We wtorek przed pobudką w USA rentowności 10. letnich obligacji amerykańskich spadały, więc wsparcie dla obozu niedźwiedzi zmalało. Przyglądano się przede wszystkim raportom kwartalnym spółek, ale obserwowano też publikowane we wtorek dane makro.
Dane makro będą miały zdecydowanie mniejsze znaczenie niż wyniki spółek. Indeks zaufania konsumentów podawanego przez Conference Board wyniósł 128,7 pkt. (oczekiwano spadku ze 127,7 na 126 pkt.
Żadnego znaczenie nie miały dane z rynku nieruchomości: raport S&P/Case-Shiller o cenach domów w lutym (wzrosły o 6,8% r/r, oczekiwano 6,3%), a raport o cenach domów publikowany przez FHFA (też dla lutego) pokazał, że indeks wzrósł o 0,6% m/m (oczekiwano 0,5% m/m). Sprzedaż nowych domów w marcu wzrosła o 4% (oczekiwano wzrostu o 2% m/m).
Interesujące było to, że po wejściu Amerykanów do gry rentowności obligacji ruszyły na północ i znowu, podobnie jak w poniedziałek, zaczęły atakować poziom 3%. Tym razem jednak gracze na rynku akcji wydawali się tym nie przejmować, bo indeksy rozpoczęły sesje od zwyżek. Szybko jednak do gry weszła podaż.
Wyniki Alphabet (Google) niespecjalnie spodobały się inwestorom – akcje taniały, bo spółka ma znacznie zwiększyć wydatki inwestycje. Ten spadek pociągnął za sobą wszystkie spółki określane mianem FAANG. Poza tym akcje Caterpillar taniały, bo zarząd zapowiedział, ze wyniki pierwszego kwartału, były wyjątkowe. Akcje Lockheed Martin i 3M z powodu prognoz na kolejne kwartały.
Co prawda rentowność obligacji cofnęła się spod poziomu 3%, ale jednak kosmetycznie rosły, co też się graczom nie podobało. Okazało się, że wszystko, co tylko się dało było interpretowane na niekorzyść obozu byków. Dość nieoczekiwanie doszło do przeceny.
Na dwie godziny przed końcem sesji NASDAQ tracił ponad dwa procent, a S&P 500 prawie dwa procent. Pozostawała końcówka, w której po takiej dziwnej przecenie należało oczekiwać ataku byków. Owszem, pojawił się, ale był niezwykle słaby i doprowadził do niewielkiego jedynie odrobienia strat. S&P 500 stracił 1,34%, a NASDAQ 1,7%. W sezonie (niezłych) raportów kwartalnych takie zachowanie giełd sygnalizuje słabą kondycję rynku akcji.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję od błyskawicznego i sporego wzrostu indeksów. ale już przed południem WIG20 zaczął się osuwać. Trwało to krótko, bo po pobudce w USA indeksy znowu ruszyły na północ. Daleko jednak nie dotarły, a dość szybko indeks wyłamał się dołem ze stabilizacji. Potem wyłamywał się z kolejnych schodków, aż wreszcie dotarł do poziomu neutralnego.
Końcówka sesji była już jedną wielką wyprzedażą. Wystarczyło, że indeksy na Wall Street po początkowym wzroście wróciły do poziomu neutralnego, żeby u nas podaż nacisnęła. Takiej wyprzedaży nie było na innych giełdach europejskich. WIG20 stracił 0,98%. Można powiedzieć, że GPW przewidziała problemy Wall Street.