Kolejny wpis z serii o intuicji w grze na giełdzie, w którym chciałbym wyjaśnić kilka pojęć. Typowy tzw. trading kierunkowy, czyli po prostu taniej kup, drożej sprzedaj (albo odwrotnie – drożej sprzedaj, taniej odkup – dla krótkiej sprzedaży) możemy podzielić na dwie główne kategorie: trading systemowy i trading intuicyjny.
Pierwsza kategoria, czyli trading systemowy to nic innego jak dokonywanie serii decyzji dotyczących kupna i sprzedaży papierów wartościowych na podstawie ściśle ustalonego zbioru procedur. Te procedury oczywiście nie biorą się znikąd, tylko są efektem całego procesu badawczego popartego serią testów, które mają wykryć prawidłowości, jakimi rządzi się dany rynek, a następnie ustalić zasady gry, dzięki którym osiągnie się przewagę nad rynkiem, zwaną ładnie „the edge”.Z kolei druga kategoria jest odwrotnością podejścia systemowego. Podejście intuicyjne nie jest ograniczone sztywnymi przepisami i pozwala graczowi na większą elastyczność w działaniu. Można określić je takimi słowami jak: instynktowne, opierające się na przeczuciach, stawianiu prognoz, kojarzeniu faktów, wyszukiwaniu okazji etc. Oczywiście, można je nazwać także określeniami o pejoratywnym znaczeniu, takimi jak: impulsywne, emocjonalne, odruchowe itd. Można znaleźć na nie także całą masę innych określeń, ale nie chcę robić tutaj wykładu na temat semantyki tego określenia. Jeśli miałbym sporządzić możliwie jak najkrótszą definicję tradingu intuicyjnego, to brzmiałaby ona tak: metoda ta polega na podejmowaniu decyzji inwestycyjnych opartych na indywidualnej, subiektywnej ocenie sytuacji.
Oczywiście taki podział na trading systemowy i intuicyjny jest sporym uproszczeniem, bo jest jeszcze cały szereg podejść, gdzie pewne decyzje opierają się na jednoznacznych procedurach, a inne na subiektywnej ocenie. Oczywiście można by tutaj rozpocząć dyskusję o tym, jakie decyzje oparte o indywidualną ocenę gracza nie dyskwalifikują całej strategii jako systemową, a jakie powodują, że należy już uznać ją za intuicyjną. Osobiście jednak uważam, że jeśli chociaż jeden element całej strategii opiera się o indywidualny osąd gracza (np. wybór papieru, miejsce postawienia stop lossa, take profitu itd.) to już należy ją uznać za intuicyjną. Czemu tak uważam? Ponieważ jeśli choć jeden element staje się uznaniowy, to może on zapoczątkować cały łańcuch zdarzeń, który sprawi że wyniki generowane przez strategię (jeśli mam być precyzyjny, to w tym momencie już nie przez strategię tylko przez gracza który jej używa) mogą być zupełnie inne niż pierwotnie zakładano. Mogą być one zarówno lepsze, ale równie dobrze – mogą one doprowadzić do całkowitej utraty kapitału. Dla potrzeb tego wpisu nazwałem to „efektem poluzowanej śruby”. Przypuśćmy, że masz świetne sportowe auto wykonane z najlepszych materiałów, rozwijające zawrotną prędkość, świetnie wchodzące w zakręty itd. ale jest w nim jedna poluzowana śruba. Pytanie, czy ta śruba nie ma większego znaczenia dla całego mechanizmu i nie będzie miała wpływu prowadzenie auta, czy może doprowadzi ona do tego, że skończysz zawinięty wokół drzewa?
Na koniec tych filozoficznych rozważań powiem coś, co może się nie spodobać osobom, które szukają przewidywalności i jednoznaczności na rynkach finansowych. Zarówno analiza techniczna jak i fundamentalna są oficjalnie zaklasyfikowane jako inwestowanie intuicyjne. Na pocieszenie jednak dodam, że zarówno w analizie technicznej jak i fundamentalnej znajdują się pewne wyjątki, które można uznać za strategie systemowe.