Kryzys w ekonomii – definicja i znaczenie

1487

Kryzys w gospodarce, znaczne pogorszenie koniunktury w cyklu koniunkturalnym, charakteryzujące się gwałtownym spadkiem produkcji przemysłowej, powszechnym bezrobociem, poważnym spadkiem lub zaprzestaniem wzrostu działalności budowlanej, a także znacznym ograniczeniem handlu międzynarodowego i przepływów kapitału. W przeciwieństwie do niewielkich kryzysów biznesowych, które mogą wystąpić w jednym kraju niezależnie od cykli koniunkturalnych w innych krajach, poważne kryzysy mają zazwyczaj zasięg niemal ogólnoświatowy. Na przykład Wielki Kryzys, która rozpoczął się w 1929 roku, była najbardziej rozpowszechnionym na cały świat kryzysem w XX wieku.

Skąd się biorą kryzysy?

Stopy procentowe odgrywają ważną rolę, ponieważ koordynują one produkcję w czasie. Fakt, że oszczędzamy pieniądze, oznacza, że odkładamy na później zużycie zasobów. Możemy je teraz kupić, ponieważ mamy do tego prawo, ponieważ zarobiliśmy pieniądze, ale nie kupując ich, pozwalamy również innym na ich wykorzystanie. To odroczenie zużycia zasobów zapewnia wystarczające środki na realizację nowo rozpoczętych projektów inwestycyjnych. Ponieważ pieniądze znajdują odzwierciedlenie w zasobach lub towarach, oszczędzając pieniądze, oszczędzamy również te zasoby i towary.

Kiedy bank centralny zaczyna reagować na spowolnienie gospodarcze, tj. pompować pieniądze do systemu bankowego i sztucznie obniżać stopy procentowe, zakłóca to naturalną koordynację wolnego rynku. Co robią przedsiębiorcy, gdy widzą niskie stopy procentowe? Mówią: „hej, stopy procentowe są niskie, więc musi być dużo kapitału, a kredyty są tanie”. Zacznę długoterminową inwestycję”, a konsumenci mówią: „Oh, stopy procentowe są niskie, nie warto oszczędzać, teraz wydam swoje pieniądze”. Więc biznesmeni zaczynają od błędnego założenia, że długoterminowe inwestycje są opłacalne. Myślą, że jest wystarczająco dużo środków, aby je zrealizować i skorzystać z nich w przyszłości. Konsumenci nie oszczędzają i nie wydają natychmiast, a producenci inwestują w przyszłość – powstaje luka czasowa. Co więcej, oprócz zwiększonych inwestycji istniejących przedsiębiorstw, istnieje wiele nowych firm, które wcześniej nie były w stanie sfinansować swojej działalności. Ze względu na wysokie ryzyko związane z ich pomysłem, kredyt byłby zbyt wysoki. Teraz jednak, gdy stawki są obniżane, opłaca się im wziąć kredyt i rozpocząć działalność.

Teraz możesz myśleć: Co w tym złego? Ludzie mają miejsca pracy, powstają nowe firmy, gospodarka świetnie sobie radzi!

Wiemy, że ilość zasobów w gospodarce jest ograniczona. Teraz odpowiedzmy na pytanie. Czy samo obniżenie stóp procentowych i zwiększenie podaży pieniądza tworzy nowe zasoby? Oczywiście, że nie. Drukowanie pieniądza nie zmienia nic w gospodarce poza płynnością. Jest tylko więcej pieniądza, który musi pokrywać tę samą, niezmienioną pulę wszystkich dóbr. Tak więc ta sama ograniczona pula zasobów ma być wystarczająca zarówno na całą masę nowych inwestycji, jak i na WYSOKIE DODATKI do potrzeb konsumentów. Dochodzi do sytuacji, w której przedsiębiorca i konsument walczą o te same zasoby. Jest to sytuacja nie do utrzymania, ponieważ te zasoby nie wystarczą dla wszystkich na raz. Ze względu na szybkie wyczerpywanie się zapasów – cena wzrośnie, a inwestycja okaże się droższa niż wcześniej przewidywano. Można to zilustrować następującą sytuacją:

„Budowniczy zaczął budować dom, zakładając, że ma wystarczająco dużo cegieł, ale w rzeczywistości ma ich o 20% za mało. Jego projekt jest nie do utrzymania, ale nie jest jeszcze tego świadomy. Gdyby wiedział, że ma mniej cegieł, zacząłby budować mniejszy dom, albo czekałby, aż będzie ich wystarczająco dużo. Jednak w tej sytuacji zdaje sobie sprawę, że nie ma wystarczająco dużo cegieł, dopóki nie zostanie mu ich tylko kilka. Tak więc budowa nie może być zakończona i cała praca budowniczego jest daremna, ponieważ teraz musi wszystko wyburzyć. Oczywiście, na początku budowy gospodarka wydaje się być wielka, ponieważ budowniczy ma pracę i praca idzie dalej, ale co jeśli efektem końcowym jest marnowanie pracy i kapitału.

Cały problem zaczyna się więc już w okresie sztucznego boomu, pompowanego przez podaż nowych pieniędzy bez pokrycia w nieruchomościach i niskich stóp procentowych. Przy braku wystarczających wcześniejszych oszczędności wiele inwestycji nie może być zrealizowanych, nie będzie wystarczająco rentownych lub nie będzie popytu. Dlatego w czasie kryzysu widzimy nowo wybudowane lotniska, z których nikt nie korzysta, puste osiedla nowo wybudowanych domów, których nikt nie chce i mosty do nikąd.

Jak w takim razie kończy się sztuczny boom i zaczyna spektakularny krach?

Składa się na to kilka czynników. Banki centralne widzą, jak rosnące ceny zaostrzają swoją politykę i podnoszą stopy procentowe. I co się wtedy dzieje?

Konsumenci myślą sobie – „oh, stopy procentowe wzrosły, teraz ja zacznę oszczędzać”, a firmy – zwłaszcza te, które powstały wyłącznie dzięki tanim kredytom i oparły swoją działalność na zwiększonej konsumpcji – mówią: „Nie, nie to! Potrzebujemy konsumpcji, aby przetrwać. Poza tym nie stać nas na wyższe raty kredytu. Firmy te zazwyczaj stają się niewypłacalne i bankrutują. Przy wyższych stopach procentowych, obciążenie osób, które zaciągnęły kredyty konsumpcyjne na samochód lub mieszkanie również wzrasta, ponieważ ich raty rosną. W rezultacie, wydają mniej na konsumpcję. Firmy, które wcześniej rozpoczęły długoterminowe inwestycje, widzą, że ich projekty były błędne i zaczynają przynosić straty. Następnie zwalniają ludzi. To oczywiście prowadzi do wyższego bezrobocia i jeszcze niższej konsumpcji. Jest to samonapędzająca się spirala.

Oprócz tego wszystkiego mamy jeszcze komercyjne banki. W fazie boomu banki nie przejmowały się za mocno dokładnym sprawdzaniem zdolności kredytowej swoich klientów, więc teraz wielu klientów ma ogromny problem ze spłatą kredytu. W 2008 roku w USA wiele banków nie upadło tylko dzięki temu, że rząd postanowił wykupić ich złe długi – ogromnie zadłużając społeczeństwo.

Spójrzcie na to w ten sposób. Tani kredyt jest dla gospodarki tym czym narkotyk dla narkomana. Narkoman biorąc narkotyk przez chwilę czuje się świetnie, ale gdy zabierze mu się ten narkotyk to przechodzi detoks. I właśnie tym jest krach dla gospodarki w obecnym systemie, detoxem po tanim kredycie. I oczywiście jest to bolesne i nieprzyjemne, ale to jest to oznaka, że wolny rynek próbuje oczyścić się ze wszystkich toksyn, czyli nietrafionych inwestycji, żeby mógł zacząć normalnie funkcjonować. Niestety ostatniemi czasy, gdy nadchodzi krach, rządy i banki centralne nie pozwalają na ten detox i leczą narkomana podając mu kolejną dawkę narkotyku, czyli znów obniżają stopy i wtłaczają tani kredyt w systemie bankowym pompując kolejne bańki spekulacyjne.

Przedstawione powyżej twierdzenia opierają się o Austriacką Teorię Cyklu Koniunkturalnego. Opracowana została przez Friedricha’a Hayek’a, który za swoją pracę został nagrodzony nagrodą nobla. Cały świat przyjął jednak podejście innego ekonomisty John’a Maynard’a Keynes’a, również szlacheckiego, który obstawał za tym, że w czasach recesji bank centralny powinien interweniować i ingerować w gospodarkę.

W tym momencie banki wykorzystały już cały swój arsenał tak zwanej walki z kryzysem proponowanej przez Keynesistów. Stopy procentowe w USA są na ekstremalnie niskim poziomie od kilku lat, w wielu krajach europejskich są nawet negatywne. Kreacja pieniądza odbywa się na skalę bezprecedensową. Dług światowy jest gigantyczny i wynosi już ponad 60 miliardów dolarów – tak jest – 60 milionów dolarów. Wkrótce przekonamy się na własne oczy, który z wymienionych ekonomistów miał rację.