Manipulowanie rynkiem staje się globalne

993

W świecie odpowiedzialnym za politykę gospodarczą manipulacje na rynku stają się standardową procedurą operacyjną. Dzisiaj wszyscy obserwują chińskie próby poradzenia sobie z pęknięciem ogromnej bańki na giełdzie. Wiodące gospodarki zachodu robią prawie dokładnie to samo – z wyjątkiem tego, że ich manipulacje dostosowują się do różnych kostiumów.

Weźmy luzowanie ilościowe (QE), po raz pierwszy zastosowane w Japonii na początku tego stulecia, następnie po 2008 r. W Stanach Zjednoczonych, następnie w Japonii (na początku 2013 r.), A teraz w Europie. We wszystkich tych przypadkach QE jest w zasadzie agresywną próbą manipulowania cenami aktywów. Odbywa się to przede wszystkim poprzez bezpośrednie zakupy długoterminowych państwowych papierów wartościowych przez bank centralny, co prowadzi do obniżenia długoterminowych stóp procentowych, co z kolei zwiększa atrakcyjność akcji.

Jest jednak dyskusyjne, czy QE jako sposób manipulowania rynkami osiągnął swój cel – to znaczy dać impuls gospodarkom dotkniętym kryzysem i uzależnionym od aktywów. Ożywienie obecnie zachodzące w krajach rozwiniętych jest niezwykle anemiczne. Nie powstrzymuje to jednak władz przed podejmowaniem takich prób.

Banki centralne bronią tych prób i ogłaszają niepotwierdzoną tezę, że gdyby nie stosowały QE, byłoby jeszcze gorzej. Również w tym przypadku trudno jest ocenić, zwłaszcza że rynki spuchnięte z powodu manipulacji stanowią nowe zagrożenie dla niestabilności finansowej.
Manipulujące działania Chin są nie mniej oczywiste. W odpowiedzi na 31-procentowy spadek CSI 300 (wspólny wskaźnik akcji na giełdach w Szanghaju i Shenzhen) w porównaniu do rekordowo wysokiego poziomu z 12 czerwca – osiągniętego po wzroście o 145 procent. w ciągu ostatnich 12 miesięcy – lokalny nadzór zaczął energicznie starać się ograniczyć redukcję tego wskaźnika.

Oficjalne ruchy obejmują cały zakres działalności, w tym dostarczanie 480 mld USD przez rząd (za pośrednictwem China Securities Finance Corporation) rynku akcji, organizowanego przez duże firmy maklerskie o wartości 19 mld USD. oraz nieograniczoną obietnicę Chińskiego Banku Ludowego (LBC), że wykorzysta swój bilans do wspierania cen akcji. Ponadto zawieszono ponad 50% wymiany handlowej. akcje notowane (dotyczy ponad 1400 z 2800 akcji dopuszczonych do obrotu).

W przeciwieństwie do manipulacji na rynku, która jest możliwa poprzez działanie w sposób cykliczny za pośrednictwem banków centralnych, Western QE, jego chińska wersja jest bardziej bezpośrednio ukierunkowana na niespokojny rynek – w tym przypadku na giełdę. Co ważne, QE jest podejściem w dużej mierze reaktywnym, koncentrującym się na rozpoczęciu ożywienia na rynkach, które ucierpiały w trudnej sytuacji, a także w gospodarkach, które właśnie upadły. Bardziej proaktywne podejście chińskie przypomina próbę złapania spadającego ostrza noża, czyli powstrzymania swobodnego spadania na rynku.

Istnieje kilka innych istotnych różnic między manipulacjami na rynku w Chinach i na Zachodzie. Po pierwsze, chińskie władze wydają się mniej koncentrować na ryzyku systemowym, jakie te środki stanowią dla realnej gospodarki. W Chinach jest to uzasadnione; efekt bogactwa działa tam znacznie mniej, ponieważ konsumpcja prywatna wynosi tylko 36 procent. PKB, tj. Około połowa jego udziału w PKB krajów takich jak USA, w większym stopniu zależy od zamożności mieszkańców.

Ponadto silny wzrost wyceny chińskich akcji był w większości bardzo krótkotrwały. Prawie 90 procent wzrostu CSI 300 odnotowanego w ciągu ostatnich 12 miesięcy nastąpiło w ciągu siedmiu miesięcy po rozpoczęciu (w listopadzie 2014 r.) Transgranicznych przepływów inwestycyjnych przez tzw. Shanghai-Hong Kong Connect. W rezultacie spekulanci nie mieli wystarczająco dużo czasu, aby zrealizować osiągnięte zyski kapitałowe i mieć trwały wpływ na oczekiwany kierunek działania. Nawiasem mówiąc – Shanghai-Hong Kong Connect to program, w ramach którego inwestorzy na każdej z tych giełd mogą, za pośrednictwem lokalnych brokerów i lokalnych izb rozliczeniowych, handlować akcjami wymienionymi na drugiej giełdzie.

Po drugie, reformy pokryzysowe na Zachodzie były zwykle taktyczne, koncentrując się raczej na naprawianiu błędów na uznanych rynkach niż na wspieraniu rozwoju nowych. Jednak w Chinach reformy przeprowadzone po bańce mają bardziej strategiczne cele – a to dlatego, że załamanie na giełdzie ma ważne implikacje dla reform rynku kapitałowego, które są uważane za kluczowe dla rządowej strategii strukturyzacji gospodarki. W wysiłkach Chin na rzecz promowania bardziej zróżnicowanych warunków finansowania działalności gospodarczej ważne miejsce zajmuje rozwój bezpiecznych i stabilnych rynków akcji i obligacji, które od dawna przytłaczają bankocentryczny system pośrednictwa kredytowego. Pęknięcie bańki giełdowej stawia te aspiracje pod dużym znakiem zapytania.

Ponadto, kładąc nacisk na poprawę regulacji, a tym samym utrzymanie stóp bazowych znacznie powyżej straszliwego poziomu zerowego, Ludowy Bank Chin jest w rzeczywistości lepszy niż inne banki centralne przygotowane do utrzymania kontroli nad polityką pieniężną i niezaangażowania się w niekończącą się podaż płynność uzależniająca od spuchniętych rynków. Wreszcie, działania Chin, które – w przeciwieństwie do Zachodu – są ukierunkowane konkretnie na akcje, minimalizują ryzyko zaraźliwych chorób finansowych spowodowanych rozlewem płynności na inne rynki aktywów.
Duża część chińskiego krajowego rynku akcji jest nadal zamknięta, więc trudno jest wiedzieć, kiedy skończy się instynkt korekty zwierząt. Chociaż rząd zgromadził znaczną ilość amunicji, aby ograniczyć wzrost spektakularnej bańki, jest to silnie wspierane przez spekulacyjny popyt. W ciągu 12 miesięcy (do końca czerwca) udział zakupów akcji finansowanych z pożyczek od brokerów (finansowanie marżowe) w całkowitej kapitalizacji krajowego rynku akcji wzrósł trzykrotnie. Należy to tutaj wyjaśnić

finansowanie marżowe to praktyka, która pozwala inwestorom kupować papiery wartościowe na pożyczkę od brokera. Marża to różnica między wartością rynkową tych akcji a pożyczką od brokera.

Chociaż po rekordowo niskich danych z 8 lipca chińskie akcje początkowo wzrosły o 14 procent. ich rozpad 27 lipca, o 8,5 procent, sugeruje, że może to być tylko tymczasowa ulga. Prawdopodobieństwo opóźnień w wyniku przymusowego zadłużenia w wyniku wezwań do uzupełnienia depozytów sugeruje, że istnieje możliwość dalszych spadków, które zostaną uruchomione po wznowieniu handlu.

Ogólnie rzecz biorąc, nie ma wątpliwości, że w Chinach – podobnie jak w Japonii, USA i Europie – manipuluje się tym samym powodem: niebezpieczeństwem spowodowanym przez nadmierne bańki aktywów. Za każdym razem, gdy nadzorcy i architekci polityki gospodarczej – nie wspominając o przywódcach politycznych – pomijają moment, w którym należy przestać tolerować ekscesy rynkowe. W zglobalizowanym świecie, w którym dochody z pracy znajdują się pod ciągłą presją, sfery polityczne nie są w stanie oprzeć się pokusie syreny śpiewającej na rynkach aktywów, co uważane jest za cud wzrostu.

Bańki spekulacyjne są widoczną manifestacją tej pokusy. Kiedy pękają – i zawsze pękają – staje się jasne, że dobrobyt był iluzją, a pilne działania – i pozornie logiczne – stają się obronną taktyką manipulacji na rynku.

To wielka ironia manipulacji: im bardziej jesteśmy zależni od rynków, tym mniej im ufamy. Nie trzeba dodawać, że jest to daleka droga od „niewidzialnej ręki”, na której opiera się efektywność rynku. Twierdzimy – podobnie jak Adam Smith – że bezosobowe rynki zapewniają najbardziej efektywną alokację ograniczonego kapitału. Jednak naprawdę chcemy, aby rynki działały tylko na naszych warunkach.