Konkurencja na rynku usług bankowych

1131

Konkurencja na rynku usług bankowych

Konkurencja w sektorze bankowym, w przeciwieństwie do większości innych branż, jest zazwyczaj stosownie ograniczana. Szanowany bankowiec Henry Mueller, dyrektor ds. ryzyka w Citibanku, skwitował to słowami: „Nie sprzedajemy w końcu mydła”. Odwrotnie do innych usług lub produktów, w tym przypadku „więcej” niekoniecznie oznacza „lepiej”. Dla dobra wszystkich standardy dotyczące udzielania kredytów nie powinny być naginane. Należy unikać kierowania się zwierzęcym instynktem. Rywalizacji nie tyle powinno się unikać, co przyjąć do wiadomości, że jest ona niepotrzebna. Od początku swojego istnienia banki otrzymywały specjalne przywileje za pełnienie funkcji publicznej (zob. poniższy cytat). Dzisiaj odpowiedni organ rządowy wydający licencję bankową wspomaga system finansowy jako pożyczkodawca ostatniej instancji oraz reguluje funkcjonowanie banków, co jest gwarantem ich legalności. Przekonanie rynków pieniężnych, że banki są „zbyt duże, by upaść”, wiąże ich funkcjonowanie z ryzykiem rządu, który z założenia musi dotować koszty finansowania banków. To daje bankom, przynajmniej w pewnym stopniu, monopolistyczną pozycję na rynku. Możliwa alternatywa, to znaczy ogólnodostępne darmowe usługi bankowe, była jedynie historycznym eksperymentem, który nie gwarantował samowystarczalności.

Kolejnym powodem ograniczania konkurencji jest rozmiar banków i ich udziały w rynku. Indeks Herfindahl-Hirschman, popularny miernik konkurencji wewnętrznej, wskazuje na to, że wiele krajów posiada wysoki poziom koncentracji środków w bankach (patrz: wykres poniżej). W Stanach Zjednoczonych, gdzie imperium pieniądza od zawsze budziło resentymenty polityczne, rezultatem było utworzenie systemu bankowości jednostkowej. Ale nawet pomimo niesamowicie rozbudowanej sieci banków, to największe banki z siedzibą w centrach finansowych (np. Bank of America i inne) coraz bardziej dominują na rynku. Ideologiczne tendencje liberalistyczne były odzwierciedleniem wiary polityki państwowej w „zdrową konkurencję”. Świadoma deregulacja napędzała wolną konkurencję. To własność prywatna rozpala w bankach zarzewie rywalizacji. By przyciągnąć kapitał bankowy, banki muszą generować satysfakcjonujące stopy zwrotu dla akcjonariuszy, które z kolei pochodzą głównie z działań konkurencyjnych na rynku. Co prawda nie istnieje złota recepta na sukces, ale większość banków przykłada wagę do niektórych kluczowych czynników sukcesu:

  • obsługa klienta: jakość, rzetelność, szybkość i możliwość wyboru, pozwalające na ukształtowanie się lojalnych stosunków. To z kolei pozwala na uzyskanie zdrowej marży (3–5%) lub dochodów z tytułu opłat;
  • wewnętrzne podejmowanie decyzji: brak biurokracji, opieranie się na zdolności prawidłowej oceny bankowca, dobry system informowania kierownictwa (MIS);
  • efektywność: wykorzystanie aktywów (90% aktywów pracujących), uzasadnione inwestycje w  technologię informatyczną i  ograniczanie kosztów (wskaźnik kosztów operacyjnych w granicach 50–60%);
  • zarządzanie ryzykiem: wstrzymanie się od podejmowania zbytniego ryzyka i ponoszenia strat (wskaźnik strat z tytułu kredytów 1–2%).

W większości sektorów koncentracja bez chwili wahania zostałaby określona mianem monopolu. Ponieważ system bankowy jest już odpowiednio uregulowany, duży rozmiar sam w sobie nie stanowi nic złego. Przykładowo, chociaż system bankowy w Kanadzie jest skoncentrowany, pięć głównych banków prowadzi dosyć ostrą konkurencję. Z powodu oporów kanadyjskiej opinii publicznej, ewentualne fuzje są z politycznego punktu widzenia trudne, choć nie niemożliwe. Zagraniczne banki swobodnie wchodzą na rynek. W rocznym raporcie Scotiabanku za 2008 rok pojawia się już słowo „rywale” (choć tylko pięć razy). Koncepcja bankowości użyteczności publicznej sprawia, że banki mogą konkurować w zakresie dozwolonym przez rozważne regulacje, ale muszą kierować się interesem udziałowców i dobrem ogółu społeczeństwa.

Przywileje specjalne

W 1826 roku system bankowy w Anglii stał się liberalny, ponieważ wszystkie przedsiębiorstwa i stowarzyszenia zyskały prawo do wystawiania weksli płatnych na żądanie. Liberalizacja miała jednak bardzo ograniczony zasięg, ponieważ nowe prawo rozciągało się jedynie na odległość 65 mil w promieniu Londynu. Na nowych bankach, w przeciwieństwie do Bank of England, ciążyła ponadto presja nieograniczonej odpowiedzialności. W ten sposób utrzymano monopol jednego banku w Londynie i okolicach, a wolna konkurencja możliwa była wyłącznie na pozostałych
obszarach kraju.

Murray Rothbard, The Mystery of Banking (2008), s. 182–183