Straty banku
Gdy łączny zysk netto banku jest ujemny, mówi się, że „stracił pieniądze” akcjonariuszy. Sprawnie zarządzany, będący w dobrej kondycji bank nie powinien tego robić. Nawet gdy sytuacja gospodarcza powoduje spadek dochodów poniżej celu (np. ROE na poziomie 15%), dobrze, aby wynik finansowy banku nie był zapisywany na czerwono. Zwykle jest tak, że albo „twarde jądro” zysków banku w postaci dochodów z działalności detalicznej wytrzymuje presję, albo bank sięga po ukryte rezerwy, stanowiące bufor, który chroni instytucję przed stratami. Gdy bank traci pieniądze, dochodzi do erozji jego kapitału. Stawia to pod znakiem zapytania adekwatność kapitałową, a jeśli w sytuacji zorientują się deponenci, może dojść do szturmu na bank. Stałym elementem funkcjonowania banku jest co prawda ryzyko, szczególnie ryzyko kredytowe, ale spodziewane straty (zob. kwantyfikacja ryzyka kredytowego) stanowią zwykły koszt działalności, teoretycznie pokrywany przez premię za ryzyko wliczoną w spread kredytowy. Jeśli zysk spada poniżej zera, dzieje się tak z powodu strat nieoczekiwanych (zob. poniższy cytat). Zgodnie ze wzorem na zysk banku, według którego po uwzględnieniu kosztów ryzyka w wysokości 1% rentowność aktywów dochodowych powinna wynosić 1,1%, niespodziewana strata nawet nieznacznie przekraczająca 1% aktywów przynoszących dochód oznacza wyzerowanie zysku z całego roku. Tak niekorzystne okoliczności (lub błędy w ocenie sytuacji) zdarzają się raczej rzadko. Jednym z powodów traumy kryzysu kredytowego lat 2007–2009 były duże straty poniesione przez banki, które wydawały się zdrowe (zob. poniższy wykres). Nie ominęło to nawet niezawodnych banków szwajcarskich. Wtedy dopiero ludzie dowiedzieli się, jak poważny jest kryzys.
Niezakłócony spokój
Straty nie zakłócają wszak spokoju bankiera, który uważa je za równie smutny co nieodłączny element swojej profesji – dopóki nie przekraczają małej części zaangażowania brutto. Przyczyny i ewentualne środki zaradcze bankowiec roztrząsa dopiero wtedy, gdy straty się utrzymują i osiągają coraz wyższe poziomy. (…) Jeśli rok w gospodarce nie wyglądał najgorzej, Przewodniczący musiał przyznać – wzbudzając podziw swoją odwagą cywilną – że [wysoki] procent złych kredytów świadczy o niedostatecznym, w kontekście gwałtownej ekspansji działalności banku, nadzorze i niedoskonałym zarządzaniu tą instytucją.
W.S. Hill-Reid, Letters from a Bank Palour, 1953, s. 65–66