Ryzyko na rynku giełdowym

1840

Ryzyko inwestycyjne

Na giełdzie można bardzo dużo zarobić, ale można również stracić. Na inwestorów czyha wiele niebezpieczeństw związanych z instrumentami, w jakie lokują środki, funkcjonowaniem infrastruktury rynku oraz nieuczciwym zachowaniem innych uczestników rynku. Warto o nich przeczytać, aby być mądrym przed szkodą.

Zagrożenie, które przychodzi nam do głowy jako pierwsze, wiąże się z samym instrumentem, jaki nabywamy oraz z emitentem tego instrumentu. Ważne jest, aby zrozumieć, jakiego rodzaju uprawnienia daje nam nabycie konkretnego instrumentu – może to być udział w zyskach spółki i wpływ na jej funkcjonowanie (w przypadku akcji), wypłata określonych odsetek (lub inne korzyści, w przypadku obligacji), możliwość realizacji zysków przy okre- ślonej zmianie cen innych instrumentów (w przypadku instrumentów pochodnych). Nabycie instrumentu finansowego może się też wiązać z określonymi zobowiązaniami – w przypadku zaangażowania na rynku instrumentów pochodnych można nawet stracić więcej niż się zainwestowało!

Kluczową sprawą w przypadku nabywania akcji lub obligacji jest ocena wiarygodności emitenta tych instrumentów. Jak długo dana spółka funkcjonuje, jak dotychczas sobie radziła, jakie są jej perspektywy rozwoju. Od tego zależeć będzie w dużej mierze, czy zainwestowane pieniądze do nas wrócą.

Bardzo istotną kwestią jest także zrozumienie ryzyka, jakie wiąże się z danym instrumentem – ile można zarobić, ile można stracić i od czego to zależy. Warto wiedzieć, jak szybko można spieniężyć dany instrument finansowy i czy szybkie spieniężenie może wiązać się ze stratą. Może się bowiem okazać, że wybraliśmy bardzo dobrą inwestycję, ale przyniesie nam ona stratę, jeśli będziemy musieli z niej „wyjść” w okresie bessy. Podejmując decyzję inwestycyjną, powinniśmy zatem brać pod uwagę nasz horyzont inwestycyjny (czyli określić, kiedy będziemy potrzebować pieniędzy).

Ryzyko systemowe

Oprócz ryzyka inwestycyjnego na rynku kapitałowym czyha na nas ryzyko systemowe, związane z samym systemem zawierania i rozliczania transakcji. Może się okazać, że wskutek nieprzewidzianych trudności nie będziemy mogli zrealizować zlecenia tak szybko, jak byśmy chcieli z powodu np. zawieszenia się oprogramowania, przerwania łączności pomiędzy naszym domem maklerskim a giełdą. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że nasze papiery wartościowe zostały zapisane na koncie innej osoby. Jeśli popuścimy wodze fantazji, możemy nawet wziąć pod uwagę kryzys finansowy wynikający z braku możliwości rozliczenia transakcji.

Ryzyko systemowe na rynku polskim jest stosunkowo małe. Awaryjność systemu notowań warszawskiej giełdy jest niska na tle innych rynków. System depozytowo-rozliczeniowy działa sprawnie. Wszystkie dane są archiwizowane, istnieją tzw. ośrodki zapasowe, pozwalające na prowadzenie notowań nawet w przypadku fizycznego zniszczenia budynku giełdy. Podczas przygotowań do apokalipsy przewidywanej w związku z nadejściem roku 2000 opracowane zostały na rynku kapitałowym odpowiednie procedury postępowania na wypadek braku prądu, łączności itd. Istnieją również odpowiednie procedury i fundusze na wypadek niewypłacalności uczestników rynku. Ale ryzyko ma to do siebie, że nie da się go całkowicie wyeliminować.

Ryzyko nadużyć

Co nam jeszcze grozi poza ryzykiem inwestycyjnym i systemowym? Zazwyczaj oceniamy innych według siebie i w ostatniej kolejności przychodzi nam do głowy, że ktoś może nas oszukać. Oszustem okazać się może emitent papieru wartościowego, pośrednik w tej transakcji, zarządzający naszym majątkiem albo inny inwestor. Warto więc zapoznać się z najbardziej klasycznymi rodzajami nadużyć na rynku kapitałowym, aby nie stać się ich ofiarą lub nieświadomym sprawcą.

Nadużycia dokonywane przez emitenta mogą się wiązać (głównie) z podawaniem nieprawdziwych informacji, względnie zatajaniem informacji prawdziwych. Wycena spółki na rynku wynika z oczekiwań inwestorów, a te z kolei kreowane są przez informacje dotyczące spółki i jej otoczenia. Jeśli zarządowi spółki zależy na podniesieniu lub obniżeniu kursu akcji, może on manipulować informacjami – czy to w prospekcie emisyjnym, czy też w raportach – aby uzyskać odpowiednią wycenę. Nadużycia tego typu są jednak dość rzadkie, z uwagi na nieuchronność ich wykrycia i poniesienia konsekwencji.

Więcej pola do popisu mają pośrednicy. Mogą np. zwyczajnie ukraść pieniądze lub papiery wartościowe, fałszując podpis klienta. Niektórzy klienci sami oddają się w ręce oszustów, zostawiając zlecenia podpisane in blanco (Pan to taki mądry jest – po co mam za każdym razem podpisywać zlecenie? Jak się trafi okazja, to niech pan kupi i wpisze do zlecenia co trzeba).

Niekiedy pośrednicy stają się kryminalistami z czystej lekkomyślności. Jeśli codziennie stykają się z górami pieniędzy, to sami też chcieliby mieć swoją małą górkę. A że są profesjonalistami, a pieniądze leżą prawie „na ulicy”, tj. na rachunkach klientów, to nic prostszego, jak sprzedać np. obligacje klienta, wykorzystać uzyskane pieniądze do korzystnych inwestycji, potem obligacje odkupić, a zyski wykorzystać na coś przyjemnego. A jeśli korzystna inwestycja okaże się niekorzystna? Wówczas pieniędzy nie ma i trzeba albo dołożyć ze swoich, albo odsiedzieć wyrok za swoją lekkomyślność.

Dlatego warto przeglądać wyciągi z rachunku papierów wartościowych, sprawdzać od czasu do czasu, jakie transakcje na nim zachodzą. Przed przedstawionymi powyżej nadużyciami ze strony pośrednika teoretycznie chroni nas kapitał domu maklerskiego. Teoretycznie, gdyż w przypadku nadużycia na dużą skalę dom maklerski może zwyczajnie zbankrutować. Wówczas będziemy mogli otrzymać część środków ze specjalnego funduszu zwanego systemem rekompensat, ale tylko 90% naszych środków, od kwoty nie większej niż 22 tys. euro.

Pośrednicy mogą też dokonywać nadużyć w sposób bardziej wyrafinowany – wiedząc, jakie zlecenie składa klient, mogą go ubiec, dokonując transakcji przed nim. Wówczas np. kupują po cenie 100 zł, zlecenie nabycia klienta podnosi cenę do 102 zł i pośrednik może sprzedać swoje papiery po nowym kursie (np. swojemu klientowi) i z czystym zyskiem. Ale ten problem dotyczy wyłącznie dużych inwestorów, składających duże zlecenia. Jak widać, bogaci nie zawsze mają lepiej.

Również zarządzający aktywami może być nieuczciwy. Wprawdzie trudno mu będzie po prostu ukraść nasze pieniądze lub papiery, ale może np. wykorzystać je do takich inwestycji, na których my stracimy, a zarobi szwagier zarządzającego. Jeśli więc wartość naszego portfela inwestycyjnego spada, albo rośnie podejrzanie powoli, warto się zwrócić o wyjaśnienia do zarządzającego, a jeśli to nie poskutkuje – do Komisji Nadzoru Finansowego.

Jak widać, oszukiwać mogą emitenci, pośrednicy, zarządzający. Ale tak naprawdę największe niebezpieczeństwo grozi nam ze strony innych uczestników rynku. Wymienione powyżej podmioty są nadzorowane przez Komisję Nadzoru Finansowego, prowadzą również nadzór wewnętrzny, aby do nieprawidłowości nie dochodziło, a jeśli dojdzie – aby były szybko wykryte i usunięte. Gdy ktoś nie jest objęty nadzorem, łatwiej dokonać nadużyć. Do najciekawszych z nich zaliczyć należy oferowanie papierów wartościowych bez spełnienia określonych wymogów, manipulacja kursem akcji i wykorzystanie informacji poufnych.

Jeśli ktoś oferuje papiery wartościowe bez spełnienia określonych warunków (o których mowa w rozdziale 5), to prawdopodobnie są to papiery bezwartościowe i nie należy ich kupować. Ludzie na całym świecie prześcigają się w pomysłach na wykorzystanie głupoty innych. Człowiek, który nie zna rynku kapitałowego i przez całe życie uczciwie pracował, jest bardzo łatwym celem. Wystarczy go omotać wizją przyszłych zysków, pokazać kilka kolorowych wykresów, wręczyć ładny certyfikat i można wyciągnąć oszczędności całego życia danej osoby, przyprawiając spadkobierców o zawał serca. Do tego doszło, że byli chętni na nabycie działek na „podwodnych wyspach”, czyli takich wyspach, które na razie są pod wodą, ale wskutek ruchów tektonicznych zaraz się wynurzą i jak się wynurzą, to od razu będziemy mieli piękną działkę nad morzem.

Innym fenomenem jest zjawisko manipulacji kursami akcji. Sprytni oszuści już dawno stwierdzili, że inwestorzy na rynku często nie kierują się zdrowym rozsądkiem, a raczej odruchem stadnym. Czyli jeśli cena jakiegoś papieru wartościowego bez powodu wzrasta, to oczekują, że dalej będzie bez powodu wzrastać i kupują dany papier. Wystarczy zatem zainicjować taki wzrost akcji (najlepiej spółki mało płynnej – wówczas łatwiej jest wpłynąć na kurs) i czekać aż zainteresują się pozostali inwestorzy, czyli tzw. „owieczki”. „Owieczki” skuszone wzrostem kursu kupują akcje, „wilk”– korzystając ze wzmożonego popytu – sprzedaje swoje akcje i zarabia krocie, a „owieczki” zostają z przewartościowanymi akcjami, których cena drastycznie spada. Jeśli zatem nie widzimy powodu do wzrostu kursu danej akcji, nie kupujmy jej.

Wykorzystanie informacji poufnej polega na wykorzystaniu takiej informacji, która nie jest publicznie znana, a ma walor cenotwórczy, tj. może wpłynąć na cenę papieru wartościowego. Może to być np. informacja o fuzji z innym przedsiębiorstwem, zawarciu szczególnie korzystnego kontraktu, nadzwyczajnych stratach lub zyskach. Dostęp do takich informacji mają najczęściej osoby silnie związane ze spółką i mogą mieć pokusę, aby je wykorzystać przed innymi i w ten sposób zarobić na zmianie kursu akcji, jaki prawdopodobnie będzie miał miejsce po ogłoszeniu informacji. A kto traci? (ja tracę, pan traci, pani traci, wszyscy tracimy). Wszyscy pozostali uczestnicy rynku.

Przy zachowaniu zdrowego rozsądku większości z tych zagrożeń uda nam się na szczę- ście uniknąć. Polski rynek jest stosunkowo bezpieczny – przedstawione powyżej działania są zabronione, a nadzór czuwa, aby nikt tego zakazu nie naruszał. Ale licho nie śpi, więc warto wiedzieć, że zło czai się wszędzie.