O tym, jak smakuje niepewność wywołana Brexitem, mieliśmy okazję się przekonać w przededniu historycznego referendum, w którym Brytyjczycy w dramatycznym stylu zagłosowali za odejściem z UE. Brexit dał się we znaki w ostatnich tygodniach, wywołując jedną z największych wyprzedaży brytyjskiego funta w historii. W ciągu kolejnych 12 miesięcy traderzy powinni stale mieć na uwadze negocjacje w sprawie Brexitu, ponieważ mogą one znacząco wpłynąć na rynki finansowe.
Premier Wielkiej Brytanii Theresa May ostatnio zaznaczyła, że jej rząd będzie dążył w przyszłym roku do „twardego Brexitu”. Tym samym przygotowała grunt pod ostre negocjacje z Brukselą. Pani May powiedziała, że Downing Street uruchomi art. 50 Traktatu Lizbońskiego, czyli klauzulę formalnie rozpoczynającą proces Brexitu, pod koniec marca 2017 roku.[1]
Największą ofiarą ogłoszonych planów twardego odejścia od wspólnego rynku okazał się funt brytyjski. Kurs brytyjskiej waluty względem dolara amerykańskiego spadł do poziomu najniższego od 31 lat, tracąc od początku miesiąca aż 6%. Wartość funta spadła także do najniższego poziomu względem koszyka walut głównych, a indeks funta spadł ponad 15% od dnia referendum, czyli 23 czerwca.
Funt będzie pod presją spadków przez kolejnych 12 miesięcy, ze względu na przygotowania BOE do kolejnej rundy działań stymulujących. Jak oświadczył jeden z zarządzających urzędników Banku, ostatni spadek funta to ważny „amortyzator” dla gospodarki, która, jak się można spodziewać, przez kolejny rok będzie się musiała zmierzyć z wieloma przeciwnościami.
“Posiadanie elastycznej waluty jest niezwykle ważne w środowisku, w którym gospodarka musi mierzyć się z szokiem zupełnie innego rodzaju niż to, z czym borykają się twoimi partnerzy handlowi. Doświadczyliśmy takiego właśnie szoku pod postacią referendum. Myślę, że należało pozwolić walucie na taką reakcję, co okazało się ważnym amortyzatorem”[3], powiedział dla Radia BBC Ben Broadbent, zastępca szefa Banku Anglii (cyt. za „Telegraph”).
Słabszy funt brytyjski okazał się prawdziwym skarbem dla akcji brytyjskich, zwłaszcza dla zorientowanego na eksport FTSE 100. Indeks zanotował w tym roku wzrost o ponad 11%, a ostatnio osiągnął najwyższy poziom od 16 miesięcy. Dla porównania, od 1 stycznia indeks S&P 500 poszedł w górę o zaledwie 4%. W tym samym okresie japoński Nikkei 225 poszedł w dół o ponad 11%, a chiński CSI 300 o ponad 12%.
Ale chociaż słabszy funt wspiera brytyjski eksport, może wywołać podwyżkę cen żywności importowanej, zwłaszcza jeśli zostanie zniesiony bezcłowy handel między Wielką Brytanią a Unią. Na skutek ściśle związanych z Brexitem obaw o inflację wzrosła rentowność obligacji skarbowych (w tym 10-letnie o 12 punktów, czyli 1,22%). Według analityków Brexit spowodował radykalną zmianę w poziomie zaufania inwestorów.
Mark Carney, szef BOE, wywołał w zeszłym tygodniu nową falę obaw o inflację, mówiąc, że bank centralny planuje przestrzelić obecny, 2-proc. cel inflacyjny.
Traderów z awersją do ryzyka nie powinna zaskoczyć atmosfera niepewności i wysoka zmienność, które będą charakteryzować kolejne 12 miesięcy, gdy rynek będzie reagował na newsy związane z negocjacjami w sprawie Brexitu. Chociaż brytyjscy urzędnicy przyznali, że chcieliby pozostawić bezcłowy dostęp do wolnego rynku, stanowisko rządu względem imigracji znacznie to utrudni. Wrażliwe na większe wahania będą zwłaszcza akcje, jeśli negocjacje będą mocno problematyczne.
Po uruchomieniu art. 50 Wielka Brytania będzie miała dwa lata na negocjację nowych umów handlowych z resztą Europy. Ale wielu ekspertów ostrzega, że dwa lata to za mało na rozwiązanie tak złożonych kwestii. A każde opóźnienie w negocjacjach tylko zwiększy atmosferę niepewności, co może wywołać kolejne fale obaw na rynku.
Jeśli niepewność jest zmorą dla rynków, to szkodom wywołanym przez Brexit jeszcze długo nie będzie końca…