Plusy i minusy strategii podążania za trendem

giełda

2908

Gra z trendem

Czy warto kupować akcje podczas korekt spadkowych? Przypomnijmy pokrótce wnioski wyciągnięte z naszych symulacji na podstawie danych historycznych: chociaż 90% przypadków korekty jest w rzeczywistości dobrą okazją do zakupu akcji, ale gdy jeden z nich przekształci się w długotrwały uparty, skutki takiej strategii mogą być opłakany.

Wskazaliśmy również, że istnieje „obóz” analityków i inwestorów, którzy ze swej natury odmawiają zakupu tanich akcji, ironicznie opisując takie zachowanie jako „łapanie spadającego noża”. Co proponują w zamian? Jedno z alternatywnych rozwiązań, tzw. Podążanie za trendem, zasadniczo przynosi efekt przeciwny do zamierzonego, wybierany przez kupujących po okazjach podczas korekty w dół.

Kupuj, gdy ceny idą w górę, a nie w dół

Chociaż trudno byłoby policzyć możliwe warianty strategii podążania za trendem, ogólna idea jest prosta – akcje należy kupować, gdy ich ceny potwierdzą trend wzrostowy (np. Przekroczenie poziomu oporu) i czas na ich sprzedaż pojawia się, gdy trend załamuje się (w wyniku przełamania poziomu wsparcia). Przynajmniej teoretycznie takie taktyki mają na celu zarabianie podczas hossy i oszczędzanie zysków z katastrofalnego wpływu hossy, np. trwający od połowy 2007 r. do lutego 2009 r.

Mówiąc najprościej, podążanie za trendem można zdefiniować jako odwrotność „możliwości połowu” podczas dostosowań w dół. Tydzień temu zastanawialiśmy się, jakie będą skutki zakupu akcji, gdy WIG spadnie o 5%. od szczytu sześciomiesięcznego i sprzedaż, kiedy ustanawia nowy sześciomiesięczny szczyt. Jak zauważyliśmy, strategia ta dawała dobre wyniki na hossie, ale późniejszy hossa całkowicie zrównoważyła te zyski.

Tym razem zastanówmy się nad strategią odwrotną, zgodnie z ideami podążania za tym trendem: załóżmy, że kupujemy aktywa, gdy WIG ustali nowy maksymalny okres sześciu miesięcy. Sprzedajemy, gdy indeks spadnie o 10 procent. w dół od ostatniego sześciomiesięcznego szczytu (zamiast 5 procent tym razem przyjęliśmy 10 procent, aby zwiększyć tolerancję na krótkoterminowe korekty w dół).

Aby zobaczyć, jak ta strategia faktycznie zadziałałaby, przeprowadziliśmy symulację na podstawie danych historycznych z początku 2000 roku. Dla uproszczenia założyliśmy, że inwestujemy w koszyk akcji doskonale zgodny ze składem WIG (w praktyce jest to jest trudny do osiągnięcia ze względu na dużą liczbę spółek w indeksie, ale staramy się pokazać, jak wyglądałyby wyniki w porównaniu ze zmianami WIG ilustrującymi sytuację na tak zwanym szerokim rynku akcji, ignorując kwestię selekcji akcji) .

Wyniki tej strategii prowadzą do szeregu wniosków. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko okres od początku ostatniego bessy (tj. Od połowy 2007 r.), Czyli fragment danych historycznych, okazuje się, że taka prosta wersja śledzenia trendu działała bardzo dobrze – podczas gdy WIG spadł o prawie 70 procent, kapitał w omawianej strategii spadł o … 10%, co w praktyce oznacza, że ​​prawie w całości został zaoszczędzony. Prawdą jest, że w pierwszych miesiącach po zakończeniu bessy strategia nie nadążała za odbijającym się rynkiem, mówiącym o zachowaniu gotówki w portfelu, ale w maju 2009 r. Nakazała ci ponownie kupić akcje, co pozwoliło ci złapać dalszy wzrost obrotów. W rezultacie już w okresie letnim strategiczny kapitał osiągnąłby historyczny rekord, podczas gdy WIG nadal ma połowę strat z bessy na odzyskanie.

Małe straty podczas bessy kosztem mniejszych zysków na hossie. Jeśli ograniczysz się do tego raczej krótkiego okresu (obejmującego 2,5 roku), bez wątpienia powinieneś poddać się euforii związanej ze skutecznością tej strategii. Niestety, cofnięcie się do analizy bardziej w przeszłość powoduje przynajmniej częściowe ochłodzenie entuzjazmu i przypomina, że ​​nie ma „maszyn do zarabiania pieniędzy”. Analiza wydarzeń z okresu poprzedniego długofalowego hossy (z lat 2003–2007) pokazuje również słabości podążania za tym trendem.

W tym okresie strategia wyraźnie nie nadążała za szybko rosnącym i nie spadającym stromym rynkiem. Podczas gdy WIG wzrósł o prawie 400% od marca 2003 r. Do czerwca 2007 r., Strategia dałaby „tylko” ok. 150%. zysk. Co więcej, podążanie za tym trendem nawet nie wygrałoby przy omawianej tydzień temu strategii odwrotnej, tj. Kupowaniu akcji podczas korekt spadkowych i sprzedaży ich po odzyskaniu strat przez WIG (takie zachowanie pozwoliło również zarobić prawie 150 procent). Były nawet okresy kilkumiesięczne, gdy podążając za trendem, stracili krytykę niektórych analityków, „łapiąc spadający nóż”.

Jak to wytłumaczysz? Powodem, dla którego podążanie za trendem zwykle przegrywa z rynkiem podczas długiego hossy, jest fakt, że korekty w dół, które zgodnie ze strategią zmuszają nas do wycofania się z działania, okazują się krótkotrwałe i następuje szybki powrót do szczyty Odległość między momentem „wyrzucenia” z rynku poprzez korektę w dół a momentem, w którym WIG ustanawia nowy szczyt, jest czynnikiem, który oznacza, że ​​podążanie za trendem pozostaje w tyle za szybko wracającym rynkiem. Następnie strategia „kup i przytrzymaj” lub „złapanie okazji” w trakcie spadających stóp procentowych działa znacznie lepiej.

Mniejsze ryzyko

Korzyści wynikające z podążania za trendem ujawniają się dopiero w perspektywie wielu lat. Podczas gdy w całym badanym okresie (od początku 2000 r.) WIG wzrósł o ok. 105%, zyski ze strategii wyniosłyby ok. 193%. Różnica może nie być oszałamiająca, ale ta przykładowa strategia zaoszczędziłaby wiele nerwów na rynkach długich niedźwiedzi. Miara ryzyka lubiana przez matematyków, tzw. Odchylenie standardowe rocznych stóp zwrotu, w przypadku WIG wyniosła aż 31,9 proc., A w przypadku omawianej strategii tylko 12,5 proc. Wyniki były zatem znacznie bardziej stabilne.

Jakie sygnały wysyła obecnie ta przykładowa strategia? Zgodnie z założeniami ostatnia korekta w dół nakazała sprzedaż akcji (ponieważ WIG spadł o ponad 10% od szczytu). Dopóki WIG nie ustanowi nowego szczytu, utrzymanie portfela gotówkowego zgodnie ze strategią będzie uzasadnione. To zalecenie jest całkowicie przeciwne strategii „łapania szans” omawianej w ciągu tygodnia przed korektą w dół. Trudno powiedzieć, która procedura tym razem okaże się lepsza. Jeśli hossa będzie kontynuowana, to podążanie za trendem będzie systematycznie przegrywać na rynku. Jego zalety staną się widoczne dopiero po całkowitym ustaniu trendu wzrostowego.

Reagowanie na sygnały zamiast prognozowania

Podążanie za trendem jest zwykle związane z analizą techniczną i ogólnie opiera się na narzędziach z niego pobranych (np. Średnie ruchome, poziomy wsparcia i oporu w postaci dziur i pików; zwykle jednak większe znaczenie nie ma dla oscylatorów, ponieważ podczas silnych trendów dają złe sygnały). Jednak, w przeciwieństwie do zwykłych analityków technicznych, obserwatorzy podążający za trendem zwykle poddają się, próbując przewidzieć, ile stopy mogą wzrosnąć lub spaść. Zamiast próbować przewidywać i przewidywać fakty, po prostu reagują na sygnały, które przynosi rynek. Oprócz momentów zawierania transakcji, tak zwane zasady zarządzania kapitałem, tj. Np. jaki procent portfela powinien zostać przydzielony na dane akcje. Handlowcy zarządzający dużymi kwotami często działają jednocześnie na wielu rynkach (akcje, kontrakty futures, towary, waluty), zakładając, że w przypadku stagnacji na jednym rynku może wystąpić silny trend na innym.