W pierwszej połowie roku złoty będzie się osłabiał

1680

W pierwszej połowie 2017 roku na kurs złotego dominujący wpływ będą mieć czynniki zewnętrzne. Umacniająca się gospodarka amerykańska i niepokoje polityczne w Europie osłabią polską walutę – ocenia Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. W drugiej połowie roku powinny wziąć górę czynniki lokalne. Przyspieszenie wzrostu gospodarczego, rosnące inwestycje i konsumpcja napędzana programem Rodzina 500 plus mogą wzmocnić krajową walutę.

– Złoty w 2017 roku to dwa różne scenariusze. Pierwszy to przede wszystkim wpływ czynników zewnętrznych. Od końca 2016 roku silny dolar wysysa kapitał z rynków wschodzących. Widać odejście inwestorów z ryzykownych inwestycji na rynkach wschodzących w kierunku Stanów Zjednoczonych, tamtego rynku akcji, rynku obligacji i oczekiwania, że ekspansja fiskalna pod rządami Donalda Trumpa będzie wzmacniać amerykańską gospodarkę – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.

W Stanach Zjednoczonych w grudniu Fed podniósł stopy procentowe. Dobra sytuacja na rynku pracy i rosnący popyt wewnętrzny sprawiają, że w 2017 roku planowane są trzy podwyżki stóp procentowych, zamiast wcześniej planowanych dwóch podwyżek. Inwestorów mogą przyciągnąć pozytywne dane o sprzedaży detalicznej. W skali roku wskaźnik wzrósł o 3,3 proc. (przy 2,3 w 2015 roku).

– Polska jest krajem ościennym dla strefy euro, wszelkie problemy Eurolandu będą się odbijać na nas rykoszetem. To przede wszystkim ryzyko polityczne, rosnące ruchy antyestablishmentowe, antyeuropejskie mogą próbować zdobyć większość w zbliżających się wyborach, zwłaszcza we Francji. Ryzyko i niepewność, co do przyszłości politycznej Francji będą wywierać dodatkową presję na złotego – analizuje ekonomista.

Odpływ inwestorów z rynków wschodzących, postrzeganych jako ryzykowne, w kierunku rynku amerykańskiego w połączeniu z niespokojną sytuacją polityczną w części krajów unijnych sprawiają, że skutki tego odczuje polska waluta.

– Kurs euro do złotego powinien oscylować w okolicach 4,40, przy różnicy pięciu, sześciu groszy. Powinien to być taki punkt odniesienia, do którego euro-złoty będzie zakotwiczony. Dla dolara scenariusz jest dużo gorszy z uwagi na zachowanie euro-dolar i problemy z sytuacją polityczną w Europie. Zrównanie się wartości euro z dolarem może spowodować, że kurs dolar-złoty będzie na takim samym poziomie, co euro-złoty, czyli 4,40 – podkreśla Białas.

W drugiej połowie roku – jak przekonuje główny ekonomista TMS Brokers – sytuacja powinna się zmienić, a złoty umocnić się wobec głównych walut. Będzie to możliwe dzięki wskaźnikom lokalnym, które będą miały większy wpływ na kurs złotego niż sytuacja na świecie. Wzrost gospodarczy wedle analiz NBP powinien w 2017 roku znaleźć się w przedziale 2,2–4,4 proc. PKB. Według zapowiedzi rządu pod względem inwestycji w tym roku Polska znajdzie się na 4. miejscu w Europie. Rosnąć będzie też konsumpcja napędzana przez program Rodzina 500 plus.

– To powinny być elementy, które znowu pokażą, że nasza gospodarka ma się dobrze, że wszelkie zagrożenia związane z krajową polityką nie mają takiego destrukcyjnego przełożenia na polskie fundamenty. Powinno to wzmacniać złotego w drugiej części roku. Naszym zdaniem na koniec 2017 roku za euro powinniśmy płacić 4,30, za dolara zaś 3,91 – prognozuje Białas.

Zawirowania kursowe nie powinny natomiast wpłynąć na programy wsparcia dla frankowiczów. Ostatnie propozycje zakładały przewalutowanie kredytów zaciągniętych we frankach szwajcarskich, jednak zdaniem eksperta rząd będzie czekać, aż sytuacja przycichnie.

– Drenowanie wyników banków jest niekorzystne dla rządu z uwagi na podatek bankowy. Jeśli banki miałyby pokrywać koszty z tytułu przewalutowań kredytów hipotecznych, oznaczałoby to, że mniej pieniędzy trafi od nich do budżetu. Wydaje nam się, że ten problem jest cały czas odwlekany, aby umarł śmiercią naturalną i nie skupiał tak dużej uwagi mediów – ocenia Konrad Białas.