Pułap zadłużenia

879

Pułap zadłużenia

Wprowadzony z inicjatywy władz USA w 1917 r. prawny limit zadłużenia tego kraju na poziomie federalnym. Pułap zadłużenia jest charakterystycznym elementem krajobrazu polityki fiskalnej Stanów Zjednoczonych (większość państw dopuszcza automatyczne zwiększanie zadłużenia, w miarę jak wydatki publiczne przekraczają wpływy podatkowe), stworzonym w celu formalnego wyegzekwowania dyscypliny finansowej w dziedzinie wydatków rządu federalnego. Pułap stanowi ograniczenie wydatków powiększających deficyt budżetowy, finansowany przez zadłużanie państwa u inwestorów (emisja bonów/obligacji skarbowych) lub przez zapożyczanie się u samego siebie (sięganie do odłożonych na przyszłość funduszy z podatków płacowych, służących finansowaniu ubezpieczeń społecznych). Konieczność wyraźnego podniesienia pułapu zadłużenia sprawia, że deficyt wydatków publicznych istnieje w świadomości systemu politycznego. Zarazem jednak, biorąc pod uwagę wielokrotne podnoszenie tego pułapu przez Kongres (10 razy od 2001 r.) w każdej sytuacji, w której instytucjom rządowym grozi paraliż, znaczenie limitu jako mechanizmu faktycznie zmniejszającego wydatki jest ograniczone. Stawianie sprawy za każdym razem na ostrzu noża (doprowadzanie do sytuacji, w której stawką jest niewypłacalność państwa) sprawiło, że przesuwanie pułapu wydatków stało się czynnością rutynową i przewidywalną (zob. poniższy cytat).

Nieunikniony kompromis

Cały świat już wie, że rządowi amerykańskiemu grozi niewypłacalność po drugim sierpnia, chyba że Kongres podniesie federalny pułap zadłużenia, co umożliwi państwu dalsze zadłużanie się, a co za tym idzie – zapłatę rachunków. Przez jakiś czas na rynkach panowało przekonanie, że ponieważ niewypłacalność jest przerażającą perspektywą, republikanie i demokraci w końcu uzgodnią cięcia wydatków (zgodnie z żądaniami kontrolowanej przez tych pierwszych Izby Reprezentantów), będące ceną za podniesienie pułapu. Zgodnie z teorią nieuniknionego kompromisu, każda strona miała nieco ustąpić – jeśli ktoś będzie zbyt uparty, ukarzą go wyborcy.

„The Economist”, 14 lipca 2011 r.