Długotrwała bessa to doskonałe warunki dla inwestorów posiadających krótkie pozycje w kontraktach terminowych.
Gra na spadki w czasach hossy przed kryzysem była dość niewdzięcznym zajęciem. Co prawda, co jakiś czas zdarzały się nawet silne zniżki notowań, ale niedługo potem indeksy giełdowe uporczywie powracały do trendu wzrostowego, nie tylko odrabiając całe straty, ale wkrótce ponownie bijąc historyczne rekordy. W końcu jednak cierpliwość inwestorów gotowych do gry na spadki notowań została nagrodzona. W ciągu 12 miesięcy bessy indeks WIG20 zniwelował większość hossy i cofnął się do poziomu sprzed 5 lat.
Jednym z najprostszych sposobów zarabiania na zniżce notowań jest utrzymywanie krótkiej pozycji w kontraktach terminowych. Cała sprawa polega na tym, by pozycję taką mieć jedynie w czasie trendu spadkowego. Oczywiście w czasie hossy, zwłaszcza tak długotrwałej jak ostatnia (rozpoczęta w 2003 r., a zakończona dopiero w połowie 2007 r.), nieprzerwane utrzymywanie krótkiej pozycji doprowadziłoby do ogromnych strat, a nawet bankructwa.
Fundamenty, a giełda
W jaki sposób osiągnąć więc kompromis między ryzykiem a potencjalnymi zarobkami w czasach, gdy większość inwestorów decyduje się na sprzedaż akcji, by uniknąć rosnących strat? W teorii rozwiązań jest sporo. Można opierać decyzje inwestycyjne np. na ocenie sytuacji makroekonomicznej. Z dzisiejszej perspektywy widać, że z pozoru mało groźne wydarzenia (jak korekta wywindowanych wysoko cen amerykańskich nieruchomości) mogą okazać się zapłonem uruchamiającym machinę skomplikowanych procesów gospodarczych, owocujących ostatecznie recesją i powszechną paniką na rynkach finansowych. Inwestorzy potrafiący trafnie ocenić perspektywy gospodarcze w takiej sytuacji mają podstawy do otwierania krótkich pozycji.
Problem w tym, że analiza zjawisk gospodarczych jest zadaniem niewdzięcznym pod dwoma względami. Po pierwsze, nawet profesjonalni ekonomiści mają poważne trudności z oszacowaniem momentu rozpoczęcia potencjalnego kryzysu, nie mówiąc już o jego skali i czasie trwania. Nie bez przyczyny już dawno temu powstało ironiczne stwierdzenie, że ekonomiści trafnie przewidzieli 10 z ostatnich pięciu recesji.
Po drugie, nawet trafne przewidzenie nadchodzącego krachu gospodarczego nie zawsze musi być równoznaczne ze wskazaniem precyzyjnego momentu otwarcia krótkiej pozycji. Do czasu spełnienia się czarnego scenariusza rynek akcji może jeszcze przez długi czas iść w górę, pompując bańkę spekulacyjną. Słynny brytyjski ekonomista John M. Keynes stwierdził, że „rynek może pozostać nieracjonalny znacznie dłużej, niż inwestor pozostanie wypłacalny”.
Trend najważniejszy
Jednym z rozwiązań tego problemu jest analiza techniczna. Zasada jest prosta – krótkie pozycje powinny być otwierane wyłącznie wówczas, gdy pojawi się techniczny sygnał sprzedaży. Zamykać je z kolei należy albo w przypadku gdy pojawi się sygnał kupna, albo gdy kursy spadły tak bardzo w tak krótkim czasie (osiągając silne techniczne wyprzedanie), że jest duże ryzyko odbicia notowań.
Gama narzędzi analizy technicznej jest niezwykle szeroka. Niekoniecznie jednak sprawdza się zasada mówiąca, że im bardziej skomplikowana metoda analizy, tym jest lepsza. Z powodzeniem można założyć, że trafne decyzje inwestycyjne można podejmować na podstawie nawet najprostszych narzędzi.
Jednym z filarów analizy technicznej są wsparcia i opory, wyznaczane np. na podstawie ostatnich dołków i szczytów. W poniższych przykładach pokazujemy, że przebicie przez WIG20 takich poziomów jest nierzadko zapowiedzią dalszego silnego ruchu notowań.
Chociaż zdarza się, że sygnały techniczne okazują się błędne, to kluczowy jest ostateczny rozrachunek między wynikami z transakcji przynoszących straty oraz tymi, które przyniosły sukces. W strategiach opartych na analizie technicznej ważne jest, by stale kontrolować ryzyko, nie doprowadzając do nadmiernych strat, a jednocześnie by „pozwolić rosnąć zyskom”, nie zamykając przedwcześnie pozycji. Ucinanie zawczasu strat jest na rynku kontraktów terminowych szczególnie ważne z powodu dużej dźwigni finansowej, która potrafi zwielokrotnić nie tylko zyski, ale też bardzo szybko uszczuplić kapitał.
Futures na WIG20 – przebicie wsparcia
Zwolennicy analizy technicznej bardzo cenią silne trendy, a taka była właśnie trwająca jeszcze w końcu 2008 roku bessa. Wówczas bowiem większość sygnałów okazuje się trafna. Przyjrzyjmy się przykładowej transakcji. W połowie września 2008 roku kurs kontraktów na WIG20 przebił wsparcie, jakim był lipcowy dołek (2408 pkt). Był to jednoznaczny sygnał otwarcia krótkiej pozycji, tym bardziej że ruch ten był zgodny z wielomiesięcznym trendem spadkowym. Załóżmy, że przykładowy inwestor otworzył krótką pozycję po kursie 2364 pkt. Kolejne dwa tygodnie wystawiły jednak jego nerwy na próbę, ponieważ pod koniec września notowania powróciły ponad przebite wcześniej wsparcie. Zgodnie jednak z analizą techniczną, powrót ponad wsparcie nie jest równoznaczny z przekreśleniem wcześniejszego sygnału – do tego potrzebne byłoby przebicie poziomu oporu lub spełnienie reguły, o której mowa w następnym przykładzie. Inwestor zdecydował się zatem trzymać krótką pozycję i czekać na rozwój wypadków. Decyzja okazała się słuszna, ponieważ wkrótce powróciły spadki. Październik przyniósł gwałtowną wyprzedaż. Gdyby inwestor zamknął pozycję wraz z pierwszym silnym odbiciem (pod koniec października), to mimo że nie udało mu się „złapać dołka”, zarobiłby prawie 600 pkt, czyli w przeliczeniu na każdy kontrakt – 6000 zł (wstępny depozyt zabezpieczający wynosił w tym przypadku około 2,4 tys. zł).
Futures na WIG20 – fałszywy sygnał
Nie zawsze sygnał płynący z analizy technicznej okazuje się trafny. Wówczas kluczowe jest szybkie ucięcie niebezpiecznie rosnących strat. Jako przykład weźmy pod uwagę sytuację z połowy 2007 roku. W połowie sierpnia 2007 r. kurs kontraktów na WIG20 przebił dołek z połowy maja (3434 pkt), dając tym samym sygnał do otwarcia krótkiej pozycji. Hossa była jednak uparta – po krótkiej przecenie notowania zaczęły powracać do trendu wzrostowego. Jeżeli inwestor, który otworzył krótką pozycję, nie zadowolił się skromnym zyskiem z pierwszych dwóch dni po realizacji transakcji, stanął w obliczu ruchu przeciwnego do swoich oczekiwań. Gdyby trzymał krótką pozycję wbrew rynkowi, mogłoby to się skończyć dramatycznymi stratami. W ciągu kolejnych dwóch miesięcy kurs wzrósł o około 15 proc., co ze względu na dźwignię finansową mogłoby oznaczać nawet kilkudziesięcioprocentowe straty. Kiedy zatem inwestor powinien zamknąć feralną krótka pozycję? W tym przypadku sprawdziła się prosta reguła mówiąca, że z rynku należy się wycofać, jeżeli kurs wzrósł powyżej przebitego wcześniej wsparcia o więcej punktów, niż początkowo spadł po przełamaniu tego wsparcia. W tym przypadku początkowa zniżka po przebiciu majowego dołka wyniosła 169 pkt, tak więc krótką pozycję należało zamknąć po późniejszym wzroście powyżej 3603 pkt.