Masowe zwolnienia pracowników handlowych, protesty zarówno pracowników, jak i pracodawców oraz próby ominięcia wymogów zbyt szybko rosnącej płacy minimalnej. To koniec eksperymentu prezydenta Korei Południowej z drastycznym wzrostem najniższych płac” – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Trudno znaleźć lepszy przykład sukcesu gospodarczego na świecie niż Korea Południowa. Ciągły wzrost PKB przez 20 lat związany jest z niskim długiem publicznym i wysoką nadwyżką na rachunku obrotów bieżących, utrzymywaną od ponad dekady. Ponadto Seul szczyci się światowymi liderami w branży motoryzacyjnej i elektroniki użytkowej, a także niezwykle wysokimi wydatkami na badania i rozwój, co znacznie zwiększa szanse na długoterminowy dobrobyt.
Jednak nawet tak silna i dobrze zarządzana gospodarka nie jest odporna na katastrofalne decyzje polityczne. Jednym z nich była obietnica kampanii na rzecz podniesienia płacy minimalnej. Prezydent Moon Jae-in, który ubiegał się o prezydencję, poszedł po władzę, zapewniając, że najniższa płaca wzrośnie o około 55% w ciągu zaledwie trzech lat. Podobne stopy wzrostu obiecują rządzący w Polsce.
Każdy ma zarobić co najmniej 10 tysięcy złotych.
Po impeachmencie i skazaniu na wieloletnie więzienie byłego prezydenta Korei, Park Geun-hye w 2017 roku. Księżyc miał szeroko otwarte drzwi do Błękitnego Domu. Niestety lewicowy kandydat popełnił kardynalny błąd i mimo zdrowego rozsądku, a nawet chłodnej kalkulacji politycznej, obiecał, że uniemożliwi to. Chciał podnieść minimalną stawkę godzinową z 6,47 tys. do 10 tys. wygranych do 2020 roku, czyli do równowartości mniej niż 9 dolarów amerykańskich (poziom znacznie wyższy niż w USA).
Według szacunków obejmujących oczekiwany wzrost płac w całej gospodarce, płaca minimalna wyniosłaby około 70 proc. mediany i 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli najwyższe w OECD. Protesty Federacji Mikroprzedsiębiorców, której 92 proc. badanych członków w połowie 2017 r. sprzeciwiało się tak drastycznemu wzrostowi płac, były bezcelowe. Jednak głosy rozsądku i wyrzutów sumienia pochodziły nie tylko z Polski, ale także z zagranicy.
MFW, OECD i państwowy think-tank ostrzegały przed katastrofalną polityką
Wkrótce po podjęciu decyzji o podniesieniu najniższego wynagrodzenia o 16 procent w 2018 r. głos zabrał Międzynarodowy Fundusz Walutowy. W listopadzie 2017 roku szef misji MFW dla Korei, Tarhan Feyzioglu, powiedział, że rząd powinien znacznie spowolnić tempo wzrostu, ponieważ może to mieć negatywny wpływ na konkurencyjność i zatrudnienie w kraju.
W kolejnych miesiącach OECD negatywnie wypowiadała się również na temat decyzji Moona, sugerując, że zbyt wysokie płace minimalne mogą zaszkodzić zatrudnieniu, jeśli wyższe koszty pracy nie są związane ze wzrostem produktywności.
Nawet publiczny think-tank KDI (Koreański Instytut Rozwoju) przygotował opracowanie zatytułowane „Employment effect of Minimum Wage Increase”, w którym krytykuje szybki wzrost płac. Wskazał, że utrzymanie stopy wzrostu płac minimalnych spowodowałoby utratę 96 tys. miejsc pracy w 2019 roku i 144 tys. w 2020 roku.