Odpowiedzi po kryzysie kredytowym
Kryzys kredytowy lat 2007–2009 (zob. Kompendium terminów z zakresu finansów) był dla wszystkich wstrząsem. Trafną analogią, zaproponowaną przez prezydenta USA George’a W. Busha, było stwierdzenie, że „Wall Street się upiła”. Tak jak w przypadku każdego kaca, występuje nieraz silny efekt użalania się nad sobą („o, ja biedny”); postanawiamy też, że już „nigdy więcej”. W sektorze bankowym mamy do czynienia z postulatami połączenia niektórych spośród nastę-pujących remediów:
- zmniejszenie ryzyka systemowego, szczególnie ze strony instytucji finansowych o znaczeniu systemowym;
- zgromadzenie większego kapitału bankowego, stanowiącego dla deponentów bufor bezpieczeństwa, a dla akcjonariuszy impuls do oddziaływania na bank;
- bardziej stanowcze egzekwowanie zasad ładu korporacyjnego i nadzoru nad szefostwem banków;
- bardziej konserwatywne standardy udzielania kredytów;
- twarde ograniczenia dźwigni finansowej banku (bez względu na aktywa bankowe ważone ryzykiem);
- testy warunków skrajnych, sprawdzające odporność banku na przyszłe wstrząsy;
- mniejsze wykorzystanie kapryśnego, nerwowego finansowania hurtowego, a większe – stabilnych depozytów detalicznych;
- zwiększenie rezerw płynności, aby uniknąć panicznego wycofywania depozytów;
- ograniczenie obrotu na własny rachunek, szczególnie instrumentami egzotycznymi i innowacyjnymi;
- oddzielenie barierą „ryzykownej” części banku od jego działalności podstawowej, typowej dla przedsiębiorstwa użyteczności publicznej;
- aktywniejszy nadzór bankowy;
- eliminacja dorozumianego wsparcia przez państwo (tzn. przejmowania przez rząd ryzyka) banków „zbyt dużych, by upaść”;
- przygotowywanie uprzedniej „zgody na zaniechanie leczenia” na wypadek likwidacji niewypłacalnego banku;
- wprowadzenie obowiązku rozliczania transakcji na instrumentach pochodnych przez izby rozliczeniowe z wykorzystaniem rachunków depozytowych;
- zwiększenie nacisku na prostotę, unikanie skomplikowania (koniec z instrumentami typu SIV, CDO, Alt-A itp.);
- ściślejsza prawna ochrona konsumenta;
- opanowanie wynagrodzeń bankowców (i zachęt do hazardu);
- opodatkowanie banków w celu stworzenia funduszu na ich nieuchronne ratowanie.
Pierwszoplanowym zamierzeniem jest zmniejszenie systemowego ryzyka epidemii braku zaufania. Zadanie to stało się ważne po tym, jak ujawniły się w pełni reperkusje upadku Lehman Brothers w 2008 roku. W momencie, w którym powstawał niniejszy tekst, trudno było precyzyjnie przewidzieć kształt pokryzysowego systemu finansowego. Z pewnością nastąpi ponowna regulacja („bankowość jest zbyt ważna, by pozostawić ją bankowcom”). Nie wiadomo jednak, jak daleko się posunie ani w którym kierunku. Fundamentalne wyzwanie polega na tym, aby „nie wylać dziecka z kąpielą”, tzn. nie przeregulować sektora, bo zahamowałoby to wzrost gospodarczy. Dużo zależy od diagnozy zasadniczego problemu. Czy kryzys był nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności, cudem natury, który już się raczej nie powtórzy? Czy też było to obsunięcie fundamentów systemu, spowodowane połączeniem ryzyka moralnego i problemu agencji, co zachęciło kierownictwo banków do podejmowania nadmiernych ryzyk? Czy przedstawiciele organów nadzorujących rynek i banków centralnych zasnęli przy swoich pulpitach? W dyskusji na ten temat ujawniają się różnice ideologiczne. Wolnorynkowo nastawieni Amerykanie postrzegają te kwestie inaczej niż etatystyczni Europejczycy. Czy rozwiązaniem jest zapobieganie („nigdy więcej”), czy opanowywanie skutków („nie ma sensu walczyć z tym, co nieuniknione”)? Jakie wnioski wyciągną ze swoich błędów same banki? Należy oczekiwać, że bardzo poważne – choćby z tego powodu, że w ich interesie leży uniknięcie kolejnego kryzysu. Banki zresztą, jak twierdzi się dość powszechnie, zajęły się wprowadzeniem wielu (może nawet większości) postulatów z powyższej listy, choć oznacza to też przerzucenie kosztów tych rozwiązań na klientów (zob. poniższy cytat). Niemniej klienci banków są też podatnikami. Biorąc pod uwagę koszty ratowania instytucji finansowych przez państwo, w interesie klienta-podatnika leży być może zwiększenie wiarygodności jego banku (nawet jeśli wyższe będą też koszty usług bankowych).
Przerzucanie
Na całym świecie usługi bankowe podrożeją. Już teraz rośnie koszt kredytu. Sprawa jest prosta – jeśli banki będą musiały dysponować większym kapitałem i większą płynnością, wzrośnie też koszt świadczenia usług.
Peter Sands, szef Standard Chartered Bank, „Financial Times”, 12 września 2011 r., s. 9