Wyjątkowość banków

940

Wyjątkowość banków

Zgodnie z tradycyjną doktryną wolnorynkową zdrowe przedsiębiorstwo powinno dążyć do maksymalizacji zysków swoich udziałowców. Jeżeli rynki działają według zasady wolnej konkurencji, zwycięzcą jest również cała gospodarka. Ryzyko, jakie podejmuje dane przedsiębiorstwo, stanowi nieodłączny element pogoni za maksymalizacją zysków, przy zachowaniu zasady optymalnej relacji ryzyka i dochodu. Biorąc pod uwagę doktrynę prawa do bankructwa, podejmowanie ryzyka leży w wyłącznej gestii właścicieli przedsiębiorstwa, którzy chcą po prostu zbierać owoce opłacalnego ryzyka handlowego. Przynosi to również korzyść ogółowi społeczeństwa (prawdą jest bowiem, że podejmowanie ryzyka podnosi poziom życia w danym kraju; zob. twórcza destrukcja). Pogląd, że banki są w pewnym sensie wyjątkiem od tej dynamiki rynku, nie jest wcale nowy. Już w XVIII wieku szkocki ekonomista i „ojciec współczesnej ekonomii” Adam Smith precyzyjnie zdefiniował meritum problemu. Wizja ożywczej „niewidzialnej ręki” rynku opierała się na konkurencyjnych przedsiębiorstwach, które działały zazwyczaj w formie jednoosobowych firm lub spółek partnerskich. Podmioty takie funkcjonowały bądź umierały dzięki podejmowaniu ryzyka własnego. Tworzyło to zdrowy system. Przeciętny Kowalski postrzegał banki jako organizmy znacznie odbiegające od tego schematu. Ponad 200 lat temu ludzie potrafili rozpoznać trzy zasadnicze różnice: 1) banki są w większym stopniu spółkami użyteczności publicznej oraz są zależne od gęstej sieci świadczeń i kosztów społecznych (współczesna ekonomia określa to zjawisko mianem efektów zewnętrznych); 2) ale potrzebują dużego dopływu kapitału, jaki mogą dostarczyć jedynie spółki kapitałowe; 3) podczas zarządzania takimi przedsiębiorstwami kierownicy wykazują naturalną skłonność do „niestarannych i rozrzutnych” zachowań.

Niestaranność i rozrzutność w postępowaniu z pieniędzmi innych osób

Jedyne sfery handlu, jakie wydają się właściwe dla spółki kapitałowej, gdzie będzie działała skutecznie bez specjalnych przywilejów [tj. w warunkach wolnej konkurencji], to obszary, na których wszystkie transakcje da się ograniczyć do tak zwanej rutyny, czyli do takiej jednorodności metod działania, która pozwalała będzie na niewielkie jedynie odstępstwa od normy lub nie będzie pozwalała na nie wcale. Pierwszą sferą tego rodzaju jest bankowość [ale i ubezpieczenia, kanały, wodociągi]. (…) Użyteczność społeczna roztropnie zarządzanych banków ma ogromny zasięg i powszechny charakter, (…) banki są bardziej użyteczne niż większość zwykłych przedsiębiorstw handlowych, (…) ale pełnienie tej roli społecznej wymaga większego zastrzyku kapitału, którego nie można pozyskać tak łatwo jak w przypadku prywatnego przedsiębiorstwa lub spółki handlowej. (…) Niestety prezesi spółek kapitałowych częściej zarządzający pieniędzmi innych ludzi niż własnymi nie będą pilnowali tych środków z taką samą niespokojną czujnością jak właściciel prywatnego przedsiębiorstwa lub wspólnicy w spółce handlowej, którzy mają czujne baczenie na swoje pieniądze. (…) Niestaranność i rozrzutność są więc, w większym lub mniejszym stopniu, nieodłącznym elementem zarządzania interesami takiej spółki.

Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, t. II, 1776, s. 229, 242–243

Rzeczywiście, w późniejszych latach wraz z rozwojem systemu bankowego oraz polityki publicznej sektor bankowy traktowany był jak obszar „specjalny” (koncepcja darmowych usług bankowych nigdy nie zyskała prawdziwego poparcia). Bankom przyznano wyjątkowe przywileje w postaci licencji bankowych oraz subwencjonowano je poprzez bezwarunkowe, choć niejednoznaczne gwarancje rządowe wynikające ze statusu „zbyt duży, by upaść”. Dodatkowo wzmocniono je ubezpieczeniem wkładów bankowych w celu ustabilizowania zobowiązań. Instytucja pożyczkodawcy ostatniej instancji jest buforem bezpieczeństwa na wypadek zaistnienia potrzeby awaryjnego finansowania. Ceną za taką ochronę było zawarcie dorozumianej umowy społecznej, która za pośrednictwem stosownych regulacji ograniczała wolność operacyjną oraz ryzykowne transakcje banków. Z czasem konieczność utrzymywania obciążenia regulacyjnego oraz jego koszty uznano za nieusprawiedliwione. Ruch liberalizacji stanowił skalkulowany zakład, według którego przyznanie bankom swobody równej innym przedsiębiorstwom być może wzbogaci gospodarki pozbawione ochrony przed ryzykiem krachu. W ten sposób banki stały się mniej wyjątkowe. Uwolnienie sektora z pęt regulacyjnych sprawiło, że szybko zaczął wzrastać jego udział w całej gospodarce (w 2006 roku banki stały się największym sektorem na indeksie giełdowym „Financial Times” Global 500). W ostatecznym rozrachunku krok ten się jednak nie opłacił. Podczas kryzysu kredytowego lat 2007–2009 podatnicy musieli słono zapłacić za zniszczenie mechanizmów kontroli. Rozwój gospodarczy został zahamowany na wiele lat. Dzisiaj banki uważane są za tak niebezpieczne dla dobrobytu społecznego, że amerykański prezes jednego z największych banków w Wielkiej Brytanii został okrzyknięty przez prasę „najniebezpieczniejszym człowiekiem na Wyspach” („The Independent”, 9 września 2010 r.). Stało się tak dlatego, że Robert Diamond, prezes Barclaysa, o mały włos nie kupił Lehman Brothers w 2008 roku na chwilę przed jego bankructwem. Gdyby transakcja doszła do skutku, społeczeństwo w Wielkiej Brytanii znalazłoby się w poważnych tarapatach z powodu gigantycznego ciężaru finansowego. Trudno sobie wyobrazić, by tak złowrogą łatkę przypięto liderowi jakiegokolwiek innego sektora. Odseparowanie gospodarki od zawirowań w sektorze bankowym jest tak trudne, że władze myślą o zakwalifikowaniu złego zarządzania bankiem do kategorii przestępstw kryminalnych (zob. poniższy cytat).

Inny rodzaj równowagi

Ścieżka sankcji karnych nie rozwiązuje sedna problemu nierozważnej bankowości. (…) Ludzie podejmują błędne decyzje biznesowe przy szacowaniu ryzyka i planowanego zwrotu. W bankach chcemy jednak wprowadzić unikalne metody równoważenia ryzyka i spodziewanych zysków, inne niż w pozostałych sektorach gospodarki. (…) Trudność dotycząca bankowości polega na tym, że niektóre relacje ryzyka i dochodu (…) mogą doprowadzić do katastrofy gospodarczej. (…) Jest bardziej prawdopodobne, że osiągniemy wymierne rezultaty, nakładając na dyrektorów banków automatyczne sankcje pozakarne.

Przewodniczący Financial Services Authority, organu nadzorczego banków brytyjskich, słowa wypowiedziane przed komisją Izby Gmin 1 listopada 2011 r.

Historia zatoczyła koło. Nie ma cienia wątpliwości – bankowość to sektor o charakterze „specjalnym”. To truizm, że bankowcy i ich interesariusze nieustannie starają się znaleźć sposób, jak wykorzystać dobrodziejstwa zdrowej bankowości, unikając jednocześnie niebezpieczeństw związanych ze złą bankowością.