Już ponad 10 proc. od początku roku stracił dolar wobec złotego. To bardzo dobra wiadomość dla tych, którzy planują zakup amerykańskiej waluty przed wakacjami. Warto się jednak pospieszyć. – Jesteśmy bardzo blisko „dołka” – mówi money.pl analityk walutowy Marcin Kiepas.
W ostatni piątek za dolara trzeba było zapłacić 3,74 zł. Kilka dni wcześniej kosztował nawet 3,71 zł. Można powiedzieć, że to rekord słabości amerykańskiej waluty wobec złotego od ponad roku. Po raz ostatni dolar był tyle wart na początku kwietnia 2016 r. Potem rozpoczął się okres jego wyraźnego umocnienia, który wywindował kurs nawet do 4,25 zł.
Obecną słabość amerykańskiej waluty mogą wykorzystać wszystkie osoby, które wybierają się na zagraniczne wakacje, nie tylko do USA, ale również do wielu egzotycznych krajów, w których najprościej wymienić dolary na lokalną walutę. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku za 1 tys. dolarów trzeba było zapłacić około 4250 zł. Obecnie – nawet ponad 500 zł mniej.
– Okolice 3,70 zł za dolara to bardzo dobra cena – uważa Marcin Kiepas, analityk walutowy. – Zakładam, że jesteśmy już bardzo blisko „dołka” i dalsze umocnienie złotego w najbliższych tygodniach może być dość trudne – podkreśla.
Osłabienie amerykańskiej waluty, z którym mamy do czynienia, to w dużej mierze efekt spekulacji na temat dalszej polityki banku centralnego USA. Jeszcze na początku tego roku obserwatorzy rynków byli przekonani o tym, że Fed zdecyduje się w 2017 r. na co najmniej 2 lub nawet 3 podwyżki stóp procentowych. W kolejnych miesiącach te oczekiwania jednak osłabły.
Jak podkreśla Marcin Kiepas, duża w tym rola nowego prezydenta USA, który – jak widać – ma problem z wdrożeniem zapowiadanych reform gospodarczych. A to ich wizja stała się czynnikiem napędzającym dolara i giełdy pod koniec ubiegłego roku.
Obecnie właściwie tylko czerwcowa podwyżka stóp procentowych w USA jest praktycznie przesądzona. Reszta pozostaje niewiadomą, przy czym analitycy zwracają uwagę na to, że ostatnie wypowiedzi osób odpowiedzialnych za politykę monetarną w USA są dość ostrożne w kwestii dalszych podwyżek, lub mówiąc językiem ekonomistów – „gołębie”.
Z drugiej strony, o tym że złoty również doszedł do kresu swojego umocnienia, może świadczyć to, że większość bardzo dobrych informacji z polskiej gospodarki już poznaliśmy i raczej nie stanowią już one pretekstu do zakupów polskiej waluty. Także Rada Polityki Pieniężnej nie spieszy się z zapowiedziami podniesienia kosztu pieniądza w Polsce, a ewentualnie taki czynnik mógłby jeszcze pomóc notowaniom rodzimej waluty.
Powody do zadowolenia mają też osoby spłacające tzw. kredyty frankowe. Od początku roku złoty umocnił się do franka o ponad 6 proc., co wpłynęło na zmniejszenie wyceny ich zobowiązań w przeliczeniu na złote i jednocześnie na wysokość rat.