Nasz umysł nie jest w stanie efektywnie przetworzyć wszystkich danych, które moglibyśmy mu dostarczyć. Nadmierna liczba informacji czasami wręcz zakłóca logiczne wnioskowanie.
Co wpływa na kurs akcji? Cena, po jakiej posiadacze skłonni są sprzedać swój udział, a nabywcy chcieliby go odkupić. Od czego zależą oferowane ceny kupna i sprzedaży? Od wyników finansowych firmy, aktualnych wskaźników przedsiębiorstwa (P/E, P/BV, ROA, ROE…), perspektyw spółki, tendencji w branży, możliwych zmian w ustawodawstwie, kursów walut, wskaźników ekonomicznych (PKB, bilans handlowy), działań podejmowanych przez akcjonariuszy i zarząd… i wielu innych czynników. Może powyższy przykład nie jest wyrafinowany, ale pokazuje, ile różnych informacji może mieć wpływ na losy giełdowej spółki.
Informacja stała się w dzisiejszych czasach bardzo cennym towarem. Istnieją wyspecjalizowane firmy, które zajmują się zbieraniem, przetwarzaniem i prezentowaniem informacji w skondensowanej formie.
Powszechną praktyką stało się na przykład przygotowywanie kalendarium nadchodzących wydarzeń. Choć nie wszyscy ulegają ich urokowi, to jednak takie zbiorcze „przypominacze” cieszą się w pewnych kręgach dużą popularnością. Profesjonalne komentarze bardzo często odnoszą sytuację na naszej warszawskiej giełdzie do wydarzeń na przykład zza oceanu. Małe wahnięcia inflacji, PKB czy bilansu handlowego USA przenoszą się przez globalny system finansowy na nasz prowincjonalny rynek.
Jeśli chcemy trzymać rękę na pulsie, to nie powinniśmy kłaść się spać. Pomijając fakt, że rynek działa 24 godziny na dobę (Europa, USA, Japonia), to analiza informacji dla jednego tylko rynku powinna nam zająć większość dostępnego czasu w ciągu dnia. Pojawia się pytanie, czy gonitwa za informacją ma sens? Dzisiaj napiszę o badaniach na ten temat.
W jednym z poprzednich artykułów niniejszej serii pisałem już o tym, co zgrabnie podsumował szef dużego funduszu inwestycyjnego w Wielkiej Brytanii: „Informacji jest ogrom. Jesteś w stanie znaleźć dane, które potwierdzą prawie dowolny pogląd lub tezę. Tylko od ciebie zależy, czy będziesz świadom swojej zniekształcającej tendencji, pojawiającej się przy poszukiwaniu informacji i czy będziesz wystarczająco rzetelny w ocenie napływających sygnałów”.
Uwaga ta dotyczyła naszej ludzkiej skłonności do stronniczego wyszukiwania informacji. Napływające wiadomości odsiewamy zazwyczaj tak, żeby znaleźć potwierdzenie naszych domysłów. W ten sposób przestajemy obiektywnie analizować rynek. W tym artykule będzie o kolejnych aspektach relacji inwestor-informacja.
Pewność wzrasta, dokładność nie
W obecnych czasach możemy zdobyć więcej informacji, niż jesteśmy w stanie efektywnie przetworzyć. Ponad 30 lat temu Paul Slovic i Barnard Corrigan przeprowadzili badanie nad osobami obstawiającymi w wyścigach konnych. W zależności od wariantu eksperymentu osoby badane miały do dyspozycji pięć, dziesięć, dwadzieścia lub czterdzieści informacji o uprzednich dokonaniach koni biorących udział w wyścigu. W każdym z wariantów badani byli proszeni o wytypowanie zwycięzcy oraz określenie poziomu pewności, z jakim dokonują tego wskazania. Wyniki eksperymentu zaprezentowane są na wykresie.
Slovic i Corrigan stwierdzili, że wzrost ilości dostępnych informacji zwiźkszył trafność podejmowanych decyzji u niektórych badanych. Innym osobom jednak zdecydowanie obniżył skuteczność, a dla trzeciej jeszcze grupy nie miał wpływu na wyniki typowań. Podsumowując wyniki badań, należy stwierdzić, że choć wraz ze wzrostem liczby dostępnych informacji stajemy się coraz bardziej pewni naszych decyzji, to wcale nasze decyzje nie stają się trafniejsze. Badaczom, niestety nie udało się stwierdzić komu „sytość informacji” pomaga, a komu przeszkadza.Oczywiście rynki finansowe to nie wyścigi konne, jednak problemy pojawiające się w momencie podejmowania decyzji czynią te dwie dziedziny podobnymi. Do przełożenia wyników powyższego badania na giełdę trzeba podejść z dystansem. Warto jednak zastanowić się, czy zawsze powinniśmy zabiegać o jak największą liczbę newsów i danych do przeanalizowania. Mnogość informacji nie zawsze musi ułatwić nam podjęcie trafnej decyzji inwestycyjnej.
Najlepiej zdecydować się na kilka podstawowych wskaźników lub typów informacji, na których będziemy opierać decyzje i w miarę konsekwentnie trzymać się podjętego schematu działania.
Sześciopak piwa w służbie ekonomii
Zniekształcający wpływ dodatkowych informacji na racjonalne myślenie pokazał Itamar Simonson. Podzielił badanych na dwie losowo dobrane grupy. Zadanie, które przedstawił badanym z pierwszej grupy, dotyczyło ich preferencji. Mianowicie mieli wybrać jeden z dwóch następujących sześciopaków piwa:
Sześciopak A: Cena: 1,8 USD, jakość: 50.
Sześciopak B: Cena: 2,6 USD, jakość: 70.
Gusta osób badanych podzieliły się w tym przypadku mniej więcej po połowie. Drugiej grupie Simonson dodał trzecią możliwość. Wachlarz możliwych wyborów wyglądał teraz następująco:
Sześciopak A: Cena: 1,8 USD, jakość: 50.
Sześciopak B: Cena: 2,6 USD, jakość: 70.
Sześciopak C: Cena: 1,8 USD, jakość: 40.
Teoretycznie dodanie wariantu C nic nie zmieniło. Sześciopak C jest w tej samej cenie co lepsze jakościowo piwo z zestawu A, a więc nie powinno wpływać na nasze wybory. Piwo C nie powinno być w ogóle wskazywane.
Faktycznie osoby badane nie decydowały się w ogóle na sześciopak C. Niemniej ich preferencje co do wyboru wariantu A bądź B nie były takie same, jak w pierwszej grupie. Zdecydowana większość osób wybrała w drugim etapie badania sześciopak A, natomiast piwo B cieszyło się mniejszym powodzeniem.
Doświadczenie przeprowadzone przez Simonsa nie wskazuje bezpośrednio, że nadmiar informacji pogarsza nasze wybory (wedle jakich kryteriów mielibyśmy stwierdzić, czy wybór A jest lepszy od B bądź odwrotnie?). Niemniej wyraźnie daje nam do zrozumienia, że dodanie bezwartościowej lub nieistotnej informacji może znacząco wpłynąć na nasze preferencje. Zmiana preferencji niekoniecznie musi pójść w pożądanym przez nas kierunku.
Choć przykład, na którym oparliśmy rozważania, dotyczył sześciopaków piwa, jednak dość łatwo wyobrazić sobie identyczną sytuację, w której mamy do wyboru spółki giełdowe. Zamiast ceny mamy do dyspozycji wskaźnik Cena/Zysk, a zamiast jakości piwa, dysponujemy na przykład wskaźnikiem Cena/Wartość księgowa.
Podświadomie dokonujemy analizy porównawczej
Jak powyższe wyniki eksperymentu wyjaśniane są przez naukowców? Otóż, według nich, prawdopodobnie przeprowadzamy w głowie przyspieszoną analizę porównawczą możliwych wariantów. I tak mając do wyboru tylko dwa sześciopaki, zauważamy, że oba mają po jednej zalecie i jednej wadzie (np. sześciopak A dostaje plusa za cenę, ale minusa za jakość). W ten sposób rozumując, dochodzimy do wniosku, że liczba plusów i minusów w obu przypadkach równoważy się. Mając do wyboru dwa równie dobre warianty, nasze preferencje rozkładają się w miarę proporcjonalnie między nimi.
W przypadku gdy dodajemy trzecią – nieatrakcyjną – możliwość, proces analizy przebiega trochę inaczej. Otóż wariant A zbiera dwa plusy (za lepszą jakość od sześciopaku C i niższą cenę od sześciopaku B) oraz jednego minusa (za gorszą jakość od piwa B). Z dwóch plusów i jednego minusa dostajemy w podsumowaniu jednego plusa. Wariant B natomiast zbiera dwa plusy (za lepszą jakość piwa niż w wariantach A i C) oraz dwa minusy (za wyższą cenę od obu konkurentów). Otrzymane w ten sposób dwa plusy i dwa minusy równoważą się.
Przeprowadzając podświadomie tego typu analizę porównawczą, dochodzimy do wniosku, że wariant A oceniony na jednego plusa jest lepszy od wariantu. Wnioski z przeprowadzonego podświadomie rozumowania są jasne: sześciopak A jest lepszy od sześciopaka B. Tak na marginesie dodam, że wariant C w tego typu analizie porównawczej otrzymuje ocenę minus jeden.
Z dotychczasowych rozważań na temat ludzkich wad oraz czyhających na inwestora pułapek mentalnych dość jednoznacznie wynikało, że najlepszym sposobem uchronienia się przed nimi jest stosowanie żelaznej logiki oraz racjonalizmu. Właściwie przeciwko większości wad opisanych w poprzednich artykułach (nadmierny optymizm, iluzoryczne poczucie kontroli, wpływ grupy, tendencyjność w doborze danych, nadmierna pewność osądów) należało wytoczyć działa zimnej krwi oraz racjonalizmu. Niemniej czasem…
Logika płata figle
Przykład z sześciopakami pokazuje, że choć logika przy niektórych naszych skłonnościach zubażających portfele była dobrym rozwiązaniem, to sporadycznie może być przyczyną podejmowania bezsensownych decyzji. Przeprowadzenie z pozoru logicznej analizy porównawczej prowadzi czasem, jak widać, do nie do końca racjonalnych wniosków.
Psychologia rzadko kiedy daje proste odpowiedzi. Jeśli ktoś szuka złotej recepty na inwestowanie, to wyniki badań przeprowadzanych przez psychologów zajmujących się giełdą na pewno takiej recepty nie dostarczą. Naukowcy jedynie mogą wskazać obszary, w których jako inwestorzy powinniśmy być ostrożni.
Trudno wskazać sposób, dzięki któremu ustrzeżemy się przed bezsensem naszego racjonalizmu. Psychologia to nie matematyka. Giełda chyba też nie do końca oparta jest na matematycznych regułach. W logice wszystko jest konkretne i stałe, a cząstką człowieka jest zmienność. Czasami mamy ochotę na herbatę, czasami na miętę. Tak już jest. Zamiast na to narzekać, warto spojrzeć na naszą zmienność jak na elastyczność. Elastyczność pozwala nam przetrwać lub odnaleźć się w najróżniejszych i najtrudniejszych sytuacjach.
Podobnie w przypadku giełdy. Choć w kontekście wielu ludzkich przypadłości najlepszym lekiem jest rozum, to jednak lekarstwo to ma też wady. Nam, inwestorom, potrzeba odpowiedniej elastyczności. Musimy czuć lub wiedzieć, kiedy nasze postępowanie jest przeintelektualizowane i kiedy zdać się na chłopski rozum. Proste i nieskomplikowane myślenie podparte przeczuciami też ma rację bytu na giełdzie.
Nie tłumacz się
Badanie Simonsona doczekało się licznych powtórzeń. Wersje z wyborem przeróżnych towarów (w tym akcji) potwierdziły poczynione przez Simonsona spostrzeżenia. Niektórzy naśladowcy rozwinęli trochę zaproponowany schemat doświadczenia. Ciekawym rozszerzeniem eksperymentu jest wersja, w której uczestnicy proszeni są o uzasadnienie swojego wyboru. Chodzi o to, że badani mają nie tylko wybrać wariant, ale podać także powody, dla których podejmują daną decyzję.
Dla pierwszego etapu, w którym są dwa sześciopaki do wyboru, rozbudowanie doświadczenia nie spowodowało zmian. Nadal gusta osób badanych rozkładały się mniej więcej równomiernie. Zauważalna zmiana pojawiła się w drugim etapie, czyli w tym, w którym osoby stawały przed wyborem trzech produktów. Konieczność uzasadnienia wyboru spowodowała, że jeszcze więcej badanych decydowało się na piwo A, natomiast sześciopak B cieszył się już bardzo nikłym powodzeniem. Wariant C nadal nie był wybierany.
Można na tej podstawie spróbować wyciągnąć dość ryzykowny wniosek. Otóż, jeśli w niejednoznacznej sytuacji nakłaniamy kogoś do dokonania wyboru i uzasadnienia go w sposób świadomy i racjonalny, możemy spowodować, że podjęta decyzja będzie mniej racjonalna. Chcąc usystematyzować i zracjonalizować działanie, osiągamy odwrotny efekt.\
Opisany mechanizm jest chyba znany większości z nas. Jeden z brytyjskich analityków napisał kiedyś, że w momencie w którym w jego firmie wprowadzono wymóg pisemnego uzasadniania podejmowanych decyzji inwestycyjnych, zupełnie zmieniły się stosowane strategie i preferencje. Podejmowanie decyzji „na czuja” nie miało już racji bytu. Firma dość szybko wycofała się Jedynym ich efektem było kupowanie tych akcji, których wybór łatwiej było uzasadnić, a nie tych papierów, które przynosiły większe zyski. Zasada maksymalizacji zysku poległa w boju z obawy przed publicznym bronieniem swoich racji.
Ach jak mądrze wybrałem
Jako ciekawostkę warto dodać, że w licznych późniejszych badaniach okazało się, że ważny jest moment, w którym dowiadujemy się, że mamy podać powody podjęcia danej decyzji. Jeśli przed dokonaniem jakiegoś wyboru zostajemy poinformowani, że będziemy musieli go uzasadnić, to podawane przez nas argumenty będą zazwyczaj wyważone i w miarę obiektywnie dobrane. Jeśli zaś podejmiemy już jakąś decyzję i dopiero po fakcie zostaniemy poproszeni o jej umotywowanie, to możemy mieć problem z rzetelnym i obiektywnym uzasadnianiem.
Okazuje się, że w tym drugim przypadku zdecydowanie bardziej staramy się udowodnić, że nasza decyzja była słuszna. Zapominamy o wątpliwościach, jakie mieliśmy przed podjęciem decyzji. Choć często jest tak, że w momencie dokonywania wyboru nie jesteśmy pewni, co zrobić, to chwilę po podjęciu decyzji nasze przekonanie o słuszności dokonanego wyboru wzrasta.
Opisane zachowanie wydaje się bez sensu. Jednak większość ludzi tak postępuje. Warto więc zdać sobie sprawę, że tak prawdopodobnie jest też z nami, i czasami zastanowić się, czy obiektywnie patrzę w przeszłość.
Wicher silne drzewa głaszcze
Podsumujmy rozważania. Po pierwsze, nie zawsze warto pędzić za każdym newsem. Dużo nie znaczy lepiej. Wydawałoby się, że dodatkowe dane podnoszą jakość podjętej przez nas decyzji. Niestety, czasami jest wręcz odwrotnie. Zdarza się, że dodatkowe informacje zaburzają racjonalny tok rozumowania.
Po drugie, w niepewnych sytuacjach, a więc na przykład w środowisku giełdowym, większa ilość dostępnych informacji zwiększa zaufanie do podjętej decyzji. Wydaje się nam, że podejmując decyzję w oparciu o dużą liczbę danych, robimy to lepiej, niż gdybyśmy mieli ich mniej. Otóż prawda jest taka, że wzrasta nasza pewność, ale trafność decyzji niekoniecznie.
Trzecia sprawa dotyczy uzasadniania dokonanych wyborów. Jeśli już musimy to robić (choć na giełdzie nie zawsze jest to najlepszy pomysł), to starajmy się przygotować rzetelne argumenty przed podjęciem decyzji. Po fakcie będzie znacznie trudniej obiektywnie uargumentować podjętą decyzję.
W normalnym niegiełdowym życiu na pewno czujemy się lepiej, mając duży zasób wiedzy. Świat dzięki temu wydaje się mieć więcej sensu. Na giełdzie warto jednak czasem do zdobywania informacji nabrać dystansu. Niekoniecznie musimy biegać za każdą nowinką i codziennie spędzać pół dnia na rozszyfrowywaniu depesz napływających z agencji informacyjnych. To może mijać się z celem, którym na giełdzie jest maksymalizacja zysku.
Większość błędów postępowania, które w toku ewolucji wykształciły się w człowieku, da się złagodzić racjonalnym podejściem oraz trzymaniem emocji na wodzy. Jednak w przypadku cechującego nas pędu za informacją, dobrze jest zdać sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy. Rozum nie jest w stanie efektywnie przetworzyć wszystkich danych, które moglibyśmy zdobyć. Lepiej czasami pozwolić dojść do głosu emocjom i intuicji.
Nadmiernie sztywne trzymanie się reguł logiki obniża nasze zyski. Każdy inwestor powinien znaleźć w sobie pewną elastyczność. Dzięki niej w odpowiednim momencie powinniśmy zdać sobie sprawę, że rozum zaczyna zawodzić i trzeba posłuchać intuicji. Niestety, nie ma prostej reguły, która podpowiedziałaby nam, kiedy rozum powinien przekazać stery uczuciom.
Warto czasem posłuchać doskonałego polskiego bluesmana Tadeusza Nalepy, który śpiewa: „… wicher wieje, wicher słabe drzewa łamie, hej wicher wieje, wicher silne drzewa głaszcze…”
Kurczowe trzymanie się reguł logiki, a więc nadmiernie sztywne postępowanie na giełdzie może spowodować, że jakaś „finansowa zawierucha” nas zniszczy. Czasami trzeba umieć być elastycznym i pod naporem wiatru.