Krytyka teorii dóbr publicznych

1001

Historycznie rolą państwa w gospodarce było dostarczanie dóbr, które ekonomiści od pewnego czasu określają jako publiczne. W 1954 r. Paul Samuelson stworzył model uzasadniający państwową produkcję dóbr publicznych na podstawie nowej gospodarki społecznej. Pokazał w nim, że utrata dóbr prywatnych, które ponosimy w wyniku opodatkowania, jest więcej niż rekompensowana przez usługi i towary, których w ogóle nie uzyskalibyśmy bez wytworzenia państwa nienastawionego na zysk. Model ten, choć szeroko przyjęty w podręcznikach, dość szybko spotkał się z krytyką.
Pomysł był dość prosty, choć zrewolucjonizował myślenie o dobrach publicznych. Dzieliła dobra na dwie kategorie: rywalizację – prywatną i nie rywalizację – publiczną (por. Dobra publiczne i Teoria dóbr publicznych). Samuelson dostrzegł problem znacznego uproszczenia, ale argumentował, że jest to konieczne do modelowania sytuacji rynkowej z uwzględnieniem analizy skrajnych przypadków. Wnioski można by następnie wykorzystać do rozwiązania prawdziwych problemów. Ekonomiści nie zgodzili się z Samuelsonem. Bardziej realistyczne podstawy miał dać model kilku innym specjalistom, w tym laureatowi Nagrody Nobla Jamesowi Buchananowi w artykule The Economic Theory of Clubs z 1965 roku. Zauważył w nim, że istnieją niezwykle rzadkie dobra, które nie są trywialne w konsumpcji. W rzeczywistości istnieje zwykle określony rozmiar grupy, która może spożywać dane dobro na optymalnym poziomie. Nazwał taką grupę klubem.

Zastanówmy się nad latarnią morską Samuelson (por. Dobra publiczne). Jeśli kilka statków chce podążać za nim w danym momencie, wszystkie będą korzystać z usługi jednakowo. Jeśli jednak liczba statków zacznie rosnąć, w pewnym momencie stanie się tak duża, że ​​statki płynące wzdłuż linii brzegowej będą musiały poczekać na pełnym morzu, aby nie zderzyć się z innymi. Problem ten opisał w 1965 roku Mancur Olson w książce The Logic of Collective Action. Dobra publiczne i teoria grup. Tam przedstawił klub, który wypełnia się poza możliwościami świadczenia usług bez uszczerbku dla użyteczności konsumentów. Jest tak wiele latarni morskich, że w tej chwili pochłaniają one cały efekt zewnętrzny generowany dla statków pozapłacowych.

Wbrew twierdzeniom Samuelsona możliwe jest również wykluczenie użytkowników ruchu morskiego z korzystania z latarni morskiej. Buchanan wskazał na możliwość posiadania tytułu do części basenu. Właściciel może pobierać opłatę za usługi latarni świadczone na jego terenie. Osoby przebywające w tym regionie są nielegalnie ścigane i karane grzywną za zniechęcanie ich do stosowania zasady „wolnego jeźdźca”. Istnieje tendencja do płacenia z góry u źródła. Możliwe staje się prywatne świadczenie usług latarni.

Buchanan zauważył, że analiza Samuelsona jest poprawna, jeśli chodzi o zyski na towarach, które są nieco trywialne. Jednak, aby ta szczególna forma konsumpcji była skuteczna, konieczne jest wykluczenie kolejnych konsumentów po osiągnięciu punktu nasycenia, w którym zaczęli konkurować o towary, które nie są jeszcze trywialne. Elastycznie rozumiane prawa własności, które wydają się dość nietypowe, mogą stanowić podstawę skutecznego funkcjonowania mechanizmu rynkowego.

Opisany system wskazuje górną granicę klubu – jest to punkt nasycenia, powyżej którego nie można wyprowadzić z dobra klubu. Fakt dzielenia się użytecznością fizycznej jednostki dobra przez kilku konsumentów sugeruje, że możemy określić czynniki, które wpływają na samą potrzebę założenia klubu. Buchanan zwraca uwagę, że wraz ze wzrostem liczby osób korzystających ze wspólnego dobra zmniejsza się koszt każdego z nich. Co więcej, gdy pojawią się efekty skali w produkcji artykułów klubowych, wzrost liczby konsumentów jeszcze bardziej obniży koszty uczestnictwa w klubie. Wniosek jest taki, że należy znaleźć rozmiar klubu, który równoważy dwie zmienne: z jednej strony korzyść ze zwiększenia klubu, zmniejszenie kosztów produkcji dóbr innych niż rywalizacja w przeliczeniu na jednego mieszkańca, z drugiej strony koszt zwiększenia rozmiaru , zmniejszając użyteczność towaru z powodu przeludnienia.

Dzięki tej obserwacji powstała dobrze znana klasyfikacja dóbr (por. Dobra publiczne), dzieląca je na czyste prywatne, czyste publiczne, klubowe i wspólne pastwiska podlegające tragedii. W realnym świecie są towary, których widownia ocenia w zależności od możliwości wykluczenia z konsumpcji i wskaźnika nasycenia klubu. Pozostaje niewiele czystych dóbr publicznych, a kluby mogą być zapewniane przez organizacje wolontariackie działające na rynku, z zastrzeżeniem takich samych zasad jak każde inne przedsiębiorstwo, które generuje skuteczne rozwiązania rynkowe bez przymusu państwa. W przypadku artykułów klubowych konieczne jest nawet, aby członkostwo w klubie było niezależną decyzją konsumenta. Istotą istnienia klubów jest bowiem dostarczanie towarów, które zwiększą subiektywną użyteczność, a popyt, dla którego będą zgłaszane dobrowolnie, tak jak w przypadku każdego innego dobra na rynku. W pierwotnym modelu Samuelsona może istnieć sytuacja, w której świadczenie narodowych służb obrony zwiększyło dobrobyt większości społeczeństwa kosztem pacyfistów zmuszonych do finansowania służb zbrojnych. W przypadku dóbr klubowych nie musi tak być, a liczba dóbr, na które nadal będzie to miało wpływ, drastycznie maleje.

Niektórzy ekonomiści zaatakowali Samuelsona na podstawie ograniczonego poglądu na jego bogatą rzeczywistość. Sugerowano, że nieskomplikowany model matematyczny zakładający nierealistyczne przesłanki może prowadzić do wypaczonych wniosków. Jeśli natura towarów jest bardziej złożona niż sugeruje Samuelson, a przedsiębiorcy są bardziej kreatywni w zaspokajaniu potrzeb konsumentów niż wynikałoby to z prostych funkcji maksymalizujących zysk, możliwe jest, że dobra publiczne będą dostarczane przez rynek znacznie częściej.

Takimi krytykami byli m.in. laureat Nagrody Nobla, Ronald Coase, autor kilku najczęściej cytowanych artykułów w historii myśli ekonomicznej. Zasłynął z twierdzenia Coase’a. Twierdzenie to stwierdza, że ​​oprócz kosztów transakcyjnych zasada odpowiedzialności za szkody nie ma zastosowania. Niezależnie od tego, czy tradycyjnie rozumiany wyrządzający szkody płaci odszkodowanie, czy też ogólnie rozumiane ofiary przekupują „szkodnika”, aby zaprzestać jego działalności, poziom produkcji będzie taki sam. W prawdziwym świecie koszty transakcji są dodatnie, Coase widzi funkcję państwa w przyznawaniu tytułów własności umożliwiających roszczenia odszkodowawcze, aby negocjacje między zainteresowanymi stronami były jak najbardziej opłacalne.

To także Coase wprowadził pojęcie efektów zewnętrznych do powszechnego zastosowania w teorii ekonomii, w kategorii których można brać pod uwagę dobra publiczne. Zwrócił uwagę na historyczne przykłady dostaw takich towarów przez instytucje prywatne. W modelu jego autorstwa wystarczy znaleźć metodę pokrycia kosztów dobra publicznego przez konsumentów. Nie trzeba tego robić bezpośrednio, wystarczy znaleźć pośrednika – producenta dóbr prywatnych – finansującego dobro publiczne, które przynosi korzyści zarówno jemu, jak i klientom kupującym jego dobra prywatne. Wracając do przykładu z latarnią morską, Coase pokazał, że porty mogą być takim pośrednikiem.

Porty zapewniają czysto prywatne usługi: są bezpieczną przystanią, w której naprawy poszycia statku są naprawiane i gromadzone. W zamian pobierają opłatę. Dlatego przychody portu są wyższe, tym więcej jednostek z powodzeniem go nazywa. Jakość infrastruktury morskiej ma bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo statków – boje oznaczające niebezpieczne punkty na dnie, ważne dla manewrów przybrzeżnych oraz latarnie morskie, które kierują statki na właściwy tor i zapobiegają na mieliźnie. Dlatego warto sfinansować nie tylko usługi czysto prywatne, ale także publiczne oświetlenie latarni, w pewnym stopniu z opłaty portowej. W modelu Coase wysokie koszty transakcji uniemożliwiają latarni morskiej zawarcie umów dwustronnych. Monitorowanie przepływu statków jest zbyt drogie, aby zapewnić światło tylko tym, którzy płacą za usługę. Pośrednik w postaci portu eliminuje ten koszt transakcji prawie do zera, więc latarnia morska może wcale nie zgasnąć, co upraszcza jej działanie i poprawia funkcjonowanie.

Podejście wskazujące na połączenie dóbr prywatnych i publicznych było wielokrotnie analizowane przez ekonomistów, którzy uważali to za metodę skutecznego dostarczania tych dóbr konsumentom. Korzystanie z tak zwanych powiązań, zmuszanie „wolnych jeźdźców” do płacenia za dobro publiczne. Jest to zawsze możliwe, gdy konsumpcja dobra publicznego wiąże się z dobrem prywatnym w bardzo znaczący, a nawet nierozerwalny sposób.

Idąc tym tropem, niektórzy specjaliści zauważyli, że rozdzielenie towarów według sposobu ich konsumpcji nie ma sensu z punktu widzenia analizy ich produkcji. Jeśli nazwiemy dobrą usługę portową, będzie ona zawierać zarówno komponenty publiczne, jak i prywatne, które są nierozłączne dla konsumenta. Aby podkreślić podwójny charakter towarów, skorzystajmy z humorystycznego przykładu skarpet. Na pierwszy rzut oka wydają się czystymi dobrami prywatnymi: tylko jedna osoba może z nich korzystać jednocześnie. Jednak fakt, że urządzenie nosi skarpetki, generuje pozytywny efekt zewnętrzny. „Gapowicze” nie biorące udziału w koszcie zakupu obuwia czerpią z tego wymierne korzyści. Ludzie noszący skarpetki są mniej podatni na choroby grzybowe, więc nie zarażają „jeźdźców”, co pozytywnie wpływa na ich zdrowie. Co więcej, nie często się przeziębią, nie biorą czasu wolnego od pracy, dlatego służą „darmowym jeźdźcom” swoimi usługami i produktami. Będąc w formie, nie muszą też zgłaszać zapotrzebowania na usługi zdrowotne, co powoduje spadek ich cen. Ponownie, jest to wymierna korzyść dla wolnych kierowców. Pozytywne efekty zewnętrzne można znaleźć w praktycznie każdym dobru prywatnym.

Jeśli pojawienie się efektu „jeźdźca” dowodzi, że prywatna podaż towarów jest zbyt niska, model Samuelsona wymusza wniosek, że wszystkie towary prywatne nie są wytwarzane przez rynek. Ta krytyka wskazuje na problem uproszczonego modelowania towarów i na niebezpieczeństwa związane z wdrażaniem wniosków takich teorii. Samu Sam Sam prawdopodobnie zgodziłby się, że rynek jest dobry w produkcji skarpet.