowi strat, co może oznaczać przykładowo, że w którymś momencie w strategii zawiodła kontrola strat i nastąpiło przetrzymanie tracącej pozycji. Krzywa bilansu obrazuje różne poziomy zmienności na kapitale.
Spieszmy się kochać zyski…
Podsumowując, zyski na giełdzie są głównie domeną przeszłości, są to zaksięgowane, a nawet wypłacone kwoty, które udało nam się ochronić przed stratą. Nie gwarantują one jednak w żadnym wypadku wyników w przyszłości i tylko stabilny system ze skuteczną kontrolą strat może dawać jakieś perspektywy dalszych wzrostów. Zyski okazują się być często eteryczne, nierealne i potrafią szybko odchodzić, szczególnie od agresywnych traderów. Chełpienie się zyskami i popadanie w nadmierną pewność siebie po dobrym okresie wydaje się zatem błędne, a może nawet doprowadzić do katastrofalnych strat – vide przykład pana Adoboli. Zawsze rozważając zyski na giełdzie warto zastanowić się, co za nimi stoi – czy jest to “złoty strzał” czy może świadoma, stabilna strategia – i trzeba też pamiętać, że nic nie jest dane raz na zawsze i to co wczoraj zarobiliśmy na rynku, możemy niestety stracić w przyszłości.