System inwestycyjny

Giełda

1770

Większość opracowań opisuje systemy gry na giełdzie bazujące na krótkoterminowych trendach, trwających od kilku tygodni do kilku miesięcy. My zajmiemy się budową systemu do wieloletnich inwestycji. Jesteśmy przecież fanami Buffeta znanego z kilku-, kilkunastoletnich inwestycji. Zarobione pieniądze przydadzą się nam na wycieczkę dookoła świata lub na ekskluzywną emeryturę.

Najpierw opiszemy przesłanki skłaniające nas do budowy takiego systemu, w dalszej części zajmiemy się kryteriami doboru firm do naszego portfela, a później, określeniem kiedy będziemy sprzedawać akcje.

Zanim podejmiemy pierwsze decyzje zakupu akcji, warto zapoznać się z teorią. Wtedy będziemy wiedzieli co robimy oraz dlaczego. Do wyboru spółek potrzebne będą jeszcze raporty finansowe (najlepiej roczne). Niestety na stronach internetowych, gdzie można je znaleźć, zdarzają się błędy, tak więc bądźmy ostrożni i nie wierzmy wszystkim danym. Historyczne dane można zakupić w różnych serwisach.

Dlaczego „inwestowanie w wartość” ?

Zanim zaczniemy dalsze rozważania metod wyboru akcji do naszego długoterminowego portfela, chciałbym napisać o powodach, które skłoniły mnie do wyboru takiej strategii inwestycyjnej. Przez kilka początkowych lat inwestowania na giełdzie miotałem się od jednej spółki do drugiej, od jednego portfela do drugiego, zależnie od mody, współczynników: C/Z, C/WK, informacji docierających ze spółek, porad maklerów, doradców i kolegów. Natłok różnych wiadomości giełdowych powodował szum informacyjny i często po kilku dniach sam nie wiedziałem dlaczego mam takie akcje, a nie inne.

Po pewnym okresie działalności wpadła mi do ręki jedna z książek opisanych powyżej i przejrzałem na oczy. Opisywana strategia inwestowania w wartość, zbliżona do sposobu Warrena Buffetta ma kilka zalet:

  • Nie płacimy częstych prowizji od zakupu i sprzedaży akcji
  • Nie musimy codziennie śledzić wiadomosci ze spółek i otoczenia rynkowego
  • Otrzymujemy corocznie pewną kwotę dywidend, które możemy reinwestować
  • Nie płacimy podatku od zysku z wielu transakcji
  • Kupujemy akcje poniżej ich wartości
  • Nie musimy ślęczeć przed monitorem z notowaniami kilka godzin dziennie
  • Polegamy na swoich analizach, a nie pracy analityków biur maklerskich, którzy działają w interesie biura, a nie zawsze klienta

Wystarczy co pewien czas (po ogłoszeniu wyników kwartalnych lub rocznych) zajrzeć do arkusza kalkulacyjnego, wprowadzić nowe dane i przeanalizować pewne wskaźniki, aby otrzymać informację, czy warto coś nowego nabyć lub może dokonać zmiany na inną spółkę, lepiej rokującą na przyszłość.

Na koniec – wspomnę o pewnych cechach, które powinien posiadać inwestor stosujący tę strategię. Przede wszystkim portfel powinien być traktowany długoterminowo. Oznacza to, że zyski chcemy mieć za kilka lub kilkanaście lat. Nie interesuje nas zysk jutro, pojutrze, ani nawet na koniec roku! Inwestor powinien być odporny na okresowe obniżki wartości portfela nawet o 20-30%. To, że rynek chwilowo wycenia nasze akcje o 20% więcej niż wczoraj nie powinno nas specjalnie cieszyć. Nie powinno nas też martwić, że rynek oszalał i to co przed tygodniem kosztowało 100 zł dziś kosztuje 80 zł. Ważne jest natomiast abyśmy nasze decyzje zakupu i sprzedaży podejmowali świadomie i ze zrozumieniem tego co robimy i dlaczego to robimy.

Stosowanie tej strategii powoduje, że są długie okresy czasu, gdy nie podejmujemy żadnych działań inwestycyjnych. Nie widać okazji do taniego kupna, a nasze spółki nie są jeszcze tak przewartościowane abyśmy chcieli je sprzedać. Dla ludzi lubiących działać może to być trochę frustrujące, ale mogą oni w tym czasie spokojnie pracować nad wyszukiwaniem kandydatów do zakupu po okazyjnej cenie.

Oczywiście, jeśli ktoś potrafi sprzedawać na każdej górce i kupować w każdym dołku, to będzie miał lepszy wynik, niż w strategii „inwestowania w wartość”. Dla posiadaczy magicznej, szklanej kuli, w której widzą przyszłe ceny, dalsze czytanie tego tekstu jest stratą czasu!

Wpływ dywidendy na opłacalność zakupu

Dywidenda to drugi ważny składnik oceny akcji do zakupów długoterminowych. Pierwszym jest oczywiście właściwe oszacowanie wartości akcji. Jeżeli spółka płaci systematycznie dywidendę, co roku otrzymujemy z niej przepływ gotówki, którą możemy wykorzystać do reinwestycji (kupując nowe akcje) lub do konsumpcji.

Pokażę na kilku przykładach, że dywidenda w kilkuletniej perspektywie może całkowicie pokryć koszt zakupu akcji, pod warunkiem, że akcje kupowaliśmy tanio, wzorując się na Benjaminie Grahamie. Tak jakbyśmy otrzymali akcje za darmo.

Pierwszym przykładem może być Elzab. Od 1998 roku wypłacane dywidendy wynoszą 10,29 zł. Po odjęciu podatku zostaje ponad 8 zł. Przez prawie dwa lata Elzab można było kupić poniżej 8 zł za akcję. Drugi przykład Mondi – suma dywidend od 1998 roku wyniosła 35,00 zł. Po odjęciu podatku daje nam to nam prawie 28 zł dywidendy na akcję. Mondi można było kupić przez półtora roku poniżej 10 zł, a przez trzy lata poniżej 28 zł, które zwróciłaby nam dywidenda. Dębica dała netto z dywidend ponad 40 zł. Przez długi czas jej notowania były poniżej 35 zł. Permedia wypłaciły netto prawie 11,5 zł. Ich kurs przez póltora roku był niższy od 5,5 zł, a przez ponad trzy lata poniżej 12 zł. Na koniec nietypowy przykład KGHM: Dywidenda 90 zł (z tego 10 zł brutto za 2005r i ponad 16 za 2006r.). Przez prawie dwa lata notowane poniżej 12 zł. Również podobny wynik ma Mostostal Płock. Być może inne też – zachęcam do samodzielnych poszukiwań.

Retoryczne pytanie: warto było kupić?

Budowa systemu inwestycyjnego

Wstępny wybór spółek do analizy

Ponieważ na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych notowanych jest kilkaset spółek, musimy więc zawęzić pole do dalszej analizy do najwyżej kilkudziesięciu. Benjamin Graham zaleca zajmować się tylko dużymi i średnimi firmami, które są bezpieczniejsze. W polskich realich należałoby się ograniczyć wtedy do spółek wchodzących w skład WIG20, MIDWIGu i spoza tych indeksów, jednak o kapitalizacji powyżej 400 mln zł. Ja jestem jednak zdania, że można włączyć w obszar analizy również mniejsze spółki, pod warunkiem, że przyjrzymy się dokładnie ich działalności, aby nam nie zbankrutowały.

Graham czy Buffett analizują spółki, które mogą się pochwalić conajmniej 10-cio letnią historią notowań na giełdzie. My będziemy trochę bardziej tolerancyjni, ale jednak proponuję przyglądać się firmom, których sprawozdania finansowe obejmują conajmniej 5-6 lat. Stosunkowo łatwo jest „podrasować” wyniki firmy pod debiut giełdowy (IPO), aby dostać kapitał i z sukcesem zadebiutować. Trudniej utrzymać dobre wyniki finansowe na przestrzeni wielu lat.

Wstępny odsiew zapewni nam sprawdzenie, czy firma regularnie na przestrzeni tych 5-6 lat wypłacała dywidendę i corocznie miała zysk finansowy netto. Powiedzmy, że każdemu może zdarzyć się niefart i dopuścimy jeden rok bez dywidendy i jeden z ujemnym wynikiem finansowym.

Dość istotne jest abyśmy kupowali spółki bez nadmiernego zadłużenia. Oczywiście niekiedy zaciągnięcie kredytu przez firmę jest niezbędne, lecz najlepiej, gdy działalność jest finansowana ze środków własnych. Unikamy wtedy ryzyka braku płynności, czy stóp procentowych. Poziom zadłużenia nie powinien przekraczać (50-55)% kapitału własnego spółki.

Po takiej analizie zysku netto, dywidendy i zadłużenia w ciągu kilku ostatnich lat, liczba spółek do dalszej analizy spadnie nam do kilkudziesięciu.

Zastosowanie kryterium DCF i innych wskażników finansowych

Aby spośród tych kilkudziesięciu firm, pozostałych po poprzednich selekcjach, wyodrębnić kilka (nie więcej niż 10) spółek będących celem naszych zakupów powinniśmy zastosować poniższe kryteria:

  • Wycena DCF na podstawie średniego zysku z 3 ostatnich lat powinna być dwukrotnie wyższa od bieżącej ceny akcji
  • Przypadające na jedną akcję aktywa obrotowe, pomniejszone o wszystkie zobowązania, powinny być jak największe
  • C/Z jest mniejsza od 10 (przy założeniu, ze dochód z obligacji Skarbu Państwa jest 5%)
  • C/WK jest na poziomie 0,7 – 1,0
  • Zysk netto w ostatnich 6 latach co najmniej uległ podwojeniu
  • Spółka stosuje wszystkie zasady ładu korporacyjnego
  • Najlepiej, gdy rozumiemy się na działalności, którą prowadzą wybrane firmy – wtedy łatwiej ocenić postępowanie ich zarządów

Kiedy realizujemy zyski

Większość akcji z naszego portfela sprzedajemy, gdy cały rynek jest przewartościowany, gdy występuje dużo ofert na rynku pierwotnym po stosunkowo wysokich cenach, gdy giełda jest na ustach całego społeczeństwa. Czyli mówiąc językiem analizy technicznej: „gdy rynek jest w fazie piątej fali Elliotta”.

Poszczególne spółki sprzedajemy, gdy mamy na oku lepszą inwestycję, popartą przeprowadzoną analizą fundamentalną. Sprzedajemy również, gdy spółka zaczyna generować straty w ujęciu rocznym lub gdy jej notowania spadły więcej niż 25 % od ceny zakupu.

Jeśli „parzą” nas zyski – możemy rozważyć sprzedaż, jeśli zarobiliśmy na danej spółce 100%. Często jednak bywa, że cena po osiągnięciu założonego progu dalej rośnie. Lepiej określić w jakiej fazie znajduje się cały rynek zanim podejmiemy decyzję sprzedaży.

Dobrą metodą jest dokonywanie, co najmniej raz w roku, weryfikacji wyceny metodą DCF – jeżeli cena rynkowa jest bliska wycenie DCF, wówczas chyba lepiej sprzedać te akcje i spróbować znależć tańszą spółkę.

Podsumowanie

Dobry czas na zakupy to bessa. Kiedy nastąpi prawdziwa bessa sprowadzająca ceny akcji do poziomów poniżej wartości likwidacyjnej firm, umożliwiających zakup za 2/3 wartości aktywów obrotowych netto, nikt nie jest w stanie przewidzieć. Na pewno jednak cierpliwość zostanie wynagrodzona.