Wyobraź teraz sobie, że wspólnie z kilkoma osobami założyliście spółkę. Co należy zrobić na początku? Zrzutkę!
I tak każdy z Was wpłaca określoną sumę pieniędzy, za które kupujecie wszystko, co potrzeba by Wasze przedsiębiorstwo zaczęło działać. Lecz teraz, chcąc określić „ile kto ma” w spółce – nie da się dodać np. auta do pieniędzy, komputerów i lokalu, a następnie podzielić przez ilość osób, gdyż w ten sposób mogłoby się okazać, że klamki ma kolega B, pół biurka – i prawe koło kolega A, Tobie zaś przypada całe ¾ klawiatury i tylne siedzenie…
Konieczne staje się więc przeprowadzenie „akcji” na akcje, czyli określenie udziału poszczególnych osób (wspólników) w kapitale Waszej spółki. Po podliczeniu wartości majątku spółki i jego podziale przez ilość osób wychodzi więc np. że koleżanka C (do której można zwracać się od tej pory „akcjonariuszko”) ma aż 40% akcji (udziału) w spółce, a kolega B zaledwie 20% , itd. Co każde z was może zrobić ze swoimi akcjami? Trzymać je i korzystać z praw mu przysługujących (choćby w zakresie decydowania; kto ma więcej akcji, ma więcej do powiedzenia) lub je sprzedać i… jak zwykle – zyskać lub stracić!
Akcje, jak i inne papiery wartościowe mogą być imienne lub na okaziciela (ten, kto w danej chwili je ma, staje się akcjonariuszem).
Każda akcja ma wartość nominalną (jednakową w danej spółce). Suma tych wartości to kapitał zakładowy spółki akcyjnej.
Akcje kupowane są za cenę emisyjną (nie niższą od nominalnej). Ewentualne nadwyżki ceny emisyjnej nad wartością nominalnej lądują w woreczku, zatytułowanym „kapitał zapasowy spółki”. Jeśli akcje krążą między inwestorami (na rynku wtórnym) – posiadają cenę rynkową (będącą powodem do skakania ze szczęścia lub rwania włosów z głowy przez inwestorów).