Jaki początek stycznia taki cały rok?

1488

Wall Street kończyła w piątek pierwszy tydzień nowego roku, który okazał się być doskonały dla posiadaczy akcji. Powiedzenie mówi, że jaki początek stycznia taki cały styczeń, a inne, że jaki styczeń taki cały rok. Ja za bardzo bym się tym nie przejmował, bo to tylko statystyka i do tego bardzo często się nie sprawdza. Ale wierzący w to powiedzenie mieli czym się cieszyć.

Jak zwykle w pierwszy piątek miesiąca w USA opublikowany został miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy. Zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło o 148 tys. (oczekiwano 190 tys.), a w sektorze prywatnym wzrosło o 146 tys. (oczekiwano 185 tys.). Weryfikacja danych z poprzedniego miesiąca była pozytywna w sektorze pozarolniczym i negatywna w prywatnym. Stopa bezrobocia pozostała na poziomie 4,1 %.

W tle pojawiły się jeszcze dwie amerykańskie publikacje danych makro. Zamówienia w przemyśle w listopadzie wzrosły o 1,3% m/m (oczekiwano 1,1%). Grudniowy indeks ISM – usługi wyniósł 55,9 pkt. (oczekiwano 57,6 pkt.).

Rynek akcji najczęściej po publikacji raportu z rynku pracy akcji kończy dzień z niewielkimi zmianami indeksów. Tym razem sytuacja wyglądała dużo lepiej. Od początku sesji indeks szerokiego rynku S&P 500 rósł co prawda niewiele, ale mocniejszy był NASDAQ (wyraźnie czekamy na raporty kwartalne). Im bliżej było końca sesji tym bardziej rozpędzał się popyt. S&P 500 zyskał 0,7%, a NASDAQ 0,83%. Nowe rekordy oczywiście zostały ustanowione.

Sporo mówiono o obniżce podatków, która ma fantastycznie pomóc wynikom, co może bardzo dziwić. W 2017 roku kilkanaście razy sprawa obniżki podatków pomagała bykom. Została wielokrotnie zdyskontowana. Klika tygodni temu przetoczyła się dyskusja, której wynikiem było stwierdzenie, że spółki z NASDAQ tak optymalizują swoje podatki, że niewiele zyskają na obniżce podatków. Wtedy NASDAQ spadał – teraz jest najlepszym z indeksów. Gdzie tu logika?

Weszliśmy w fazę klasycznej euforii. Można powiedzieć, że na rynku panuje panika kupujących (że nie zdążą załapać się na kolejną nogę hossy). To zazwyczaj zwiastuje co najmniej większa korektę, ale wcale tak nie musi być. Zawsze w takich chwilach przypominam Alana Greenspana (były szef Fed), który w 1996 roku powiedział, że na rynku panuje „nieracjonalna przesada”. Miał rację, ale indeksy rosły jeszcze przez 4 lata, a NASDAQ zyskał 300%.

GPW rozpoczęła piątkową sesję od spadku WIG20. Należało to traktować jako próbę zrealizowania części zysków z poprzedniej sesji. Zanosiło się na ponad półprocentowy spadek WIG20, ale w końcówce sesji pomagały bykom rosnące indeksy na giełdach europejskich i w USA, co pozwoliło na doprowadzenie do niewielkiego jedynie spadku indeksu (0,14%). MWIG40 zyskał 0,24%, a SWIG80 aż 0,94%. Ten ostatni indeks od pewnego czasu potwierdza zmianę trendu na wzrostowy.

Piątkowa sesja konsolidacji w niczym nie zmienia obrazu technicznego naszego rynku. Sygnały kupna obowiązują, a wybicie WIG20 z flagi (potrzebne jeszcze potwierdzenie) te sygnały wzmacnia. Wzmacnia je też to, co dzieje się na rynkach rozwijających się. Owszem, GPW grozi ciągle odbezpieczony rewolwer w postaci OFE, ale zanosi się na to, że nie zagrozi w tym roku. Inaczej mówiąc indeksy powinny zyskiwać. Oczywiście o ile GPW znowu wejdzie w fazę desynchronizacji.

Zobacz:Inwestowanie w fundusze