Tegoroczne lato i jesień upłynęło pod znakiem pogarszającej się koniunktury w największych gospodarkach na świecie ukazując widmo możliwej recesji lub głębokiego spowolnienia. Wyhamowanie produkcji w kluczowych gospodarkach europejskich czy też USA oraz skurczenie się międzynarodowej wymiany handlowej (m.in. przez konflikt pomiędzy USA i Chinami) uderzyło szczególnie mocno w gospodarki otwarte takie jak Szwecja. Główne banki centralne na świecie reagują w zdecydowany sposób na pojawiające się symptomy kryzysu obniżając (będący i tak bardzo nisko) koszt pieniądza. I tak np. Europejski Bank Centralny obniżył ponownie stopę depozytową spychając ją jeszcze głębiej w negatywne terytoria (do -0,5%), a także wznawiając program QE. Riksbank także eksperymentował z ujemnymi stopami procentowymi, jednak po wielomiesięcznej, a nawet wieloletniej obserwacji, szwedzcy decydencki doszli do wniosku, że jest to nieefektywny instrument polityki pieniężnej, który w dłuższym terminie może przynieść wiele negatywnych konsekwencji, przez co zdecydowali oni o wycofaniu się Riksbanku z polityki negatywnych stóp procentowych.
Z tej przyczyny rynek oczekuje, że w przyszłym tygodniu (19 grudnia) nastąpi decyzja o podwyższeniu stopy procentowej, która w Szwecji wynosi obecnie -0,25%. Staje się to tym bardziej prawdopodobne po dzisiejszych danych na temat inflacji konsumenckiej, która pozytywnie zaskoczyła. Ekonomiści szacowali, że w listopadzie podstawowy wskaźnik CPI wzrośnie z 1,6% do 1,7% r/r, natomiast publikacja wskazała na wzrost dynamiki aż do 1,8% r/r. Można zatem założyć, że pomimo niekorzystnego otoczenia makroekonomicznego presja popytowa w gospodarce utrzymuje się nadal, co daje zielone światło do normalizacji polityki pieniężnej. Szwedzka korona reaguje naturalnie umocnieniem i pomimo, że na szerokim rynku polski złoty również dzisiaj jest dość silny to nie stało to na przeszkodzie parze SEKPLN, aby umocnić się o ponad 20 pkt do poziomów około 0,4195. Od październikowego dołka widzimy zatem już wzrost ceny SEKa o około 160 pkt i wszystko wskazuje na to, że presja popytowa (ze względu na perspektywy) może utrzymać się przynajmniej do końca roku.