Załogowe loty na Marsa

709

W Boca Chica w Teksasie SpaceX Elona Muska zaprezentowała rakietę statku kosmicznego, która w przyszłości może zabrać ludzi na Marsa. Szef firmy, zapytany przez dziennikarzy, czy mieszkańcy okolicznych wiosek nie są zaniepokojeni hałasem testowanych silników, powiedział, że może je wykupić, aby mieć spokój ducha. Szybkość, brawura, geniusz – Musk wciąż ma to „coś”, co może pozwolić mu polecieć na Marsa. Pozostaje tylko pytanie: po co? – zastanawia się Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Nieziemskie plany

Południowoafrykańskie plany Elona Muska są dosłownie nieziemskie. Na specjalnej konferencji przedstawił, jak powiedział, „Świętego Graala kosmosu” – rakietę o niepozornej nazwie Starship, której testy mają zostać uruchomione w ciągu kilku miesięcy. W przyszłym roku mają odbyć się pierwsze loty pasażerów w kosmos. SpaceX reklamuje ten projekt na swojej stronie internetowej pod hasłem „Loty na orbitę, Księżyc, Marsa i nie tylko”. Rakieta 37 zasilana rakietą o wysokości 118 metrów i średnicy 9 metrów ma być wielokrotnego użytku ze względu na możliwość lądowania w pionie.

Musk, który osobiście zaprojektował nową rakietę, powiedział, że „jeśli ludzkość chce stać się cywilizacją kosmiczną, musi promować loty kosmiczne, podobnie jak loty powietrzne”. Twierdzi również, że Starship jest „najbardziej inspirującym projektem, w jakim kiedykolwiek brał udział”, co jest ważną deklaracją, sądząc po dotychczasowych osiągnięciach SpaceX – jest światowym liderem wśród prywatnych firm z branży kosmicznej o spektakularnych osiągnięciach – z powodzeniem dostarczał ładunki na Międzynarodową Stację Kosmiczną, umieścił sztucznego satelitę na orbicie (co dotychczas zrobiły tylko agencje publiczne) i uczynił historię pionierem, jeśli chodzi o ponowne wykorzystanie rakiet orbitalnych pierwszego stopnia – kolejne warianty Falcon wylądowały najpierw na lądzie a następnie na platformie offshore.

Nuda czy szaleństwo?

Pojawia się jednak kilka pytań. Są spory o to, czy piżmo jest szaleńcem, czy geniuszem (granica między nimi jest przecież bardzo cienka), a większość śmiertelników nie byłaby w stanie nadążyć za nim intelektualnie, ale dlaczego potrzebuje załogowych lotów na Marsa? Sam twierdzi, że możliwości, jakie stwarza bezzałogowa przestrzeń powietrzna, są ograniczone, a ponieważ zasoby naturalne powoli uciekają z Ziemi, trzeba będzie ich szukać na innych planetach. Księżyc jest naturalnym ciałem niebieskim najbliższym Ziemi, a ludzka stopa nie stała na nim od dziesięcioleci. Średniej wielkości amatorzy zdają sobie sprawę, że podróż na Marsa to kolejny logiczny cel.

Elon Musk próbuje dostać się do butów Christophera Columbusa lub braci Wright, którzy również byli krytykowani w swoim czasie – pierwszy musiał ubiegać się o finansowanie jego podróży przez wiele lat, ponieważ w XV wieku rejs na zachodni Atlantyk był śmieszne, a ponad 400 lat później pierwszy 12-sekundowy lot mógł wywrzeć wrażenie na odwiedzających, ale na początku nie wróżył niczego przełomowego. Dlatego warto patrzeć na innowatorów, odkrywców i pionierów nieco bardziej łaskawym okiem, nawet jeśli nie do końca rozumiemy, dokąd zmierzają.

Perzyński: Kopalnie na Księżycu?

Różnica między Kolumbem, braćmi Wright i Muskiem polega na tym, że pierwszy z nich został opłacony przez sąd hiszpański, inni zyskali sławę i pieniądze dzięki ich wynalazkowi, ale wcześniej prowadzili warsztat rowerowy, zakładając SpaceX, Elon Musk był już multimilionerem z genialnym szaleńcem opinii. Tak, szaleniec – można wymienić wiele zalet założyciela Tesli, ale z pewnością nie jest to przewidywalność. Wielokrotnie publicznie oświadczył, że ma problemy z kontrolowaniem swoich emocji, co nie miałoby znaczenia, gdyby zatrzymał je na własne życie. Niestety, jako pracoholik, Musk go nie ma, a wrodzona lub nabyta histeryczność odbija się na inwestorach, na przykład na początku tego roku, kiedy poprzez serię lekkomyślnych tweetów doprowadził do gwałtownego spadku wartości akcji Tesli. Inwestorzy wolą nudę i stabilność od geniuszu.

Pieniądze

SpaceX nie ma obecnie większych problemów z pieniędzmi – jego wartość wynosi ponad 30 miliardów dolarów, co czyni go jedną z najdroższych prywatnych firm na świecie. Nie ma jednak własności, której nie można zmarnować. Elon Musk ma obsesję na punkcie załogowej wyprawy na Marsa, którą często wyrażał w wywiadach: – Dla mnie kluczową kwestią jest rozwój technologii, która pozwoliłaby na transport znacznej liczby ludzi i dużych ładunków na Marsa. Wyobrażam sobie kolonię na Czerwonej Planecie z 80 000 mieszkańców (…). Fajnie byłoby umrzeć na Marsie – powiedział Guardian sześć lat temu. To piękny sen i świetna okazja, aby osiągnąć coś naprawdę wspaniałego, ale wiąże się to z kilkoma zagrożeniami.

Romantyzm

Wiadomo również, że przez większość swojego życia zawodowego Musk podąża za trendami w branży, przemysł kosmiczny nie jest wyjątkiem. Obecnie większość firm widzi możliwość zysku w tworzeniu i ulepszaniu sztucznych satelitów – teraz ich liczba na orbicie wynosi setki, i chociaż sztuczne satelity są znacznie mniej romantyczne niż loty na Marsa, w znacznym stopniu przyczyniają się do rzeczywistej poprawy życia na Ziemi. Udoskonalają technologie internetowe, pomagają śledzić emisje CO2 na całym świecie i wiele, wiele więcej. W przeciwieństwie do turystyki kosmicznej miliardy ludzi korzystają z bezimiennych satelitów kosmicznych. Być może masowanie korzyści postępu technologicznego jest jeszcze bardziej romantyczne niż lot na najdalszą planetę.