FILIP PARA I RAFAŁ SUMOWSKI PIERWSZY MILION ZAROBILI, SPEKULUJĄC NA RYNKU FOREX. ZAWIERASZ TRANSAKCJĘ, KŁADZIESZ NOGI NA STÓŁ I TYLKO PATRZYSZ, JAK ROŚNIE WARTOŚĆ TWOJEGO RACHUNKU? TO TAK NIE DZIAŁA. GRANIE JEST ZNACZNIE TRUDNIEJSZE, NIŻ SIĘ WYDAJE.
Transakcje zawierane są z dźwignią finansową dochodzącą do 1:100 (niektórzy brokerzy oferują nawet 1:500), co oznacza, że 1-proc. ruch kursu waluty w kierunku przeciwnym do założonego przez inwestora powoduje utratę całej zainwestowanej kwoty. Kursy walut zmieniają się gwałtownie pod wpływem publikacji makroekonomicznych danych, wydarzeń politycznych czy działań banków centralnych. Ta zmienność rynku z jednej strony przyciąga inwestorów, bo obiecuje duże zyski, z drugiej zabija, bo potrafi błyskawicznie pozbawić całości zainwestowanego kapitału.
Według Komisji Nadzoru Finansowego, która domaga się ograniczenia dźwigni finansowej na foreksie do 1:50, straty na tym rynku ponosi 80 proc. inwestorów, choć z dużym prawdopodobieństwem odsetek ten jest jeszcze wyższy.
– Jak patrzę na swoje transakcje, dzięki którym zarobiłem milion, to wiem, że one były niezwykle ryzykowne. Gdybym miał rodzinę i miał pójść na forex z oszczędnościami, to pewnie nie zrobiłbym tego. Dziś już takiego ryzyka nie podejmuję – mówi Filip Para.
Jego system zarządzania pieniędzmi jest relatywnie prosty: zaczyna od wpłacenia 2 tys. złotych i zawiera transakcję. Jeśli przynosi zysk, powiększa otwartą pozycję, starając się utrzymywać dźwignię finansową w okolicach 1:100. W trakcie konkursu, który wygrał, jego rachunek miał przejściowo wartość 400 tys. złotych, po czym spadł do 30 tys., żeby pod koniec zawodów osiągnąć 100 tys. złotych.
– Gdybym miał umiejętność zamykania pozycji w odpowiednim momencie, moje wyniki byłyby lepsze – ocenia Para. Jeśli na koncie pojawia się większa suma, wypłaca ją i znów zaczyna od 2 tysięcy.
Podobnych wahań kapitału doświadczył także Rafał Sumowski.
– Wiem, że podejmowałem bardzo duże ryzyko. Gdyby przeciwko mojej pozycji zdarzył się na rynku tak duży ruch jak w styczniu na franku, kiedy Bank Narodowy Szwajcarii postanowił uwolnić kurs swojej waluty, to nie miałbym nic poza długami wobec brokera – mówi Sumowski.
On także większość zarobionych pieniędzy wypłacił z rachunku. Od stycznia jest pracownikiem DM BOŚ i jego zadaniem jest zarabianie pieniędzy na rynku walutowym na rachunek biura .
Materialne korzyści, psychiczne koszty
– Spłaciłem kredyty i karty kredytowe, kupiłem mieszkanie. Dzięki finansowej niezależności mogę więcej czasu poświęcić sobie – opowiada Rafał Sumowski.
Oprócz pracy w DM BOŚ, prowadzi wspólnie z przyjaciółmi firmę Galante Games, zajmuje się pisaniem aplikacji z grami na urządzenia mobilne. Zawodowym spekulantem nie zamierza zostawać.
– Jak mam otwartą pozycję, to ciągle jestem pod ciśnieniem. Zdarzało się, że jednego dnia traciłem kilkaset tysięcy złotych. Nie ma możliwości, żebyś wobec takiej sytuacji pozostał obojętny, nie zdenerwował się – mówi Sumowski.
Także Filip Para nie zamierza utrzymywać się ze spekulacji na foreksie.
– Gdybym miał teraz otwartą pozycję, nie siedziałbym tak spokojnie, ale co chwila sprawdzał na smartfonie, jaki jest kurs. Na dłuższą metę to bardzo wyczerpuje. Szczególnie że rynek walutowy jest mocno sterowany – przez banki centralne, duże banki inwestycyjne. Możesz przeprowadzić poprawną analizę, zająć zyskowną pozycję i w jednej sekundzie wszystko stracić. Moim podstawowym zajęciem jest wycena nieruchomości i tak zostanie – deklaruje Para. Zarobione na foreksie pieniądze pozwoliły mu podnieść poziom życia, zamierza kupić nowy samochód.
Obaj foreksowi milionerzy są przekonani, że ścieżka, którą obrali, nie jest dla każdego.
– Jeśli wchodzisz na rynek z przymusem, żeby zarobić, to z dużym prawdopodobieństwem stracisz. Zdobywanie doświadczenia kosztuje i nie każdy jest w stanie zapłacić tę cenę i przetrwać – mówi Filip Para.
Więc nim popędzisz, Czytelniku, na forex, zastanów się, jak będziesz się czuł bez pieniędzy, które tam zainwestowałeś.
Źródło: Forbes.pl