Ubezpieczenie z inwestycją – czy to dobre połączenie?

887

Chciałbym poświęcić dzisiejszy post ubezpieczeniom na życie połączonym z inwestowaniem w fundusze. Te rozwiązania w reklamach są często nazywane planami / programami inwestycyjnymi. Są dość popularne, na co wskazuje już ponad 36 mld zł aktywów zgromadzonych w tego typu produktach. Oznacza to, że prawie co trzecia złotówka trafiająca do TFI pochodzi z tego rodzaju produktu. Tak dobry wynik niewątpliwie świadczy o sile sieci sprzedaży towarzystw ubezpieczeniowych i współpracujących z nimi firm pośrednictwa finansowego. To, co zachęca klientów do takich inwestycji, to niewątpliwie możliwość rozpoczęcia ich przy stosunkowo niewielkich miesięcznych płatnościach, np. 200 PLN. Dlatego mamy do czynienia z niską barierą wejścia i bezpośrednią sprzedażą za pośrednictwem agenta lub pośrednika, który jest w stanie budować osobiste relacje z potencjalnym klientem. Jest to związane z naprawdę wysoką wydajnością procesu sprzedaży. Niestety oznacza to również, że często podejmujemy decyzję o zakupie nie na podstawie racjonalnej analizy, ale pod wpływem rekomendacji lub sugestii innej osoby. Jest to oczywiście związane z przekonaniem, że go nie znamy, a po drugiej stronie mamy do czynienia z ekspertem, który dobrze nam doradzi. Jest to niebezpieczne, ponieważ najczęściej nasz ekspert jest również sprzedawcą usługi, którą musimy kupić. Dlatego nie zapominajmy o tym i nie podchodźmy bezkrytycznie do jego rekomendacji.

Kolejną często podkreślaną zaletą tego typu produktów jest połączenie ubezpieczenia na życie z inwestycją – klasyczne dwa w jednym. Ale czy to naprawdę zaleta? Moim zdaniem niekoniecznie. Pamiętaj, że firma ubezpieczeniowa specjalizuje się w ubezpieczeniach, produktach, które mają chronić nas lub naszą rodzinę przed skutkami nieprzewidzianych zdarzeń losowych, takich jak wypadek, inwalidztwo, choroba lub śmierć. Kompetencje związane z inwestycjami zwykle znajdują się gdzie indziej. Z tego powodu fundusze oferowane przez towarzystwo ubezpieczeniowe oferują różne TFI. Nawet jeśli nazwa funduszu wskazuje, że jest to produkt ubezpieczyciela, zwykle okazuje się, że zarządzaniem tym zajmuje się firma zewnętrzna. W praktyce oznacza to, że produkt ubezpieczeniowy jest jedynie narzędziem sprzedaży klientowi tych samych funduszy i tej samej „wiedzy fachowej” inwestycyjnej, która jest dostępna w TFI. W tym momencie prawdopodobnie dobry agent towarzystwa ubezpieczeniowego podniósłby argument podatkowy, tj. Budowę parasolową i odroczenie tzw. Podatku belkowego. To prawda, że ​​w przypadku takich produktów podatek ten jest odroczony do momentu wycofania środków, ale jest to tylko odroczenie, a nie jego brak. Konstrukcja parasolowa jest teraz dostępna jako część TFI. Nie przeceniajmy tych dwóch argumentów. Po obliczeniu wynikających z nich zysków i opłat okazuje się, że koszty są większe niż korzyści.

Pamiętamy również, że bezpośrednia obsługa za pośrednictwem agenta ubezpieczeniowego nie jest bezpłatna. Jest to drogi kanał sprzedaży, za który klient ostatecznie ostatecznie płaci. Jeśli mówimy o polisach z regularnymi składkami, często początkowe koszty ponoszone przez klienta mogą osiągnąć sumę płatności w pierwszym roku dokonanych na podstawie umowy. Skutkuje to między innymi wysokimi kosztami rezygnacji, co w praktyce uniemożliwia klientowi wycofanie środków wypłaconych w pierwszych latach okresu obowiązywania umowy.

Ubezpieczenie na życie jest bardzo potrzebnym produktem i należy je kupić. Moim zdaniem jednak, jeśli kupimy polisę ubezpieczeniową, zróbmy to, ponieważ potrzebujemy ubezpieczenia, a nie dlatego, że chcemy przede wszystkim inwestować. Jeśli wybieramy produkt ubezpieczeniowy, w którym samo ubezpieczenie jest raczej symboliczne (np. Sumy ubezpieczenia wypłacane na wypadek śmierci wynoszą 100 lub 1000 zł), pamiętajmy, że w praktyce decydujemy się na produkt czysto inwestycyjny. Niestety w tym przypadku „zapakowane” w bardzo drogi pakiet polis, który niekoniecznie jest wart swojej ceny.