11 Sprawdzonych strategii największych inwestycyjnych guru

4705

Strategie inwestycyjne najlepszych inwestorów giełdowych to elitarna opis umożliwiający inwestowanie na giełdzie zgodnie ze strategiami doświadczonych inwestorów.

Dostęp do tego artykułu daje możliwość nabycia doświadczenia i wiedzy starannie wyselekcjonowanych osób zarządzających strategiami podczas handlu na giełdzie. Dostępne strategie reprezentują sobą szeroki zakres możliwości inwestycyjnych — od zwykłych akcji czy towarów po strategie inwestycyjne oparte na analizie technicznej lub analizie fundamentalnej i wzorcach i mające na celu wygenerowanie zysków z pozycji krótko lub długoterminowych.

Możesz zastosować te strategie inwestycyjne i zwiększyć swoje szanse na osiągnięcie zysku na rynkach kapitałowych.

  1. Benjamin Graham
  2. Warren Buffett
  3. Martin Zweig
  4. Kenneth Fisher
  5. Peter Lynch
  6. Joel Greenblatt
  7. James O’Shaughnessy
  8. John Neff
  9. David Dreman
  10. Joseph Piotroski
  11. Nassim Taleb

Skuteczne inwestowanie wydaje się proste. W dalszej perspektywie czasu giełda przecież zawsze idzie w górę. Spójrzmy na informacje o akcjach amerykańskich. Akcje te zawierają najwięcej historycznych danych, a mimo to ich rynek jest uważany za daleki od bycia najważniejszym na świecie.

Okazuje się, że S&P500 (najważniejszy indeks amerykańskiej giełdy) przez ostatnie sześć dekad wzrastał średnio o 11% rocznie. W latach 1950-1970 indeks osiągał średni roczny wzrost w wysokości 12,1%, a w latach 1983-2003 ta średnia wynosiła nawet 13%.

Możesz więc bez problemu kupić ETF (najlepiej w okresie, gdy ceny na giełdzie są zaniżone) i wydawałoby się, że Twoja emerytura jest zabezpieczona. Przynajmniej w przypadku, jeśli nie planujesz przejść na emeryturę jutro lub w przyszłym roku i jesteś przygotowany odmówić sobie czegoś dla luksusowej emerytury w przyszłości.

Pomimo tego, rzeczywistość okazuję się często gorsza. Większość inwestorów nie odnosi wielkich sukcesów. Mają oni tendencję kupować, kiedy rynek jest wysoko i sprzedawać, kiedy spada. Dodatkowo, inwestycje przynoszące zyski są często sprzedawane szybko, a te przynoszące straty są często trzymane dłużej. To zjawisko jest bardzo dobrze uchwycone w powiedzeniu inwestorów: „inwestorzy jedzą jak myszy a nie jak słonie”.

Wyraziliśmy to w liczbach: w okresie od 1987 do 2006 S&P 500 wzrastał o 11,8% rocznie, podczas gdy przeciętny inwestor zarobił w tym samym okresie tylko 4,3% za rok. Zadziwiająco duża różnica.

To jest mniej zadziwiające, niż fakt, że większość profesjonalnych menadżerów portfolio lub analityków, nie ważne jak przebiegłych, generalnie w porównaniu z rynkiem osiągają gorsze wyniki. Nawet małe różnice w efektywności inwestycji, w dłuższym horyzoncie czasowym mogą doprowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji.

Porównajmy dla przykładu 13% średni roczny wzrost rynku w latach 1983-2003 z 10,3% wzrostem przeciętnego funduszu inwestycyjnego w tym samym okresie. Ta różnica wydaje się być niepozorna, ale jest inaczej. Dla inwestycji w wysokości 10.000 dolarów, zysk różniłby się aż o 44.000 dolarów, czyli wzrost rynku o 115.000 dolarów w porównaniu z 71.000 dolarów przeciętnego funduszu inwestycyjnego. Nawet w okresie najlepszej dekady (mierzone pod względem wydajności), od roku 1984 do roku 1994, jedyne ćwierć funduszy inwestycyjnych osiągnęła lepsze zyski niż rynek. Fundusze, które nie przetrwały 10 lat, były w tej analizie brane pod uwagę.

Zalecenia specjalistów i analityków inwestycyjnych w mediach odnoszą bardzo słabe sukcesy. Badania w oparciu o 82 000 prognoz ekspertów pokazały, że mniej niż 20% prognoz jest przewidziana poprawnie. Szokujący wniosek, który można z tego badania wysunąć jest taki, że opinie przeciętnych inwestorów mają taką samą wartość przewidywania jak opinie specjalistów. Co więcej: czym sławniejszy ekspert, tym gorsze są jego prognozy.

Strategie inwestycyjne – Wstęp

Od razu nasuwa się pytanie, dlaczego jeszcze ich słuchamy, biorąc pod uwagę ich słabe wyniki. Specjaliści ci przecież rzadko kiedy ponoszą konsekwencje swoich złych przewidywań. Wydaje się, że inwestorzy czują silną potrzebę tłumaczenia wydarzeń i zmian na giełdzie. Po prostu, nie chcemy wierzyć w to, że krótkoterminowe fluktuacje rynku są stosunkowo przypadkowe. Dlatego potrzebujemy specjalistów, którzy z wielką pewnością siebie oświadczają, że są w stanie wytłumaczyć i w dodatku przewidzieć zmiany na giełdzie, nawet jeśli owi specjaliści w czterech na pięć przypadków się mylą.

Dlaczego to się źle kończy?

W krótkim horyzoncie czasu giełda jest raczej złożona i irracjonalna. Stałe prawidłowe przepowiadanie zmian na rynku jest po prostu nie możliwe. Mówiąc krótko, jest to praca beznadziejna. Większość funduszy inwestycyjnych nie tylko osiąga gorsze wyniki niż rynek, ale także wiele uczestników w złym momencie zamyka pozycje albo w złym momencie je otwiera.

Jako przykład weźmiemy okres 81 lat (między 1926 a 2006). Inwestycja 100 dolarów amerykańskich na S&P 500 na końcu tego okresu wyniosła 307.7 dolarów. To nie jest oczywiście zły wynik. Jednak, okazuje się, że 99% zysków pochodzi z 4% najlepszych miesięcy. Jeżeli pominęlibyśmy te 4% najlepszych miesięcy, zainwestowane 100 dolarów wzrosłoby tylko o 1.823 dolara. Jest to oczywiście znacząca różnica.

Powyżej opisany przykład ma jeszcze inne ważne konsekwencje. Ze względu na to, że najwięcej zysku osiąga się tylko w krótkim okresie czasu, znalezienie odpowiedniego momentu kupna i sprzedaży akcji jest tym bardziej ważne. Badania wykazały, że aby osiągnąć zysk, 74% dokonywanych wyborów dotyczących otwarcia i zamknięcia pozycji musi być bezbłędnie trafionych. W przypadku rynku na którym nawet specjaliści mylą się w 4 na 5 przypadkach jest to nie lada wyzwanie.

Dlaczego mamy tak słabe wyczucie czasu?

Oprócz tego, że słuchamy się specjalistów, którzy tak naprawdę mało się na tym znają, ludzie są zaprogramowani w takim sposób, że w momencie przypuszczalnego zagrożenia uciekają. Dzięki temu już od prawieków nasza szansa na przeżycie jest dużo wyższa. Pomimo to, jeżeli chcemy przeżyć na rynku akcji, takie uciekanie nie jest bardzo użyteczne. Ostry spadek ceny jest często interpretowany jako groźba, co skłania wielu inwestorów do sprzedaży. Nawet w przypadku, gdy nic złego się nie dzieje.

Giełda może być porównana do balona z helem. Na dłuższą metę w końcu znajdzie się wyżej, ale jego droga nie jest jednolita. Sporo odchyleń od ogólnego trendu, przy tym wiele z nich z mocną tendencją spadkową.

Może w takim razie najlepszym rozwiązaniem jest zainwestować w ETF i cierpliwe czekać na zysk. Jest to co najmniej zły pomysł. Na przykład, akcje osiągają lepsze wyniki niż obligacje. Zwłaszcza kiedy się bierze pod uwagę inflacje. W tym przypadku obligacje w okresie pomiędzy 1946 a 1996 wyniosły tylko 0,86% za rok. Podczas gdy akcje, biorąc pod uwagę inflacje, wzrosły o 7,5 % za rok. W przypadku akcji, na końcu tego okresu, zysk byłby 18 razy większy niż w przypadku obligacji.

Istnieje jednak inny sposób, który może przynieść większy zysk, niż tylko śledzenie indeksów. Można podać wiele dowodów na to, że indeks giełdowy konkretnego państwa osiąga żaden, albo bardzo mały wzrost. Jako przykład weźmy najbardziej znany amerykański indeks S&P 500. Od roku 2000 nie odnotowano prawie żadnego ruchu na tym indeksie, nadal znajduje się na tym samym poziomie co w tamtym czasie. 17 lat później i ‘nothing to show for it’. No pięknie…

Przecież nie będziesz tym biednym człowiekiem, który w tym nieszczęśliwym okresie inwestuje
w ETF. Poza tym, pewnie nie chcesz czekać przez dziesięciolecia, zanim w końcu dostaniesz oczekiwany zysk. Co w tym przypadku jest kolejną interesującą możliwością? Pomimo wszystko słuchanie specjalistów i wiara, że Ci których słuchasz, okażą się być nowym Nostradamem.

Jak już mogłeś przeczytać wcześniej, tak zwani specjaliści inwestycyjni, osiągają wyniki poniżej przeciętnej. Z tego powodu istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że osoba zarządzająca Twoim majątkiem lub specjaliści w Twoim banku osiągną ponadprzeciętne zwroty. Mimo tego, jest tutaj coś czego się możesz złapać. Istnieją mianowicie osoby, które swoją wyjątkową strategią systematycznie osiągają lepsze wyniki niż giełda. Nie mówimy tutaj o kilku latach świetnych wyników. Nie, my będziemy się inspirować prawdziwymi mistrzami. Mistrzami, którzy przez bardzo długi okres, rok w rok, osiągali świetne wyniki. Tak zwani guru finansowi.

Graham pochodził z pierwotnie dosyć bogatej rodziny. To się jednak zmieniło, gdy miał 2 lata. Jego ojciec zmarł a matka niestety nie miała tak samo dobrej smykałki do interesów co jej mąż. Inwestowała kapitał na rynku akcji i to tuż przed paniką w 1907 roku. Spowodowało to, że rodzina ta spotkała się z poważnymi problemami finansowymi. Doświadczenie to spowodowało, że Graham w swojej karierze za najważniejsze inwestycyjne kryterium uważał zachowanie kapitału.

Po studiach, dwudziestoletni wtedy Graham, zaczął pracować na Wall Street dla Newburgera, Handersona i Loeba. Zaczynając jako osoba zapisująca kredą na tablicy kursy walut, wypracował sobie pozycję handlowca. Mówi się, że w 1925 roku zarabiał 500.000 dolarów, co w tamtym okresie było wysoką stawką. W 1926 roku zaczął prowadzić biznes na własną rękę z partnerem Jeromem Newmanem. Niestety, nie był to dobry czas na rozpoczynanie samodzielnego biznesu, ponieważ w 1929 roku handel szedł bardzo w dół i firma straciła dużo pieniędzy. Graham i Newman pracowali pięć lat bez żadnego wynagrodzenia, aby tę stratę nadrobić. Stało się to zdecydowanie szybciej niż w przypadku rynku, który na odbudowanie po upadku potrzebował 25 lat. Potem już Graham i Newman nigdy nie stracili pieniędzy swoich klientów.

Oprócz kariery na Wall Street, Graham został również wykładowcą na uniwersytecie Kolumbijskim, gdzie prowadził wysoko ceniony kurs inwestowania. Napisał o tej tematyce również książkę pt. ‘’Inteligentny inwestor’’ („The inteligent inwestor”). Książka ta została wydana w 1949 roku i jest do dzisiaj najczęściej czytaną książką o inwestowaniu.

„Inteligentny inwestor” Grahama zwraca uwagę na znaczenie odpowiednich cechy charakteru, zamiast tylko na czystej inteligencji w inwestowaniu. Nie potrzebujesz mózgu naukowca, abyś osiągał sukcesy w inwestowaniu. Najważniejsza bowiem jest umiejętność wyłączenia emocji, dyscyplina, długoterminowa wizja i wiara w wybraną strategię.

Graham był nauczycielem Warrena Buffeta, najsłynniejszego inwestora w wartość na świecie. Nie można lekceważyć wpływu jaki Graham miał na Buffeta. Obydwoje nie podchodzili do kupowania akcji jak by to były tylko kawałki papieru, których wartość może szybko spaść, ale traktowali to jako kupno całej firmy, w tym wszystkich zysków, długów, aktywów i przyszłych wzrostów ceny akcji.

Obydwoje, Graham i Buffet, wierzyli, że giełda, zwłaszcza w krótkim horyzoncie czasu nie jest efektywna. Kurs akcji w krótkim horyzoncie czasowym może się bardzo różnić od swojej prawdziwej „wartości”, wahania to tylko „hałas” na który nie warto zwracać uwagi.

Na dłuższą metę, cena akcji zawsze odzwierciedla prawdziwą wartość akcji. Inwestowanie jest w zasadzie proste, trzeba tylko przeprowadzić dokładne rozeznanie, aby móc oszacować prawdziwą wartość firmy. Czym wyższa jest ta wartość w porównaniu z ceną rynkową (co Graham nazywa marginesem bezpieczeństwa), tym bardziej opłacalny jest zakup takich akcji. Następnie należy mieć cierpliwość, dlatego, że ta wartość prędzej czy później zostanie odzwierciedlona w cenie akcji. Oczywiście należy ciągle kontrolować, czy fundamentalna wartość tej firmy się nie zmieniła.

Ponieważ takie podejście zapewnia margines bezpieczeństwa, które według Grahama pozwala uniknąć ryzyka (Graham był również zwolennikiem dywersyfikacji). Jeżeli cena akcji znajduję się dużo pod prawdziwą wartością firmy, istnieje bardzo małe ryzyko, że cena będzie kontynuowała spadki.

„Osiągnięcie satysfakcjonujących wyników inwestycyjnych jest prostsze niż się większości ludziom wydaje, jednak osiągnięcie świetnych wyników jest cięższe niż sobie to inwestorzy uświadamiają.”

Jego stosunkowo prosta i niepozorna strategia okazała się być bardzo skuteczna. Potwierdzają to nie tylko wyniki Grahama, ale przede wszystkim wyniki jego uczniów. Oto krótki przegląd:

Rzeczywista wartość firmy

Założeniem tej metody jest oczywiście to, że inwestor jest w stanie określić prawdziwą wartość firmy z rozsądnym marginesem błędu. Graham pracował z następującymi prostymi kryteriami dotyczącymi wyboru akcji, na których można inwestować:

Przy obecnej sytuacji na rynku to ostatnie kryterium (ciągła wypłata dywidendy przez dwie dekady) uważane jest za niepraktyczne, szczególnie w połączeniu z innymi kryteriami. Z tego powodu jest ono często pomijane przez zwolenników tej strategii.

Chcesz używać tej strategii i szukasz odpowiednich akcji. Na szczęście dzięki internetowi nie musisz spędzać całych dni na czytaniu raportów rocznych i sprawozdań finansowych. Filtrowanie akcji daje możliwość wyboru konkretnych kryterium i w ten sposób pozwala na uzyskanie listy pożądany akcji. Financial Times poszedł jeszcze o krok dalej i jednym kliknięciem umożliwia automatyczny wybór wszystkich kryteriów Grahama i w rezultacie inwestor otrzymuje listę 38.000 papierów wartościowych spełniających te kryteria. Dodatkowo, za pomocą strony internetowej www.finviz.com możesz bardzo dobrze sobie ustawić własny filtr amerykańskich akcji. Dla polskich akcji nie istnieje jeszcze podobny filtr, dlatego nie ominie Cię praca domowa.

Szacuje się, że Buffett (1930) z majątkiem wartym 42 miliardy dolarów, jest po Billy Gates i Carlosie Slim najbogatszym człowiek na świecie. Pomimo to Bufett niewiele się zmienił, nadalmieszka w tym samym domu, który kupił 50 lat temu za 31 500 USD.

U Buffetta nie znajdziesz żadnych fanaberii, wielkich willi, szybkich samochodów lub luksusowego życia na szczycie społeczności. No dobrze, zaczyna drugie małżeństwo i lata prywatnym samolotem, ale kto na jego miejscu by tego nie robił. Tak samo jak jego mentor Graham, Buffet jest modelem dla konserwatywnego zdrowego kapitalizmu założonego na znanych wartościach, bez sympatii dla szybkich pieniędzy.

Sławny socjolog Daniel Bell na końcu lat siedemdziesiątych wydał książkę pod tytułem „The Cultural Contradictions of Capitalism”. W tej książce Bell opisuje (podobnie jak Max Weber przed nim), jak kapitalizm wyrósł na wartościach takich jak ciężka praca, samodyscyplina, oszczędność, odkładanie premii, ignorowanie własnego ja i reinwestycja (akumulacja) zysku.

A jednak podczas okresu, gdy się zarabiało i reinwestowało bogactwo, kapitaliści zaczęli się cieszyć z zarobków, samodyscyplina upadała i nowe wartości społeczności konsumpcyjnej takie jak samorealizacja i szybkie premie, dostały się do konfliktu z wartościami, które były uznawane za wielką część kapitalizmu.

W sektorze finansowym istnieje podobny kontrast. Buffet i Graham uważają inwestowanie za coś, co jest sprzeczne ze spekulacjami. Jeżeli inwestowanie oznacza postępowanie metodyczne, cierpliwość, samokontrolę i pozbycie się emocji, które są największym nieprzyjacielem inwestora, wtedy można powiedzieć, że spekulacja jest gonitwą za krótkotrwałym zyskiem w świecie szybkich pieniędzy.

Buffet był już od samego początku prawdziwym biznesmenem. Już w wieku sześciu lat zaczął handlować puszkami Coca Coli, a swoją pierwszą akcję kupił w wieku jedenastu lat. Sprzedał ją z zyskiem, a gdyby poczekał trochę dłużej, osiągnięty zysk byłby większy, co było dla niego ważną lekcją o cierpliwości w inwestowaniu. W okresie dojrzewania zakupił i wynajmował ziemię, a także instalował automaty do gry i w taki sposób w momencie gdy kończył szkołę miał zgromadzone 10.000 dolarów. Decydującym momentem było, gdy Buffet, który już przeczytał wszystko co się przeczytać dało, zyskał kopię „Inteligentnego Inwestora” Grahama. Od razu przeszedł na nauczanie Grahama i zapisał się na uniwersytet Kolumbijski, gdzie został najwybitniejszym studentem Grahama.

Później zaczął również pracować dla Grahama, ale już niedługo po tym rozpoczął swój biznes, którzy przyniósł zwrot 29.5% za rok (1969), podczas gdy Dow Jones w tym samym okresie osiągnął zysk w wysokości tylko 7,4%. Swoją smykałkę do oceniania sytuacji firm doprowadził do doskonałości poprzez spółkę Berkshire Hathway. W tej firmie osiągnął też fenomenalny zysk w wysokości 24% rocznie przez okres 32 lat.

Jak się udało to Buffetowi osiągnąć? Jego filozofia inwestycyjna jest bardzo podobno do filozofii jego nauczyciela Grahama, co nie jest zaskakujące. Tak samo jak Graham, Buffet szukał spółki z wartością rzeczywistą (intrinsic value), która jest wyższa niż wartość rynkowa. Jego ulubioną jednostką czasu przetrzymywania akcji jest „na zawsze”.

Tak samo jak Graham, Buffet nie zajmuje się fałszywymi twierdzeniami ani krótkoterminowymi wahaniami cen akcji. Według niego „giełda nie istnieje” a właściwości, które Buffet szuka w firmie to przewidywalność i zrozumiałość. Buffet, w przeciwieństwie do Grahama, raczej nie polega na dywersyfikacji i jest raczej „głębokim” inwestorem z wielkimi pozycjami w małej ilości firm.

Problem jest w tym, że Buffet, w przeciwieństwie do Grahama, nie napisał książki, która by wytłumaczyła jego metodę inwestycyjną. To oczywiście nie znaczy, nie ma mamy żadnych informacji o jego metodach. Mamy przecież coroczny biuletyn spółek Berkshire Hathway. Co więcej, mamy też książkę „Buffetology”, którą napisała Mary Buffet, córka Warrena. Co możemy przeczytać w tej książce?

Atrakcyjne papiery wartościowe według Buffetta

Aby firma była przez Buffeta uważana za wartą zainwestowania swojego kapitału, musi spełniać pewne kryteria. Taka spółka musi być przede wszystkim przewidywalna i zrozumiała. Firma, której Buffet nie rozumie, nie zasługuje na jego pieniądze. Na przykład firma, która inwestuje w technologię i zajmuje się na przykład produkcją pieluszek, napoi bezalkoholowych, przyrządów do golenia, dywanów i lodów.

Dalszym powodem, dlaczego Buffeta nie jest tak łatwo przekonać do inwestowania w firmy technologiczne jest to, że ich produkty mają raczej krótkie cykle życia a ich przyszłość jest ciężka do przewidzenia. Co więcej, firmy tego typu są często zmuszane do dużych wydatków kapitałowych albo do inwestycji w badania i rozwój, czego Buffet nie jest największym fanem.

Poniekąd zadziwiający jest fakt, że Buffet inwestuje także w instytucje finansowe, pomimo tego, że w obecnych czasach ciężko jest określić, jak jest ich prawdziwa sytuacja ponieważ opierają swoją działalność raczej na pożyczaniu kapitału (czego Buffet nie jest zwolennikiem). Główną konceptem według Mary Buffet (tak jak opisane w „Buffetology”) jest termin „monopol konsumencki”.

Chodzi o pozycję na rynku, która tak naprawdę nie musi być monopolem w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ale pozycją, która dla konkretnej firmy oznacza nienaruszoną pozycje na rynku. Na przykład, dzięki silnej i znanej marce, która zapewnia, że ta pozycja rynkowa nie może być łatwo zachwiana.

Klasycznym przykładem jest Coca Cola, ale także firmy takie jak McDonalds albo Hershey ’s. Jednak marka nie jest jedyną rzeczą, która może uczynić firmę praktycznie niepokonaną. Na przykład takie cechy jak najniższe koszty (GEICO, firma zajmująca się ubezpieczaniem samochodów) lub najwyższa jakość (Flight Safety, firma edukująca dla pilotów) też mogą to zapewnić.

Według Mary, Warren był zwolennikiem także następujących rzeczy:

  • Firma, która wyrabia produkty, które są szybko zużywane, na przykład pasty do zębów.
  • Serwisy firm, które się powtarzają, takie jak sieci kablowe lub lokalne gazety (w okresie, kiedy media nie były jeszcze tak rozpowszechnione), ale dobrze oceniane są firmy produkujące karty kredytowe.
  • Firmy, które są w stanie absorbować podwyższone nakłady spowodowane wzrostem cen, ponieważ to pomaga utrzymać wysokość marży zysku na tym samym poziomie.
  • Firmy, które nie muszą podejmować się wielkich wydatków kapitałowych.
  • Firmy z silnym zarządem, jednak nie takie, które są zależne od jednej wybitnej osoby (dobrze jest w kontekście tego podpunktu wspomnieć, co Buffet myślał o firmie Apple zarządzanej przez Steva Jobsa.
  • Samą firmę Apple uważa za raczej ciężką do zrozumienia i dlatego raczej ryzykowną).
  • Firmy, które odkupują własne akcje. Jest to znakiem tego, że sam zarząd patrzy „sposobem Buffeta” na własną firmę i uważa ją za dobrą inwestycję.

Wszystko to jest nadal dość jakościowe i subiektywne. Czy może to być wyrażone jeszcze bardziej konkretnie, na przykład w liczbach? Tak, ale w tym celu musimy ponownie sięgnąć po „Buffetologię” Mary Buffet.

Buffet ucieka, kiedy wolne przepływy pieniężne są negatywny. Szczególnie, gdy mowa o firmach, które aby się mogły utrzymać na rynku, potrzebują silnych inwestycji. Od takich firm stroni.

Jeżeli firma spełnia to pierwsze kryterium, wtedy należy odpowiedzieć na kolejne ważne pytanie. Jaka jest rzeczywista wartość firmy. Chodzi tu o wartość w przyszłości albo rentowność inwestycji, jaką się oblicza dla przyszłych 10 lat. Ta metoda jest znana jako metoda zdyskontowanych przepływów pieniężnych albo metoda DCF. Tutaj znajduje się punkt krytyczny, ponieważ takie obliczenia sugerują nam, że Buffet może mniej więcej określić, jaką wartość będzie miała dana firma za dziesięć lat.

Marry Buffet prawidłowo odnotowuje w swojej książce, że to jest szalone i zgadza się z nią Peter Lynch (więcej w dalszym akapicie). Jednak dopiero teraz zaczyna być w pełni zrozumiałe, dlaczego Buffet przypisuje tak wielką rolę do stabilności, przewidywalności i nienaruszalności głównej działalności firmy. Bowiem dopiero w momencie, gdy te trzy aspekty idą ze sobą ręka w rękę, można coś powiedzieć o wartości firmy za 10 lat.

Buffet używa dwóch wskaźników, w celu odgadnięcia wartości firmy za dziesięć lat:

  1. Rozwój zwrotu z kapitału własnego
  2. Rozwój zysku na akcji

Te wszystkie myśli Buffeta można w praktyce przełożyć na wiele kryteriów, które firma powinna spełniać, aby mogła zaszczycić się tytułem „akcji Buffeta”. Aby się upewnić, że pokonanie rynku jest możliwe dzięki bazowaniu na tych kryteriach, musimy zmierzyć wydajność portfolia z następującymi własnościami:

Ostatnie wymienione kryterium musi być wyższe niż 15 % jako dowód, że zarząd jest w stanie generować wysoki zysk z zatrzymanego majątku.

Po zastosowaniu tych kryteriów ustalamy, czy firma jest atrakcyjna dla inwestorów. Obejmuje to kilka bardziej złożonych kroków:

Firmy oceniane jako atrakcyjne według kryteriów Buffeta

Początkowy zysk (zysk na akcji podzielony ceną akcji) musi być wyższy niż zysk z dziesięcioletnich obligacji skarbu państwa. Nie trzeba dodawać, że w dzisiejszych czasach przez niskie zyski na obligacjach skarbowych te kryterium traci wiele na swojej wartości.

Oczekiwana stopa zwrotu z kapitału własnego po wypłacie dywidendy. Obliczenie składa się z kilku kroków, w których najpier w określa się średnią stopę zwrotu kapitału własnego z poprzednich dziesięciu lat pomniejszoną przez średnią stopą dywidendy za ostatnich dziesięć lat (wypłata dywidendy odbywa się kosztem wzrostu kapitału). Następnie przeprowadza się projekcję przyszłych dziesięciu lat, w której przy obliczaniu przyszłej wartości (FV, ‘future value’. tj. kapitał własny na jedną akcję za 10 lat) używa się obliczoną stopę wzrostu kapitału własnego po wypłacie dywidend; jako podstawę używa się obecną wartość kapitału na jedną akcję (PV, tj. ‘present value’). Następnie FV zostanie przekształcona na przyszły zysk na akcję, poprzez przemnożenie średniej stop wzrostu przez kapitał własny. Jeszcze się nie zgubiłeś? Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że już się poddałeś, ale jeszcze nie skończyliśmy. Przyszły zysk na akcje używamy potem w celu odgadnięcia przyszłej ceny akcji, a to przez oszacowanie przyszłego wskaźnika ceny za akcje/zysk pomnożonego przez przyszły zysk na akcje, który już obliczyliśmy wcześniej. Jako przyszły zysk na akcje używa się po prostu średnią z ostatnich 10 lat. Następnie do otrzymanego wyniku należy doliczyć przyszłe dywidendy, a otrzyma się przyszłą cenę akcji z dywidendą. Teraz w końcu można obliczyć przyszły przewidywany zysk, a to poprzez porównanie teraźniejszego i przyszłego kursu akcji (plus całkowita przewidywana dywidenda) a następnie przez odwrócenie ostatniej wartości. Buffet chce zwrotu z inwestycji o wysokości przynajmniej 15%, ale preferuje, aby liczba ta była jeszcze dużo wyższa. Zysk 22 % uważa za fantastyczny. W wyjątkowych sytuacjach kupuje też akcje firm z niższym zwrotem z inwestycji (tak jak na przykład kiedyś McDonald’s z zyskiem 12,6%). Musi to jednak być zawsze powyżej 12%, niższa wartość jest dla Buffeta nie do przyjęcia.

Podobnie skomplikowana procedura (której zrozumienia Ci oszczędzimy) używa się do przewidzenia przyszłego wzrostu zysku na akcje. Tutaj również zysk musi być w każdym przypadku powyżej 12%, najlepiej powyżej 15%, a w najlepszym przypadku powyżej 22%.

Przedstawiona strategia bardzo nas przybliża do całkowitego zrozumienia sposobu w jaki Buffet wybiera akcje. Pomimo tego, nadal brakuje nam czegoś do pełnego obrazu. W przeszłości na przykład zdarzyło się, że Buffet kupił akcje (Burlington, Goldman Sachs, Bank of America itd.), które nie spełniały wcześniej przedstawionych kryteriów. Jak to możliwe? Buffet ma tyle doświadczenia, że na jego proces wyboru akcji duży wpływ ma również intuicja. Ci, którzy znają książkę „Blink” Malcoma Gladwella, wiedzą, że w przypadku ekspertów intuicja gra często główną rolę. Możliwe jest również, że Buffet swoje kryteria od czasu wydania „Buffetologii” w roku 1997 trochę pozmieniał. W tym miejscu wyraźnie brakuje dokumentacji na temat jego strategii. Jedno jednak wiemy na pewno: selekcja, którą tutaj opisaliśmy, jest bardzo blisko ostatecznej strategii Buffeta. Jeżeli dokonasz zakupu akcji, które spełniają te wszystkie wymogi, prawdopodobnie dokonałeś dobrego zakupu.

Jak już się pewnie zorientowałeś, mierzyć papiery wartościowe „miarką Buffeta” to kawał porządnej roboty. Oczywiście możesz również wybrać tę łatwiejszą drogą, z niejszą ilością „pracy domowej”. Wszyscy jesteśmy czasem raczej leniwi lub zmęczeni. Jak z pewnością wiesz, Buffet ciągle inwestuje za pośrednictwem swojej firmy holdingowej Bershire Hathaway. A ponieważ nowe zakupy musi rejestrować, możemy sprawdzić, w co Warren inwestuje. Na przykład, na stronach internetowych gurufocus.com, możesz z łatwością śledzić, które akcje są przez niego kupowane. Użyj tego dla swoich korzyści. The Financial Times stworzył dla miłośników Buffeta filtr akcji. Za pośrednictwem tej samej strony internetowej http://markets.ft.com/screener/predefinedScreens.asp z globalnej bazy 38.000 akcji wybierane są te, które spełniają większość kryteriów, używanych przed Buffeta. Za pośrednictwem tych stron, możesz też sprawdzić, które dokładnie kryteria to są.

Aby zamknąć ten rozdział o żyjącej legendzie, popatrzmy się jeszcze na zyski Buffeta w przeciągu ostatnich dziesięciu lat. Możemy to z grubsza zmierzyć, patrząc na rozwój wartości księgowej Berkshire Hathaway’s, która jest głównym narzędziem inwestycyjnym Buffeta. Prawdą jest, że to nie jest idealne rozwiązanie, ale jest to bardzo dobry i miarodajny wskaźnik. Widzimy, że wartość księgowa wzrosła łącznie w ciągu ostatnich 10 lat o 163%, podczas gdy S&P 500 osiągnął wzrost jedynie 35%. Daje to pięciokrotnie lepszy wynik niż indeks. Mistrz jeszcze nie zapomniał, jak się inwestuje.

Martin Zweig (1942 – 2013) rozpoczął karierę inwestorską w wieku trzynastu lat. Wtedy to od swojego wujka jako prezent urodzinowy, dostał sześć akcji General Motors. Dzięki niebywałej inteligencji i ciężkiej pracy, Zweig stał się jednym z gigantów Wall Street. Ciężka praca nie jest jednak jedyną rzeczą, która wyróżnia Zweiga. W przeciwieństwie do inwestorów starej szkoły, jakimi są Graham i Buffet, Zweig stracił miliardy na zabawę.

Jego biuro, dzięki wszelkiego rodzaju gadżetom (szafa grająca, nienaturalnej wielkości szczoteczka do zębów, wielka sygnalizacja świetlna itd.) i nagromadzonym przedmiotom pamiątkowym jest opisywane jako plac zabaw dla dorosłych. Zweig był na przykład właścicielem gitary Buddygo Holly, pistoletu z filmu Dirty Harry i motocyklu z filmu Easy Rider. Po co nam te wszystkie pieniądze, jeżeli nie możemy się dzięki nim bawić?

Zweig był też właścicielem mieszkania, które w momencie zakupy było najdroższym mieszkaniem w Nowym Jorku. Mowa tu o wieżowcu zakupionym za 70.000.000 dolarów amerykańskich, na najwyższym piętrze hotelu The Pierre. Te bogactwo nie dostało mu się do rąk samo z siebie. Już od dzieciństwa ciągnęło go do inwestowania na rynku a jako cel postawił sobie pobić rynek i stać się milionerem. Oba cele udało mu się wybitnie dobrze zrealizować, nie trzeba o tym dyskutować.

Zweig uzyskał tytuł magistra ekonomii z Wharton Business School, tytuł MBA Uniwersytetu w Miami, i Ph.D. w dziedzinie finansów w Michingan State University. Swoją reputację i sławę zyskał dzięki reportażowi „Zweig Forecast”. Narodziny tego reportażu zostały spowodowane
listem Zweiga do redakcji magazynu Barron’s, w którym odradzał sprzedaży akcji AT&T. Nie trzeba dodawać, że Zweig nie mylił się, doradzając kupno AT&T. Firma maklerska, która sprzedaż AT&T zalecała, zbankrutowała kilka miesięcy później. Ówczesny szef Zweiga namawiał go, aby ten zaczął pisać biuletyny. Kiedy jego pracodawca, kilka miesięcy później, zbankrutował z powodu oszustwa, Zweig skontaktował się z czytelnikami, czy byliby gotowi za jego reportaże płacić. Początkowo, biuletyn Zweig forecast miał około 40 czytelników, ale już wkrótce dzięki wspaniałym wynikom odniósł wielki sukces. Według Hulbert Financial Digest był to najbardziej udany biuletyn w Stanach Zjednoczonych przez okres piętnastu lat. Zweig rozpoczął też innego rodzaju działania. Uczył na uniwersytetach, w 1986 roku założył fundusz inwestycyjny Zweig Fund i w tym samym roku napisał książkę o inwestycjach „Winning on Wall Street”, założył też drugi fundusz Zweig Total Return Fund i w 1998 roku sprzedał swoje fundusze firmie Phoenix Investment Partners, jednak pozostał w nich aktywny jako strateg. Założył też swoją firmę doradczą Zweig Consulting i w 1984 roku założył fundusz hedgingowy Zweig Dimenna Partners z którym był aktywny na rynku do końca swojego życia. W skrócie, do Zweiga pasuje powiedzenie, „work hard, play hard” albo „pracuj ciężko, korzystaj z życia.”

Filozofia inwestycyjna Zweiga

Jego ściśle ilościowy sposób wyboru akcji opiera się głównie na kryteriach wzrostu zysku. Jako inwestora, najbardziej interesowały go akcje wzrostowe i dlatego nie interesuje się akcjami o wskaźniku cena/zysk (P/E) poniżej 5. Według Zweiga, musi być z nimi coś nie w porządku. Jest bardzo tolerancyjny wobec wysokich wskaźników P/E, ale wskaźniki te nie mogą przekroczyć trzykrotną wartość średniej na rynku.

Wzrost zysku musi być stabilny i powinien opierać się w szczególności na rosnącej sprzedaży (85%). Według Zweiga redukcja kosztów jako źródło zysku nie jest nieograniczona. Jest także zwolennikiem przyspieszania wzrostu zysków i sprzedaży. Tak samo jak większość inwestorów, Zweig nie lubi gdy firma jest zadłużona, ale zdaje sobie sprawę, że wysokość długów może się różnić w zależności od przemysłu. Dlatego też, szuka akcji, których wskaźnik dług/ kapitał własny jest niższy niż średnia dla danego sektora. Zwraca też uwagę na to, co robią ludzie wewnątrz firmy. Oni wiedzą o firmie i o jej możliwych przyszłych zyskach prawdopodobnie najwięcej. Jeżeli pracownicy sprzedają akcje firmy, w której sami pracują, to jest to bardzo ewidentny sygnał, aby zrobić to samo.

Zweig i wyczucie reakcji rynku (market timing)

Zweig zajmował się także nastrojami na rynku i do ich ustalania wykorzystywał cały zakres wskaźników ekonomicznych i technicznych. Był na przykład pierwszym inwestorem, który używał wskaźnik put/call jako indykator nastroju. Według Zeiga wiele wskaźników daje sygnał ostrzegawczy jeszcze przed reakcją rynku, dlatego uważa, że dobrze jest ich używać.

Przykład kilku wskaźników, używanych przez Zeiga:

  • Stopa dyskontowa i wymogi dotyczące minimalnej rezerwy. Krótko mówiąc, polityka pieniężna Fed. Znane jest jego powiedzenie: „Dont fight the Fed” albo „nie walcz z Fedem”. Zaostrzenie polityki pieniężnej ma negatywny wpływ na rynek.
  • Stopa procentowa banków. Tak zwane stawka podstawowa to stawka pobierana przez banki od najbardziej opłacalnych klientów. Zweig używa tutaj następującą strategię: obniżenie stawki podstawowej jest sygnałem do zakupu, w przypadku, gdy wynosi ona mniej niż 8% (przed zmniejszeniem). Przy stawkach wyższych niż 8% wymagane są dwie obniżki stopy podstawowej, aby mogło to być uznane za sygnał zakupu.
  • Kredyt konsumencki. Jeżeli znacząco urósł, znajdujemy się w ostatnim stadium wzrostu cyklu gospodarczego,
  • co oznacza, że stopy procentowe będą rosnąć. Jest to negatywny sygnał. Podążając tym tokiem myślenia
  • obniżenie poziomu kredytów konsumenckich jest sygnałem pozytywnym, ponieważ często oznacza
  • dno cyklu gospodarczego.

Powyższe wskaźniki tworzą „pieniężny model” Zweiga. Zweig używa też innego modelu, opartego na wskaźnikach wskazujących pęd (momentum) rynku. Jeżeli te dwa wskaźniki będą dawały przeciwstawne wyniki, pod uwagę brany jest tylko wskaźnik rynkowy a wskaźnik Fed pomijany. Więc możemy wywnioskować, że jego „ Nie walcz z Fedem” nie może być zastosowane zawsze.

” Szacuję, co się dzieje i dostosowuję się do tego. Próbuję się tego pozbyć ze ścieżki twojego ego. Rynek jest mądrzejszy ode mnie, więc wolę się pokłonić. “

Wyprzedzanie reakcji rynku jest bardzo trudne i wymaga wiele czasu. Istnieje bardzo mało takich, którzy tę sztukę opanowali. Według Buffeta rynek do końca tak naprawdę nie istnieje. Dla uproszczenia zostawimy tutaj te wskaźniki pieniężne i wskaźniki nastrojów na rynku takie jak na przykład wskaźnik put/call, i skupimy się na kryteriach wyboru akcji.

Zweig stworzył piękną listę kryteriów. Te kryteria są o wiele bardziej wybiórcze od kryteriów Petera Lynch, które skupiają się też na wyborze akcji wzrostowych i będą omówione później. Większość kryteriów Zweiga dotyczy zyskowności firmy.

Kryteria selekcji według Zweiga

Wskaźnik cena/zysk (P/E). Wskaźnik ten musi wynosić co najmniej 5, aby uniknąć wybrania słabych firm.

Wzrost przychodów (sprzedaży) w relacji do wzrostu zysków. Wzrost przychodów nie powinien znajdować się znacząco poniżej wzrostu zysku. Obniżanie kosztów jako źródło powiększenie zysków nie jest nieograniczone.

Zysk na akcji (EPS). Musi być dodatni w odpowiadającym kwartale ubiegłego roku. Różnica między tymi dwoma kwartałami musi być pozytywna, co oznacza, że możemy mówić o wzroście zysku w aktualnym kwartale w porównaniu do odpowiadającego kwartału z ubiegłego roku (np. drugi kwartał roku 2017 porównujemy do drugiego kwartału roku 2016).

Roczny wzrost EPS. Musi wynosić co najmniej 15%, najlepiej jednak gdyby był wyższy niż 30%.

Przyśpieszenie EPS. Wzrost EPS między aktualnym kwartałem i odpowiadającym kwartałem ubiegłego roku musi być większy niż średni wzrost EPS w ostatnich trzech kwartałach, w porównaniu z odpowiadającymi trzema kwartałami z poprzedniego roku.

Przyśpieszenie EPS. W tym samym czasie wzrost EPS między aktualnym kwartałem a odpowiadającym kwartałem z poprzedniego roku musi być wyższy niż historyczny wzrost EPS.

Wskaźnik dług/kapitał własny. Nie powinien być wyższy niż średnia w sektorze.

Transakcje osób wewnętrznych. Jeżeli osoby z wewnątrz firmy w ostatnich trzech miesiącach trzy lub cztery razy kupili własne akcje i żaden z nich własnych akcji nie sprzedał, jest to bez wątpienia pozytywny znak. Działa to też w przeciwną stronę, jeżeli takie osoby w ostatnich miesiącach trzy lub cztery razy swoje akcje sprzedały, jest to wskazówką, aby takich akcji też nie kupować.

Dokonania Zweiga

W okresie od 1976 – 1995 roku Zweig osiągał zyski średnio 25% rocznie. Po przeliczeniu daje to imponujący całkowity zysk 6793%. Zadziwiający jest fakt, że taki zysk osiągnął z portfelem o mniejszej zmienności (ryzykiem) niż ta na rynku. W telewizyjnym programie, trzy dni przed czarnym poniedziałkiem z 1987 roku powiedział, że sytuacja na rynku giełdowym jest niepokojąca. Na szczęście przemienił swoje słowa w czyn i zareagował na czas, co spowodowało, że jego portfolio w dzień wielkiego spadku na rynku spadło „tylko” o 9%.

Aby dowiedzieć się czegoś o ostatnich dokonaniach Zweiga, możemy zwrócić uwagę na wyniki jego funduszu hedgingowego Zweig Dimenna Partners. W okresie między 2006 i 2010 rokiem fundusz ten osiągnął zysk w wysokości 90%. Wynik ten w większości został osiągnięty w latach 2006 i 2007. W 2008 roku fundusz doświadczył straty w wysokości 6%, co i tak było dużo lepszym wynikiem niż straty na rynku. Jednak w następnym roku Zweig nie skorzystał z ogromnej poprawy sytuacji rynkowej i jego fundusz odnotował stratę w wysokości 3,5%. W 2010 strata wyniosła 3%. W ostatnich dwóch latach nie doszło do żadnej poprawy w wynikach i jego fundusze odnotowały negatywne zyski -5% i -3%. Wynik ten wynika przede wszystkim ze struktury funduszu. Zweig Dimenna Partners trzyma zarówno długie jak i krótkie pozycje na różnych akcjach. Zmniejsza to starty na spadającym rynku, ale może również zaszkodzić wydajności na rosnącym rynku.

W każdym razie wydaje się, że inwestorska intuicja Zweiga osłabła pod koniec jego życia. Mimo to, faktem jest, że słusznie został nazwany doskonałym inwestorem, a jeśli podążysz za jego kryteriami, na dłuższą metę najprawdopodobniej pokonasz rynek akcji.

Kenneth Fisher rozpoczął działalność w 1973 roku, sam pośród lasów w Woodside w Kalifornii. Lokalizacja nie jest powiązana tylko z jego osobistymi preferencjami (jest jednym z czołowych ekspertów światowych XX wieku w dziedzinie wydobywania drewna), ale także z izolacją. Fisher nie wierzy w „group think” („myślenie grupowe”) i chce swoich pracowników odizolować od reszty świata finansowego. Tak samo jak jego ojciec, Kenneth stał się odnoszącym wielkie sukcesy inwestorem. Obecnie prowadzi fundusz Fisher Asset Management, który zarządza imponującą kwotą około 36 miliardów dolarów. Na jego własnym koncie oszczędnościowym w banku jest obecnie pięknych 1,8 miliarda dolarów. Poza jego kolumnami inwestorskimi w magazynie Forbes, jego najbardziej znanym wkładem w dziedzinę finansów jest metoda wykorzystania współczynnika P/S wykorzystywana do selekcji akcji opisana w książce „Super Stocks” z 1984 roku. Według Fishera, wskaźnik P/E (price to earnings ratio) nie jest bardzo miarodajny, ponieważ jest zależny od zbyt wielu czynników, takich jak duże wydatki inwestycyjne, zmiana metody rachunkowości czy wydatki na rozwój. Wskaźnik P/S (całkowita kapitalizacja rynkowa podzielona przez obroty firmy w ostatnich 12 miesiącach) jest znacznie bardziej miarodajnym wskaźnikiem.

Firmy z niskim wskaźnikiem cena/przychody mogą nawet przy niewielkiej poprawie marży zysku osiągnąć duży skok w zysku. Fisher wolał kupować akcje o wskaźniku cena/ przychody niższym niż 0,75 i ogólnie unikał akcji z tym wskaźnikiem wyższym niż 1,5, a nigdy nie kupował akcji, w których ten wskaźnik przekraczał 3.

Istnieją jednak pewne różnice w wysokości tych wskaźników w różnych sektorach. Podstawowe gałęzie przemysłu (stal, inżynieria, górnictwo, motoryzacja, przemysł chemiczny, artykuły papiernicze przemysł, itp.) nie rosną zbyt wiele, prawie nigdy nie mają dużych marż zysku i dlatego są często niepopularne, przez co ich wskaźniki cena/przychody jest niższy.

Wskaźnik cena/przychody poniżej 0,4 jest niezwykle dobry w przypadku tych branż.

Fisher dokonał również dalszych odkryć:

  • Większe firmy zwykle mają niższy wskaźnik cena / przychody.
  • Pozytywne niespodzianki zwykle przynoszą akcje o wskaźniku ceny do przychodów poniżej 1.
  • Negatywne niespodzianki zazwyczaj przynoszą akcje z najniższymi wskaźnikami ceny do przychodów.

Wskaźnik cena/przychody nie jest oczywiście jedynym kryterium, według którego Fisher ocenia akcje. Powinny być brane pod uwagę również inne solidne parametry takie jak: marże zysku, niskie zadłużenie, wzrost zyskowności oraz wolne przepływy pieniężne. Fisher zwracał również uwagę na cechy jakościowe (na przykład: mocna pozycja na rynku lub silna marka) oraz zmiany w popularności w różnych kategoriach akcji. W przypadku akcji medycznych i technologicznych używał stosunkowo nietypowego wskaźnika cena / badania / rozwój. Wskaźnik poniżej 5 uważał za dobry sygnał do zakupu.

Styl

Jego analiza stopy zwrotu akcji pomiędzy styczniem 1976 roku, a czerwcem 1995 roku, pokazuje jego zdaniem, że w różnych okresach modne były różne style inwestowania. Fischer rozróżnia sześć takich stylów: trzy style, które koncentrują się na akcjach wartościowych (duże, średnia i małe akcje) i trzy style na podstawie akcji wzrostowych (znowu duże, średnie i małe akcje). Najpopularniejszy styl ma lepsze wyniki w każdym okresie niż najmniej popularny, a Fisher niedawno nauczył się poprawnie identyfikować prawdziwy styl we właściwym czasie. Ponieważ z pewnością nie jest to łatwe, takie podejście stwarza ryzyko, że inwestor wybierze niewłaściwy styl. Coś, co później okazuje się drogim żartem.

Aby zwiększyć swoje szanse, Fischer wybrał cztery style do stosowania w tym samym czasie. W porównaniu z dwoma najmniej skutecznymi stylami, tutaj prawdopodobieństwo tego, że całe portfolio osiągnie zły wynik poprzez wybranie złego stylu, jest znacząco obniżone. Aby dowiedzieć się, który styl jest odpowiedni, Fisher analizuje wskaźniki ekonomiczne, takie jak międzynarodowa krzywa dochodowości (różnica między odsetkami krótko i długoterminowymi). Jeśli globalna krzywa rentowności jest dość płaska oznacza to, że nastąpił okres akcji wzrostowych. Krzywa rentowności nie jest jedyną zmienną, którą Fisher bierze pod uwagę. Również inne ekonomiczne wskaźniki są ważne, takie jak na przykład rozwój światowego HDP i inflacja.

Fisher jest też w stanie dużo odczytać z tak zwanego prezydenckiego cyklu, gdzie akcje w pierwszych dwóch latach z czterech lat kadencji nowego prezydenta, wykazują lepsze wyniki niż w ostatnich dwóch latach. To dlatego, że największe zmiany (nowa polityka, nowe podatki, itd.) przychodzą w pierwszych dwóch latach a inwestorzy czekają, jak sytuacja będzie się zmieniać.

Widzimy, że z biegiem czasu Fisher swoje podejście wyraźnie dostosował. Miał do tego powód, który był dosyć podobny to hipotezy efektywnego rynku. Jeżeli się konkretny styl stanie popularny i zostanie to odzwierciedlone w cenach akcji, co sprawi, że będzie ciężej styl i jego wyniki rozróżnić. Jeżeli chcesz pokonać rynek, musisz zrobić coś, co robi mało kto.

Kryteria wyboru Fishera

Następujące kryteria używane do wyboru akcji są oparte na pierwszym wydaniu jego słynnej książki „Super Stocks”. Większość z nich już omówiliśmy:

  • Wskaźnik cena/przychody u niecyklicznych i technologicznych akcji. Najlepiej poniżej 0,75, wtedy mówimy o „super akcji”. Dobra wartość jest też pomiędzy 0,75 a 1,5. Powyżej 1,5 Fisher nie kupuje, ale jeżeli już jesteś właścicielem akcji, możesz ją zostawić. Wartość powyżej 3 oznacza, że powinniśmy sprzedać.
  • Wskaźnik cena/przychody u cyklicznych akcji. Najlepiej, jeśli wynosi poniżej 0,4, ale może być między 0,4 a 0,8. Powyżej 0,8 się sprzedaje.
  • Wskaźnik dług/kapitał własny. Dług nie powinien przekroczyć 40% kapitału własnego.
  • Wskaźnik cena/ badania i rozwój. Te kryterium może być używane tylko w przypadku lekarskich i technologicznych akcji a dla innych akcji nie jest tak ważny. Wartość kapitalizacji rynkowej podzielona przez wydatki na badania i rozwój powinna być najlepiej poniżej 5, a wartość pomiędzy 5 i 10 może być akceptowana tylko w wypadku tanich akcji. Wartość pomiędzy 10 i 15 jest mniej akceptowana, a w przypadku wartości powyżej 15 akcji się nie powinno kupować w ogóle.

Jeżeli akcja spełnia te kryteria, wtedy zasługuje na zainteresowanie Fishera, ale „super akcje” muszą spełniać surowsze kryteria:

  • Wzrost EPS (zysk na akcji), poprawiony o inflację, wyższy niż 15% w dłuższym horyzoncie czasu.
  • Wolne przepływy pieniężne na akcji. Muszą być pozytywne.
  • Średnia trzyletnia marża zysku netto musi być większa niż 5%

Dokonania Fishera

Aby uzyskać informacje o obecnych wynikach Fishera, możemy przyjrzeć się rezultatom jego funduszu Fisher Asset Management. Od roku 2001 do 2011 całkowity zysk wyniósł 38,2%, podczas gdy S&P 500 osiągnął wzrost o wysokości 34,9%. Jest to całkiem mała różnica. Jest oczywistym fakt, że wielkość jego funduszu (36 miliardów dolarów zarządzanych aktywów) ma wpływ na jego wyniki. Przypuśćmy, że Fisher odkrył „super akcję”, która nie ma jednak zbyt dużej kapitalizacji rynkowej. W tym wypadku nie zarobi za dużo na tej akcji z rozmiarem jego funduszu. Być może lepiej ocenić go jako prywatnego inwestora, kiedy przyjrzymy się efektowi jego porad na temat akcji w kolumnie dla magazynu Forbes. W tym przypadku osiągnął wynik wyższy o 24% niż w roku 2009 przypisał sobie index S&P 500. W 2010 roku ostateczna różnica wyniosła 5%. Za pośrednictwem gurufocus.com, możesz dowiedzieć się, które akcje Fisher kupuje dla swojego funduszu.

Peter Lynch jest człowiekiem, który jest odpowiedzialny za sukces legendarnego funduszu Fidelity Magellan Fund. Peter zaczął pracować dorywczo w wieku 10 lat na lokalnym polu golfowym, gdzie zapoznał się z prezydentem Fidelity Georgem Sullivanem. Po skończeniu studiów MBA na Wharton Business School, to właśnie przez niego dostał się do firmy Fidelity. Pasja Petera do inwestowania była tak wielka, że na swoim pierwszym spotkaniu ze swoją współczesną małżonką Carolyn nie mówił o niczym innym. Oczywiście jej to nie przeszkadzało…

Od odejścia na emeryturę w roku 1990 (w wieku 46 lat) udało się Lynchowi ze swoim indywidualnym podejściem w ciągu 13 lat wyciągnąć fundusz Magellana z 20 milionów dolarów amerykańskich do 14 miliardów dolarów. Oczywiście nie chodzi tylko o zysk, ponieważ dzięki swojemu sukcesowi przyciągnął wielu innych inwestorów.

Jaki wynik właściwie ten fundusz osiągnął? Jeżeli zainwestowałbyś w fundusz Lyncha na początku trzynastoletniego okresu 10.000 amerykańskich dolarów, to na końcu tego okresu miałbyś 280.000 dolarów. Dwudziesta ośmiokrotność Twoich pieniędzy. Reprezentuje to roczny wzrost o 29.2%. W porównaniu z indexem S&P 500, który w tym samym okresie 13 lat doświadczył średniego rocznego wzrostu 15,8%, jest to niepowtarzalnie niesamowity sukces.

Filozofia Lyncha jest dosyć prosto wyjaśniona w jego książce „One Up on Wall Street”, która była opublikowana w 1989 roku. Można w niej przeczytać, że giełda w krótkim horyzoncie czasu nie jest racjonalna, dlatego, że ceny akcji, mogą być dużo poniżej lub przeciwnie powyżej wartości rzeczywistej firmy. Tak samo jak Graham i Buffet, Lynch nie interesuje się nieprawdziwymi i szybko zmieniającymi się opiniami na rynku lub krótkotrwałymi wahaniami kursu.

Tak samo jak w przypadku innych inwestycyjnych guru, jego strategia jest założona na zdyscyplinowanym prowadzeniu strategii. Obejmuje to zakup niepopularnych lub zwykłych, przeoczonych akcji, w celu długoterminowej inwestycji. Nie ma tu miejsca na panikę w przypadku krótkotrwałego obniżenia ceny akcji, jeżeli fundamentalne cechy firmy zostały nienaruszone. Znane są twierdzenia takie jak:

Firmy wzbudzają zainteresowanie Lyncha na początku swoimi licznymi właściwościami. Te właściwości następnie poddaje on analizie, którą przeprowadza czasami nawet przez kilka tygodni. Być może jest to powodem, dlaczego przeszedł tak szybko (w wieku 46 lat) na emeryturę?

Warte uwagi cechy firmy według Lyncha:

vProdukt jest prosty, łatwy do zrozumienia i mu się podoba. Znana jest bielizna Hanes, którą kupowała jego żona Carolyn. Lynch dokonał analizy firmy, a ta mu się spodobała (tak samo jak bielizna) i jego inwestycja do Hanes zwiększyła się sześciokrotnie.

Wskaźnik PEG (price/earnings growth lub cena/wzrost zysku). To właśnie Lynch rozpowszechnił, ten wskaźnik. Szczególną uwagę zwracał zwłaszcza wtedy, gdy wskaźnik PEG firmy był mniejszy niż 0,5. Wskaźnik PEG przestawia wskaźnik cena/zysk względem oczekiwanego wzrostu zysków i dlatego jest narzędziem do selekcji „GARP” akcji. GARP jest skrótem od „growth at a reasonable price” lub wzrost za rozsądną cenę. Czym niższy wskaźnik PEG, tym relatywnie tańsza akcja względem zysku. Dobrym przykładem jest Wal-Mart, znany supermarket. Wskaźnik cena/zysk tej firmy był rzadko poniżej 20, co powodowało, że cena akcji była relatywnie wysoka. W rzeczywistości jednak tylko relatywnie, dlatego, że wzrost zysku był dużo wyższy 25%-30%. Zmniejsza to wskaźnik PEG do wartości niższej niż 1 i Lynch uważał akcję za atrakcyjną inwestycję.

  • Lynch lubił także skromne nazwy firm. Takie nazwy mogą obniżyć cenę za akcje o kilka dolarów.
  • Tak samo jak Buffet, Lynch nie widział nic szczególnego w technologicznych firmach i wolał inwestować w zwykłe firmy. Pokusa do inwestowania jest jeszcze większa, jeśli firma jest jeszcze nie znana, co zapewnia niższą cenę za akcję.
  • Zaniżone ceny za akcję są także do dyspozycji w przypadku firm o których krążą złe pogłoski. Znane jest oświadczenie Lyncha, że lubi inwestować w firmy o których się mówi, że firma używa toksyczne śmieci lub że jest w rękach mafii. Jeszcze lepsza jest kombinacja tych dwóch.
  • Obniżone ceny akcji mogą też występować w przypadku, kiedy działają w zniechęcających sektorach (na przykład: usługi pogrzebowe) albo rosnące wolno lub w ogóle.
  • Za bardzo interesujące uważał także firmy niszowe. Te często miewają małą konkurencję.
  • Produkty, które muszą zostać ponownie zakupione. Na przykład: leki, żyletki czy papierosy.
  • Firmy, u których wtajemniczeni kupują własne akcje.

Te wszystkie cechy wzbudzają zainteresowanie Lyncha. Nie mniej jednak, aby nie doszło do nieporozumienia, charakterystyki te nie dają wystarczających podstaw do bezpośredniego zakupu akcji. Do tego w rzeczywistości potrzebnych jest jeszcze wiele analiz, bardzo wiele.

Analiza Lyncha

Najważniejsze jest to, że firmy należące do tych sześciu różnych kategorii, Lynch ocenia według innych kryteriów. Istnieją jednak kryteria, które mogą być użyte dla każdej kategorii:

  • Wskaźnik PEG. Czym niższy, tym lepszy. To oznacza, że inwestorzy nie muszą zapłacić dużo aby uzyskać piękny wzrost zysku. PEG musi w każdym przypadku wynosić mniej niż 1, a PEG poniżej 0,5 jest uważany za najlepszy. W przypadku „Lojalnie wzrastających” i wolno rosnących akcji, w obliczaniu wskaźnika PEG jest brana też pod uwagę stopa dywidendy.
  • Zmiana we wskaźniku inwentarz/przychody. Jeżeli maleje, oznacza to, że firma więcej produkuje niż sprzedaje, sprzedaż była więc przewidziana zbyt optymistycznie. Jak już pewnie odgadłeś, nie jest to dobry znak. Kryterium jest tu takie, że wskaźnik ten nie może wzrosnąć o więcej niż pięć punktów procentowych na rok.
  • Wskaźnik dług/kapitał własny nie powinien przekroczyć wartość 0,8. Najkorzystniej poniżej
  • 0,5 (z wyjątkiem instytucji finansowych lub przedsiębiorstw pożytku publicznego, które są finansowane większą ilością długu).
  • W przypadku instytucji finansowych, kapitał własny musi obejmować więcej niż 5% aktywów własnych. Preferowana jest wartość większa niż 13,5% aktywów i zwrot z aktywów większy lub równy 1%.

Tak jak było już wcześniej wspomniane, Lynch używa również specjalne kryteria dla indywidualnych akcji.

  • Szybko rosnące akcje z obrotem powyżej 1 miliarda dolarów amerykańskich nie powinny mieć wskaźnik cena/zysk wyższego niż 40 i nie powinny rosnąć szybciej niż 50% na rok (w rzeczywistości tak szybki wzrost jest niezrównoważony). Lynch jest zwolennikiem wzrostu zysku na akcji (EPS) w granicach 20-25%.
  • Lojalnie wzrastające („stalwarts“) mają obrót przynajmniej 1,9 miliardów dolarów amerykańskich i wzrost EPS pomiędzy 10% i 20% i to bez żadnej straty w ostatnich 12 miesiącach.
  • Wolno rosnące akcje mają obrót o wysokości powyżej 1 miliarda dolarów amerykańskich i stopę dywidendy, która przewyższa średnią indexu S&P i w tym samym czasie przewyższa wartość 3%.

Lynch wprowadził również dwa kryteria bonusowe, ”nie są to cechy niezbędne, ale dają dodatkowy bonus”:

  • Wolne przepływy pieniężne na akcjach wynoszą więcej niż 35% wartości akcji. W tym przypadku firma, która jest na przykład w innych kryteriach przeciętna, może być bardzo atrakcyjna, dzięki ogromnym swobodnym przepływom pieniężnym.
  • Posiadanie gotówki (w tym płynnych papierów wartościowych) jest plusem. Powinno wynosić co najmniej 30% wartości udziału, najlepiej powyżej 40%.

Aktualne dokonania Petera Lyncha

Ze względu na to, że Lynch jest na emer yturze już od ponad 20 lat i Fidelity
Investments stał się gigantem z dziesiątkami inwestycyjnych funduszy, ciężko jest ocenić, jaki sukcesu kryteria Lyncha osiągnęły w ostatnich 10 latach. Jednak możliwa jest przynajmniej przybliżona ocena. Na przykład portfolio 20 akcji, które spełniają kryteria Lyncha, osiągnęło w ostatnich dziesięciu latach średni roczny wzrost 13,2%. Index S&P 500 nie osiągnął w tym okresie więcej niż 4% rocznie. Z takimi zyskami dajemy pierwszeństwo akcjom Lyncha nad ETF.

Nie istnieje żaden prostszy sposób inwestowania niż metoda, którą używa Joel Greenbalt – założyciel słynnego hedge funduszu Gotham. Nie jest to bardzo przekonywujące, ponieważ jego metoda pochodzi z jego „małego” bestselleru z 2005 roku: “The Little Book That Beats The Market“. Powinieneś wiedzieć, że książka ta była na początku napisana dla jego dzieci.

W swoim dziele Greenblatt tłumaczy strategię inwestycyjną, która się skupia tylko na dwóch
zmiennych:

  • Zwrot z kapitału
  • Rentowność zysku

Nie mogło być to łatwiejsze. Filozofia tej „magicznej formuły”, jak ją sam Greenblatt nazywał, jest tak samo prosta. Celem jest zyskanie dobrych akcji za dobre ceny. Pierwszym kryterium jest zwrot z kapitału, który filtruje dobre firmy od wszystkich istniejących firm. Drugie kryterium pokazuje, jak tanie są te firmy. Teraz na pewno zastanawiasz się: „Naprawdę proste, ale czy to działa?”.

A jak. Greenblatt sam tą strategię retrospektywnie przetestował używając historycznych danych dotyczących cen (tzw. backtesting). Z tego testowania został obliczony dla okresu od 1988 do 2004 zwrot w wysokości 30.8% za rok, dwa i pół razy więcej niż wynosił zwrot indeksu S&P (12,4%) w tym samym okresie.

Być może ważniejsze są dla Ciebie faktyczne wyniki niż retrospektywne testowanie. Możemy w takim razie przyjrzeć się wynikom funduszu hedgingowego Gotham. Ten osiągnął w okresie pomiędzy 1985 a 2005 rokiem oszałamiający pod każdym względem, rezultat 40% za rok. Niestety, fundusz Gotham jest od 2006 zamknięty dla klientów. Teraz fundusz zarządza bez wątpienia ogromnym majątkiem partnerów. Greenblatt jest nie tylko świetnym inwestorem. To absolwent Wharton School of Business, nadzwyczajny profesor na uniwersytecie Kolumbijskim, współzałożyciel klubu Value Investors Club i reformator nauczania początkowego w Nowym Yorku. Tak, to ostatnie to prawda.

Na poziomie nauczania początkowego dostrzegł więcej szkód niż pożytku i interweniował – szczególnie w szkole z biednymi imigrantami w Queens. Działania jego miały w zakresie szkolnictwa tak samo dobre rezultaty jak w przypadku działalności inwestycyjnych.

Zdaniem Greenblatta, większość specjalistów lub profesorów nie jest w stanie pomóc w wygraniu z rynkiem i ma zwyczajnie rację. Nie pozostaje więc nic innego jak pokonać rynek samemu i niewątpliwie to mu się udało.

Dlaczego jego magiczna formuła działa

Według Greenblatta jest to najcięższa część. Zwrot z kapitału pokazuje, jak osoba prowadząca firmę zarządza swoimi aktywami, czy firma posiada lub zarządza jakimś szczególnym zasobem lub ma szczególne możliwości, które dają jej przewagę nad konkurencją. Może to być na przykład dobra lokalizacja, silna i rozpoznawalna marka, możliwość produkcji z niskimi kosztami, lub oferta z dużą ilością innowacyjnych produktów.

Greenblatt stosuje te dwie skale w nieco zmodyfikowany sposób. Normalnie zwrot z kapitału oblicza się jako czysty przychód podzielony przez sumę wszystkich aktywów, ale Greenblatt używa przychód przed oprocentowaniem i opodatkowaniem (tzw. EBIT, earnings before interests and tax). Robi to po to, aby nie zmniejszyć miarodajności wyniku przez zadłużenie i opodatkowanie.

Tak samo EBIT nie dzieli przez całkowite aktywa, ale przez namacalny kapitał zainwestowany. Ten jest równy sumie kapitału obrotowego netto i wartości netto aktywów trwałych. Zamysł tego jest taki, że Greenbatta interesuje, ile kapitału potrzeba do codziennej działalności. Dlatego dla miarodajnego wyniku kilka danych musi być usuniętych.

Zwrot za akcje pokazuje, ile firma relatywnie zarobi na kapitalizacji rynkowej i jest odwrotnością wskaźnika
cena/zysk. Klasycznie oblicza się to poprzez podzielenie zysku netto z ostatnich 12 miesięcy przez cenę akcji
pomnożoną przez ilość akcji w obiegu.

Tutaj też Greenblatt wprowadza kilka zmian. Używa EBIT zamiast zysku netto a wartość firmy przedstawia kapitalizację rynkową plus zadłużenie firmy. Chce bowiem wiedzieć, jaki byłby zysk, gdyby firma była wykupiona, dlatego trzeba dodać do wyniku zadłużenie firmy.

Jak potem Greenblatt używa te kryteria? To jest także proste. Ocenia 3.500 największych firm według każdego z tych kryteriów. Firmy z najniższą ilością punktów są najlepszym wynikiem. Na przykład: Jeżeli firma plasuje się na trzydziestym miejscu pod względem zysku z kapitału i jest osiemdziesiąta w kategorii zysku z akcji, wtedy według systemu punktowego otrzymuje ona 80+30=110 punktów.

To podejście jest tak proste i osiąga tak dobre rezultaty, że prawdopodobnie nie możesz się już doczekać, aż sam tą metodę wypróbujesz. Do tego będziesz potrzebował filtr akcji, który przeprowadza selekcję na podstawie tych kryteriów. Znaleźliśmy taki filtr na stronie: http://www.magicformulainvesting.com

„Nie ma żadnego problemu, jeśli chodzi o Greenblatta. Możesz w prosty sposób rozpocząć
używanie kryteriów za pomocą wielu istniejących już współczynników. Zwrot z aktywów
możesz użyć zamiast zysku na kapitale, a wskaźnik zysk/cena (tak, dokładna odwrotność
znanego wskaźnika cena/zysk) jest dobrym zamiennikiem za zysk na akcji.”

Jak postępować? Postępowanie według Greenblatta:

  • Wybierz akcje z zwrotem z aktywów wyższym niż 25%.
  • Z wybranych akcji z kroku nr 1 wyszukaj firmy z najniższym wskaźnikiem cena/zysk (tj. najwyższy wskaźnik zysk/cena) ale unikaj wskaźnika cena/zysk niższego niż 5, ponieważ prawdopodobnie odzwierciedla to niezwykły zysk w ubiegłym roku.

Pamiętaj, że Greenblatt unika gałęzi takich jak akcje finansowe, przedsiębiorstwa pożytku publicznego i akcje zagraniczne (ADR). Pierwszych dwóch, dlatego że są inaczej finansowane (więcej długu i mniej kapitału własnego). Zagraniczne firmy natomiast są cięższe do kontrolowania (ale w Polsce, co się tyczy polskich akcji, nie musimy się tym przejmować).

Cierpliwość!

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą powinieneś wiedzieć, zanim rozpoczniesz sam używać tej strategii. Ta strategii działa tylko w długim horyzoncie czasu. Prawdą jest, że okres, który Greenblatt analizował (17 lat), strategia ta przez każde pięć na dwanaście miesięcy osiągała gorsze wyniki niż rynek. Miała nawet gorsze wyniki niż rynek przez okres trwający trzy lata.

Jeżeli te wyniki sprawiły, że straciłeś entuzjazm, to niepotrzebnie. Magiczna formuła działa zawsze w długoterminowym horyzoncie, dlatego Greenblatt skupia się na dziesięcioleciach a nigdy na tygodniach, miesiącach czy latach. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że gdyby ta magiczna formuła działała zawsze, wszyscy by ją używali. A jeżeli wszyscy kupowali by te same akcje, ich ceny by wzrosły i magiczna metoda już by nie działała. Fakt, że ta formuła nie działa w krótkim horyzoncie czasu co według Greenblatta nie jest wadą, ale raczej zaletą. Profesjonalni zarządcy portfoliami są pod wielkim ciśnieniem, aby osiągać dobre wyniki roczne albo nawet kwartalne i właśnie dlatego większość z nich pomija magiczną formułę Greenblatta.

Ta sama logika funkcjonuje w przypadku większości strategii inwestycyjnych. Jeżeli jakaś strategia działałaby zawsze, spowodowało by to silną popularność akcji spełniających dane kryteria i silny wzrost cen tych akcji. Z tego powodu ta strategia nie przynosiłaby już tylu profitów (dla spóźnionych). Jak już często widzieliśmy, dokładnie jest to dowodem, dlaczego tak wielu z naszych guru unika popularnych i szybko rosnących akcji: te w bardzo szybkim czasie zanim inwestor zdąży je zakupić stają się droższe.

Następnie należy wspomnieć, że Greenblatt jest zwolennikiem posiadania wysoce selektywnego portfolio. To czasem oznacza, że 5 na 8 akcji zajmuję 80% jego portfolio. Jeżeli uważa jakąś akcję za naprawdę wartościową, może ta pozycja stanowić nawet 30% całego portfolio.

Co prawda jego fundusz Gotham Capital jest zamknięty dla nowych inwestorów, to jednak nie oznacza, że Greenblatt może spocząć na laurach. Jest nadal bardzo aktywnym inwestorem. To jest dla nas pomocne, ponieważ możemy obserwować do jakich akcji Greenblatt na podstawie swojej magicznej formuły inwestuje. Dzięki internetowi jest to jeszcze łatwiejsze. Za pośrednictwem strony internetowej gurufocus.com, możesz sprawdzić, które akcje Greenblatt kupuje a które sprzedaje. Możesz z tego skorzystać, aby pomóc sobie w osiągnięciu sukcesu, ale nie wahaj się użyć tej magicznej formuły samemu i o własnych siłach ocenić rynek.

Od kwietnia 2008 roku O’Shaughnessy jest zarządcom niezależnego funduszu O’Shaughnessy Asset Management (OSAM). Firma, która przez 11 lat działała pod Bear Stearns Asset Management. Oprócz tego zarządza kilkoma kanadyjskimi funduszami inwestycyjnymi, które specjalizują się w akcjach amerykańskich.

Wyniki jego funduszy są imponujące:

  • RBC US Growth Fund przewyższył cztery razy w okresie dziesięciu lat odpowiadający indeks (Russell 2000).
  • Fundusz RBC US Value osiągnął w okresie dziesięciu lat średni zysk 4,5%, podczas gdy S&P500 wzrósł w tym samym okresie średnio 0,2% rocznie.

Główne wnioski O’Shaughnessy przedstawił w swojej książce “What Works on Wall Street” z roku 1996. Eksperymentalna metoda opisana w tej książce polega na testowaniu wstecznym niektórych portfeli strategicznych. Na początku na podstawie różnych kryteriów wybierane są portfele inwestycyjne, a następnie w oparciu o historyczne dane o cenach, analizowane są wyniki osiągane przez te portfolia.

O’Shaughnessy zasłynął dzięki swojej metodzie Cornerstone. Chodzi o metodę, która składa się z trzech strategii, a są to: strategia Cornerstone Value, strategia Cornerstone Growth oraz kombinacja obu: strategia United Cornerstone. W okresie od 1954 do 1996 roku strategie te osiągały średnio lepsze wyniki niż porównywalny S&P 500. Ekstremalnym przypadkiem jest tu United Cornerstone, który osiąga średni roczny wzrost w wysokości 17,1% w porównaniu do średniego rocznego zysku 11,5% w przypadku indeksu S&P 500.

Różnica 6% wydaje się być dosyć niska. Jednak w perspektywie 42 lat jest ogromna. Jako przykład weźmy inwestycje w wysokości 10.000 dolarów amerykańskich. W przypadku inwestycji do S&P zysk wyniósłby 1 milion dolarów. Myślisz pewnie, że to nie tak mało. Jednak gdybyś te samo 10.000 dolarów inwestował w portfolio O’Shaughnessy’a, to osiągnąłbyś zysk 7,6 milionów dolarów. Różnica 6,6 milionów dolarów….

W 1954 roku O’Shaughnessy jeszcze nie inwestował. Jedynie testował swoje strategie, w taki sposób, że jako pierwszy użył komputerowej bazy danych Compustat z więcej niż czterema dekadami danych z rynku amerykańskiego. Mowa tu o strategii inwestycyjnej, którą jako pierwszy opatentował (patent nr 5978778; Automated Strategies for Investment Management November 1999).

Tak samo jak inny inwestycyjni guru nie uważa rynek, za dobry wyznacznik czegokolwiek. Co jest ważne, to zdyscyplinowana realizacja inwestycyjnej strategii. Przeczucia są wyeliminowane. Jednak rynek nie jest nieistotny (inaczej żaden rynek nie istniałby, jak twierdzi Buffet).

Co jednak O’Shaughnessy z rynku używa, to tzw. relative strength index (RSI, relatywny indeks siły), indykator momentu, który pokazuje szybkość i siłę w jakich ceny się zmieniają.

Według O’Shaughnessyho, zwyciężające akcje nie przestają zwyciężać, a te słabo prosperujące będą źle prosperowały i tak na dłuższą metę. Wysoką wartość RSI widzi raczej jako coś korzystnego a nie oznakę przegranej. Jednak wskaźnika RSI nigdy by nie użył niezależnie jako jedynego wskaźnika.

O’Shaughnessy obala również tezę, że wyższy zysk zawsze musi się równać wyższemu ryzyku. Za pomocą swoich badań doszedł do konkluzji, że dobrze punktujące strategie niosą zazwyczaj niższe ryzyko niż te które punktują słabiej.

Aby uzyskać wgląd w filozofię inwestycyjną O’Shaughnessy’a, przyjrzyjmy się kilku często stosowanym zasadom:

  • Pozycje są trzymane długoterminowo. Według O’Shaughnessy (i nie tylko według niego), czym więcej inwestor kupuje i sprzedaje akcji, tym gorsze są jego zyski. Dlatego on sam dokonuje zmian w swoich portfelach tylko jeden raz w roku. Ponadto, swoje akcje, w przeciwieństwie do Buffetta, nie trzyma w nieskończoność.
  • Portfolio wzrostowe (Cornerstone Growth). Mowa tu przede wszystkim o portfoliach składających się z mniejszych firm (chociaż istnieją też większe firmy, które też są odpowiednie do tego typu portfela). Wskaźniki do porównywania to ciągły wzrost EPS (earnings per share) i RSI (relative strength index). Jest tutaj też używane kryterium wartości, w tym przypadku wskaźnik cena/sprzedaż; według O’Shaughnessy jest to najlepsze kryterium do ustalanie teraźniejszej i przyszłej wartości akcji. Jest to szczególnie prawdziwe, jeśli łączymy wysoką wartość RSI z niskim współczynnikiem cena/sprzedaż.
  • Portfolio wartościowe (Cornerstone Value). Portfolio składające się z akcji wiodących na rynku osiąga wyraźnie lepsze rezultaty niż średnia na rynku. Ceny wiodących akcji mają bowiem dużo mniejsze tendencje to szybkich i niespodziewanych wahań. Przypływ gotówki, obrót, stopa dywidendy i liczba akcji w obiegu są tutaj ważnymi kryteriami wyboru.

Poniżej przedstawiamy stosunkowo prostą metodologię O’Shaughnessy dla różnych strategii:

Cornerstone Growth

  • Kapitalizacja rynkowa najmniej 150 tysięcy dolarów amerykańskich.
  • Zysk na akcji (EPS) musi w okresie 5 lat rosnąć każdy rok.
  • Wskaźnik cena/sprzedaż powinien być niższy niż 1,5.
  • Relative Strength Indicator (RSI): z akcji, które spełniają trzy powyższe kryteria wybiera się 50 akcji z najwyższym
  • wskaźnikiem RSI.

Pewnie się zastanawiacie, jaką skuteczność miała ta prosta metoda w przeciągu ostatnich 10 lat. My też. Na stronach internetowych AmericanAssociation of American Investors aaii.com, dowiedzieliśmy się, że Cornerstone Growth wzrósł o 16,4% podczas gdy S&P 500 nie doszedł dalej niż 4%. Pierwsza klasa. W ciągu ostatnich pięciu lat średnie zyski były o 1,8% niższe. To jest jednak wciąż dużo lepszy wynik niż S&P 500, który w tym samym okresie spadł do minus 0,6 rocznie.

Cornerstone Value

  • Kapitalizacja rynkowa najmniej o wartości 1 miliona dolarów amerykańskich.
  • Przypływ pieniężny na akcji musi być wyższy niż średnia na rynku.
  • Ilość akcji w obiegu musi przekraczać średnią rynkową.
  • Obrót za okres ostatnich 12 miesięcy musi wynosić co najmniej półtorakrotność średniej rynkowej.
  • Akcje, które spełniają wszystkie powyższe kryteria
  • sortujemy według stopy dywidendy. Następnie wybieramy
  • 50 akcji z najwyższą stopą dywidendy.

Jakie wyniki osiągnął Cornerstone Value? Dużo gorsze niż jego brat Growth. Value musiał się zadowolić średnim zyskiem o wysokości 5,2% w przeciągu ostatnich 10 lat. W ostatnich 5 latach Cornerstone Value doświadczył minusowej wartości -5,1% rocznie. Może w przyszłych dziesięciu latach Value wygra nad Growth.

United Cornerstone

Kombinacja portfela akcji założona na strategiach Growth i Value Cornerstone. Ideą kombinacji tych dwóch strategii był fakt, że efektywność i zyskowność tych dwóch nie są ze sobą idealnie skorelowane. W momencie, gdy strategia Value osiąga dobre rezultaty, Growth może osiągać gorsze i na odwrót. Prawdziwość tej tezy mogliśmy zobaczyć powyżej. Znaleźliśmy dane o zyskowności od 2003 do 2009 roku. Tutaj portfel z 50 akcjami United Cornerstone osiągnął całkowity zysk 109% podczas gdy S&P 500 osiągnął wynik 21%. Ponownie świetnie.

Osoba, która z pewnością powinna znaleźć się na liście guru inwestycyjnych jest John Neff, założyciel największego funduszu lat dziewięćdziesiątych: Vanguard Windsor Fund. John Neff jest przez wszystkich znany jako ktoś oszczędny i cierpliwy, szczycący się ogromną ilością samodyscypliny.

Podczas gdy wielu współczesnych inwestorów szuka luksusu, blasku i wrzawy, Neff pozostaje dość powszechny. Już od 30 lat ma tą samą żonę, nie mieszka w luksusie i ma swoje rytuały. Na przykład w każdą sobotę (gdziekolwiek jest) dokładnie czyta cały Wall Street Journals z zeszłego tygodnia, aby nie przegapił żadnej wiadomości ekonomicznej.

John Neff skupia się przede wszystkim na mniej popularnych akcjach. Mniej popularne akcje są zwykle tańsze i mniej się od nich oczekuje. Z tego powodu ceny takich akcji raczej nie są wyższe niż ich prawdziwa wartość (oczywiście z wyjątkiem sytuacji zbliżającego się upadku firmy).

Dlatego unika akcji, których ceny szybko rosną i są bardzo popularne. W przypadku takich akcji wysokie oczekiwania są niestety już uwzględnione w cenie, więc każda niepomyślna wiadomość może skutkować w dużym spadku ceny. To mu pomogło w czasie bańki finansowej w dziedzinie technologii w 2001 roku. Bańka pękła i ceny technologicznych akcji spadły. Inwestorzy stracili dużo pieniędzy, ale nie John Neff. Nie podążył za tłumem inwestującym w akcje technologiczne i tym sposobem uniknął wielkich strat.

Neff głownie skupia się na akcjach z niskim wskaźnikiem ceny do zysk. Jednak jak ocenić, które akcje z niskim wskaźnikiem cena/zysk warto kupić? Aby zdecydować, czy akcja nadaje się do zakupu Neff używa swoją ekonomiczną wiedze i doświadczenie. Cechy zbudowane na jego doświadczeniach życiowych.

John Neff urodził się w 1931 roku i pochodził z rodziny biznesmanów. Krótko po jego narodzeniu jego rodzice się rozwiedli. Rodzinę potem pod swoje skrzydła wziął dziadek Neffa, który im pomógł przejść przez ciężki okres w historii – depresję trzydziestych lat. Dopiero 14 lat po rozwodzie swoich rodziców Neff spotkał się ze swoim ojcem, który zaoferował mu pracę w swojej solidnej, ale nudnej firmie z smarami i częściami samochodowymi. Tutaj, młody John nauczył się ważnej życiowej lekcji: firma nie musi być niesamowicie interesująca, solidność jest ważniejsza.

W tym czasie, miłość do dobrych ofert (mowa tu o akcjach) została mu zaszczepiona. Często chodził z ojcem na spotkania z dostawcami, aby targować się na zniżki u dostawców. To umożliwiało im być krok przed konkurencją i w tym samym czasie wybudować sobie dobrą opinię wśród klientów, co było podwójną wygraną.

Szansę, aby pokazać swoje doświadczenie życiowe, ekonomiczne doświadczenie i wiedzę John otrzymał dopiero gdy zaczął pracować w Vanguarda. Założył własny fundusz Windsor Fund i zarządzał nim w okresie od 1964 do 1995 roku. W 1995 roku odszedł na emeryturę. W tym długim czasie fundusz osiągnął wzrost średnio 13,7% rocznie, czym przekroczył S&P 500 o 3,1 % rocznie. Na tak długi okres czasu jest to naprawdę wielki sukces, co uczyniło go nie tylko jednym z najbogatszych inwestorów, ale także legendą na Wall Street. Jego fundusz był przede wszystkim pierwszym wyborem jego kolegów, a ponadto był jednym z pięciu najlepszych funduszy w magazynie Barron’s.

Różnica 3,1% w pierwszym momencie nie wydaje się być duża. Jednak za okres 30 lat zainwestowane początkowo 10.000 dolarów amerykańskich do Winsdor Fund wyniesie 564.000 dolarów amerykańskich, podczas gdy zainwestowanie tej samej kwoty w S&P 500 dałoby w rezultacie jedynie 233.000 dolarów, co w rezultacie skutkuje różnicą 331.000 dolarów! Odsetki złożone to potężny instrument, szczególnie w okresie trzydziestu lat. Sam Einstein (bo kto inny?) rozumiał ogromne znaczenie tego stwierdzenia. „Odsetki złożone są ósmym cudem świata. Ten kto to rozumie, ten zarobi… ten kto nie, ten zapłaci.” Powiedział profesor.

Metoda Neffa jest dosyć prosta. Niepopularne akcje, których cena w ciągu ostatnich 52 tygodni była blisko swojej najniższej odnotowanej wartości oraz akcje z niskim wskaźnikiem cena/zysk nadają się do dalszej analizy. Czym niższy wskaźnik cena/zysk, tym mniejszy wzrost zysku jest oczekiwany przez inwestorów.

Bardzo często w przypadku niskiego wskaźnika cena/ zysk większość złych informacji o firmie jest już odzwierciedlona w niższej cenie. Dlatego ryzyko w tego typu firmach jest relatywnie małe. W przypadku, gdy firma zacznie rozwijać się szybko, wartość akcji może tylko wzrosnąć. W wielu z tych firm możliwość pozytywnego rozwoju ceny akcji nie jest odzwierciedlona w cenie.

Należy jednak uważać, ponieważ nie każda tania akcja nadaje się do zakupu. Chwasty muszą być oddzielone od ziarna. Tutaj do gry wkracza Neff i patrzy się na wzrost zysku danej akcji. Jeżeli akcje z niskim wskaźnikiem cena/zysk są w stanie osiągnąć wzrost zysku w wysokości 7% albo więcej, zaczyna to być dla niego interesującą ofertą. Jeśli ten wzrost zysków jest w dużej mierze generowany przez wzrost sprzedaży, to zaczyna się prawdziwa zabawa.

Neff interesuje się firmami, w których dochodzi do wzrostu, ale ten wzrost nie jest bardzo wysoki. Szybki i wysoki wzrost jest niezrównoważony, a jeżeli się okaże, że wysokie oczekiwania od firmy nie mogą być spełnione, ma to bardzo negatywny wpływ na cenę akcji. Firmy z wzrostem zysku wyższym niż 20% Neff często pomija.

Również wolne przepływy pieniężne, zwiększający się wzrost zysku i / lub dobra stopa dywidendy są kluczowymi kryteriami wyboru dla Neffa. Ponad połowa wartości dodatkowej 3,1% jego funduszu Windsor, w porównaniu z S&P pochodzi z zysku z dywidendy, który według Neffa jest „darmowy”. Co więcej, Neff nie uważa, że problemem jest posiadanie w portfelu inwestycyjnym dużej reprezentacji niektórych sektorów. Na przykład, w 1988 roku jego portfolio składało się w 37% z instytucji finansowych i w 22% z sprzedawców samochodów.

Tak samo jak większość innych topowych inwestorów Neff zostaje i w dobrym i w złym. Zadaje sobie pytanie, kiedy rozstać się z akcjami? Jest to pytanie, które nie jest często wspominane w literaturze.

Według Neffa głównym problemem tutaj są emocje. Wielu inwestorów trzyma się kurczowo dobrze prosperujących akcji do tego stopnia, że trzyma je porostu za długo, ponieważ boją się, że zbyt szybko pozbędą się dobrze prosperującej akcji. Chodzi tu o strach. A strach jest emocją, która (jak w zasadzie każda emocja) musi być w momencie decyzji o kupnie lub sprzedaży wyeliminowana.

Ten giełdowy guru, nie uważa, że pozbycie się akcji przed osiągnięciem przez nią wierzchołka za problem. Ten wierzchołek w cenie akcji jest często spowodowany emocjami, a spadek ceny, który po nim przychodzi, może być dużo większy. Zostało to między innymi pokazane podczas “dot-com bubble”, którą Neffowi, jak już wcześniej było wspomniane, udało się uniknąć. Wykorzystując spodziewane zyski i rozsądny według niego wskaźnik cena / zysk, opracował ceny docelowe dla akcji w swoim portfelu. W momencie, gdy cena została osiągnięta, sprzedał akcje, jeżeli nie było żadnych nowych wydarzeń, które docelową cenę akcji by zmieniały. To się mogło oczywiście stać, jeżeli w firmie doszło do jakiejś fundamentalnej zmiany.

Kryteria wyboru Neffa

Wskaźnik cena/ zysk (P/E). Dlaczego Neff skupia się na akcjach z niskim wskaźnikiem ceny do zysku omówiliśmy wcześniej. W przypadku droższych akcji w cenie, odzwierciedlony jest oczekiwany wzrost zysku, a w przypadku jakichkolwiek niepowodzenia dochodzi do wielkiego spadku ceny. Fundusz Winsdor Fund wybierał akcje ze wskaźnikiem cena/zysk 40-60% poniżej średniej w danym sektorze.

Wzrost zysku na akcji (EPS) Jest to główne kryterium służące do odróżniania silnych i tanich firm od chwastów. Akcje z wysokim wzrostem EPS (>20%), są prawie zawsze za drogie. To dlatego, że ciężko jest utrzymać dany poziom wzrostu. Jest to powodem, dlaczego Neff wybiera w pierwszeństwie akcje z wzrostem EPS pomiędzy 7% a 20%.

Przyszły wzrost EPS. Ten musi wynosić minimalnie 6%. W celu przewidzenia możliwego wzrostu zysku w przyszłości, Neff sam obserwował firmy.

Wzrost sprzedaży. Marże zysku nie mogą być w nieskończoność naciągane, ostatecznie wzrost EPS musi pochodzić głównie ze wzrostu przychodów. Neff wybiera akcje, których wzrost EPS pochodzi przynajmniej w 70% z wzrostu sprzedaży, chyba że wzrost sprzedaży sam w sobie jest wyższy niż 7%.

Wskaźnik całkowity zysk/P/E. Całkowity zysk składa się ze wzrostu EPS oraz stopy dywidendy. Dzielimy go przez wskaźnik cena/zysk. Neffa interesują akcje, które mają ten wskaźnik dwa razy wyższy niż średnia na rynku lub średnia w danym sektorze.

Wolne przepływy pieniężne. Ze względu na to, że zysk przedstawiony w raportach finansowych może być wynikiem „kreatywności” księgowych, Neff uważa za bardzo ważne, aby firma produkowała pozytywne wolne przepływy pieniężne.

Trwałość zysku na akcji. Wzrost EPS w każdym z czterech ostatnich kwartałów musi być wyższy niż wzrost w odpowiadających kwartałach roku poprzedniego.

Zyski Neffa

O sukcesach Neffa aż do momentu jego odejścia na emeryturę miałeś już szansę się dowiedzieć z poprzednich paragrafów. Jego ideologia po prostu kontynuowała z firmą Vanguard i możemy zwyczajnie sprawdzić, czy ta strategia wciąż pokonuje porównawczy indeks. Na stronach internetowych firmy Vanguard możemy przeprowadzić analizę porównawczą z S&P 500 i okazuje się, że Vanguard Windsor Fund osiąga prawie jednakowe rezultaty jak S&P 500. Fundusz Winsdor II osiągnął trochę lepsze wyniki. Jeżeli 10 lat temu z inwestycją w wysokości 10.000 dolarów naśladowałbyś dokładnie indeks S&P 500, osiągnąłbyś zysk 19.800 dolarów, podczas gdy gdybyś tę samą kwotę zainwestował do drugiej wersji Windsoru, miałbyś teraz na swoim koncie 21.200 dolarów więcej. Niewielka różnica.

Po ukończeniu studiów na University of Manitoba w 1958 roku. Dreman pracował przez wiele lat jako analityk inwestycyjny. Po 19 latach miał już tego dość i zdecydował się założyć swoją własną firmę inwestycyjną Dreman Value Management. Decyzja, która się mu i jego klientom bardzo opłaciła.

Jako inwestor, który „płynął pod prąd” zbudował swoją karierę na „przesiewaniu” akcji, które inni inwestorzy ignorowali. Mowa tu o akcjach, których ceny są przez rynek bardzo zaniżone. Akcje te są odsprzedawane, jeżeli osiągnęły wartość średniej rynkowej. Przykładem są akcje Morris(Altria) i Tyco, które rynek mówiąc w przenośni wypluł. Te Dreman kupił i później sprzedał z sporym zyskiem.

Wyjaśnienie tej udanej strategii inwestycyjnej jest proste. Tak samo jak Neff i Dreman szybko sobie uświadomił, że popularne drogie akcje mogą szybko reagować na niepowodzenie, a co więcej w przypadku dobrej sytuacji firmy cena idzie do góry bardzo wolno. W przypadku akcji, które są przez rynek ignorowane, jest dokładnie odwrotnie. Najgorsze możliwe wiadomości są już odzwierciedlone w cenie, a przy każdym podmuchu dobrego wiatru ceny takich akcji szybko rosną.

Ważne jest również zrozumienie, że zaskoczenie ma charakter uniwersalny. Według Dremana prawdopodobieństwo, że prognoza analityków na następne cztery kwartały będzie się mniej niż w 5 % różnić od faktycznych wyników, wynosi 1 do 130. O następnych 5 latach nawet nie mówimy. Prawdopodobieństwo, że wygrasz w loterii jest dziesięć razy większe.

Cóż, jeśli niespodzianki (zarówno pozytywne, jak i negatywne) są po prostu częścią życia i nie można ich wykluczyć, dlaczego by nie zrobić z nich pożytku. Szukaj akcji, których ceny w przypadku negatywnej niespodzianki już dużo bardziej nie mogą się obniżyć, a w przypadku pozytywnej niespodzianki mogą znacząco urosnąć.

To jest, jak już pewnie zgadłeś, dokładne przeciwieństwo tego co się na rynku zazwyczaj zdarza. Większość inwestorów szuka drogich i popularnych akcji, a są to przecież te akcje, które przy delikatnym pogorszeniu sytuacji firmy spadną znacząco. Oprócz tego, większość dobrych wiadomości już jest odzwierciedlona w cenie, dlatego do wielkiego wzrostu cen raczej nie dojdzie. Po co więc ryzykować?

Dalszym punktem jest, że inwestorzy zawsze przesadzają. Dreman intensywnie zajmował się psychologią inwestycyjną. W swojej pierwszej książce „Psychology and The Stock Market” z 1977 roku twierdził, że istnieją proste i sprawdzone strategie do pokonania rynku, ale że „psychologia” je często psuje. Większości inwestorom ta „psychologia” zabroni trzymania się jednej strategii.

Większość inwestorów ma skłonności do reagowania przesadnie. Oprócz tego robią to zazwyczaj systematycznie i w przewidywalny sposób. Istnieje na przykład silna tendencja do przeceniania popularnych akcji. W szczególności Dreman wykorzystuje do tego akcje o niskich wskaźnikach cena/ zysk, niskim wskaźnikiem cena/ pieniężne przepływy, cena/wartość księgowa oraz cena/dywidenda. Jest to metoda badawcza, która jest w pełni wyjaśniona w jego książce „Contrarian Investment Strategies.”

swojej książce rozpatruje też finansową sytuację firm. Na pierwszym planie są takie aspekty jak zysk z kapitału własnego, marże zysku, wskaźnik zadłużenie/kapitał własny oraz stopa dywidendy. Aby firma była brana pod uwagę przez Dremana, musi być zdrowa finansowo. Interesuje się często tanimi akcjami, dlatego, że rynek często reaguje za mocno, a nie interesują go akcje firm, które mają naprawdę wielkie problemy. Na rynku bessy akcje z niskim wskaźnikiem cena/zysk, niskim wskaźnikiem cena/ przepływy pieniężne, cena/ wartość księgowa i cena/dywidenda osiągają logicznie lepsze rezultaty. Większość złych wiadomości o firmie jest już wszak odzwierciedlona w cenie. Według Dremena nawet za bardzo, ponieważ reakcja rynku jest zwykle przesadzona. Mniej więcej ta sama logika może być użyta, gdy mowa o całych sektorach. Na przykład akcje banków po skandalu „savings & loans” pod koniec lat osiemdziesiątych były śmiesznie tanie. Dreman jako przeciw trendowy inwestor w tamtym momencie uderzył. Hurtowo kupił akcje tych banków, co jak się później okazało, było dobrym posunięciem.

Na pewno Cię teraz nie zdziwi, że Dreman kupuje w dobach paniki i kryzysów. To jest w wielkim stopniu przeciwne psychologii. Podczas kryzysów większość inwestorów nie patrzy na fundamentalne własności firmy. Widzą tylko spadające ceny i kurczące się majątki. Typowa przesadzona reakcja, na którą Dreman tylko czeka.

Liczby są dla niego miarodajnym wyznacznikiem. Po drugiej wojnie światowej w ciągu jednego roku ceny akcji spadły pomiędzy 22,9% do 43,6%. Osiągnięty został średni wzrost w wysokości 25,8%. Jedynym wyjątkiem było ożywienie po wypadku w zatoce Tonkińskiej. W tym czasie rynki wzrosły „tylko” o 7,2%. Dwa lata po kryzysie średni zysk wzrósł do 37,5%.

Dreman ma specjalny przeciw trendowy pogląd na ryzyko. Według niego akcje nie są bardziej ryzykowne niż obligacje. Pomimo to podobno nie istnieje żaden związek pomiędzy ryzykiem (definiowanym jako zmienność i zyskiem). Większość doradców inwestycyjnych powiedziałaby, że możliwość wyższych zysków dają inwestycje do inwestycji z większym ryzykiem. Jednak Dreman nie podziela tej opinii.

Wyższa zmienność skutkuje mianowicie w wyższych zyskach tak samo rzadko jak niska zmienność w niższych zyskach. Głównym ryzykiem dla inwestora nie jest zmienność, a inflacja. A właśnie inflacja tworzy dużo większe ryzyko w przypadku obligacji niż akcji. Dreman zaznacza, że z tego powodu akcje są dużo mniej ryzykowne niż obligacje, a pomimo to, są bardziej zmienne.

Liczby potwierdzają tą tezę Dermana. W okresie pomiędzy 1946 a 1996 rokiem po odliczeniu inflacji, akcje pokonały obligację w 84% przypadków. Mowa tu o okresie pięciu lat. W okresie dziesięciu lat akcje pokonały obligacje w 94% przypadków a w okresie dwudziestu lat nawet w 100% przypadków.

Dreman mianowicie używa innego pojęcia ryzyka:

  • Prawdopodobieństwo, że inwestycja w przeciągu okresu inwestycyjnego będzie w stanie utrzymać swoją wartość.
  • Prawdopodobieństwo, że inwestycja w przeciągu okresu inwestycyjnego pokona innego alternatywy inwestycyjne.

Według Dremana, można z tego wywnioskować, że akcje są mniej ryzykowne niż obligacje.

Metoda Dremana

Przy wyborze akcji przeciwko trendowi obowiązują następujące podpunkty:

Wskaźnik cena/zysk (P/E). Dreman w tym podpunkcie wybiera akcje z dolnych 20% rynku. Jego badania wykazują, że takie akcje w okresie pomiędzy 1970 i 1996 rokiem pokonały rynek. Te akcje osiągnęły zysk 19% w porównaniu do 15,1%, które osiągnął rynek i w porównaniu do 12,3% , które osiągnęły 20% akcji z gór nymi wartościami P/E.

Wskaźnik cena/ przepływ pieniężny. Znowu obowiązuje zasada, że warte zainteresowania są w akcje z dolnej 20% części r ynku. Zostało udowodnione, że ta grupa osiągnęła zysk w wysokości 18% (w porównaniu do 15,1% w przypadku całego rynku) mimo to że akcje z tej grupy są mniej ryzykowne. To kryterium wyboru jest bardzo użyteczne w okresie recesji do identyfikacji akcji cyklicznych (gdy P/E jest często bardzo wysokie lub w ogóle nie istnieje, dlatego że firma doświadcza strat).

Wskaźnik cena/wartość księgowa. Znowu obowiązuje reguła, że warte zainteresowania są w 20% akcji z najniższym wskaźnikiem cena/wartość księgowa. Badania w tym przypadku wykazują, że ta grupa w okresie pomiędzy 1970 a 1996 rokiem osiągnęła średnio wyższy zysk (18,8%) niż rynek (15, 1%).

Wskaźnik cena/dywidenda. Na pewno Cię to już nie zdziwi, że i w tym przypadku pod uwagę brane są akcje z dolnych 20% rynku. Również w tym przypadku badania wykazują, że ta gr upa akcji w latach pomiędzy 1970 a 1996 rynek pokonała (16,1% w porównaniu z średnią 15,1% rynku). Dreman z tym kr yterium był jednak ostrożniejszy niż z pozostałymi. Dla porządku: niski wskaźnik cena/dywidenda oznacza wysoką stopę dywidendy.

Na podstawie tych czterech kryteriów wybierane są akcje, które mogą być interesujące. Niezbędne jest jednak dalsze wyselekcjonowanie akcji, które mają naprawdę problemy, a które mają tylko zaniżoną cenę. Do tego używane są następujące kryteria:

Kapitalizacja rynkowa. Dreman skupiał się na większych akcjach. One mianowicie tak szybko nie tracą na wartości i są bardziej odporne na triki księgowych. Przeprowadza tutaj wybór z 1500 największych akcji na rynku.

Tendencja zysku. Proste kryterium. Zysk z ostatniego kwartału musi wyć wyższy niż zysk z poprzedniego kwartału.

Wzrost zysku. Te kryterium może być użyte tylko w przypadku niecyklicznych firm. Cykliczne firmy powinny być raczej oceniane używając wskaźnika cena/przepływ pieniężny. Wzrost zysku w ciągu ostatnich sześciu miesięcy (aktualny kwartał minus dwa poprzednie kwartały), jak również szacowany wzrost zysku w bieżącym roku musi być wyższy niż średni wzrost zysków S&P 500.

W ostatniej części metody wyboru Dremena obserwuje się dużą liczbę wskaźników finansowych:

Current ratio (wskaźnik płynności). Ten wskaźnik wyraża związek pomiędzy krótkoterminowymi aktywami i krótkoterminowymi zobowiązaniami. Co więcej, wskaźnik też jest używany do mierzenia zdolności do spłaty długów krótkoterminowych. Dla Dremana akcje są interesujące, jeżeli wskaźnik jest wyższy niż średnia w sektorze albo wyższy niż 2.

Payout ratio (wskaźnik wypłaty). Część zysku, która jest wypłacana w for mie dywidendy. Powinna być niższa niż średnia historyczna wypłaty dywidendy (średnia firmy z 5-10 lat). Oznacza to możliwość wyższej dywidendy.

Zysk z kapitału własnego. Wskaźnik ten musi być wyższy niż średnia górnych 33% z 1500 największych firm. Jeżeli ta wartość jest wyższa niż 27%, to jest to idealna sytuacja.

Marża zysku przed opodatkowaniem. Najlepiej, gdyby ta marża wynosiła więcej niż 22%, jednak na pewno nie może być niższa niż 8%.

Stopa dywidendy. Stopa ta powinna być wyższa niż jest średnia indeksu Dow Jones, +1%.

Wskaźnik dług/kapitał własny. Wskaźnik ten nie może przekroczyć 20%. Ponadto najlepszą wartością jest zero.

Zyski/dokonania Dremana

Jak się Davidowi Dremanowi wiodło w ostatnich 10 latach? Możemy to prześledzić, patrząc na wyniki jego funduszu Dreman Value Management. Na stronach internetowych gurufocus.com możemy przeczytać, że ten fundusz w ostatnich pięciu latach odnotował straty w wysokości 19,5%. Indeks S&P 500 osiągnął dużo lepsze wyniki z odnotowaną stratą tylko 0,5%. Auu. Pan przeciw trendowy spadł z piedestału. Po dramatycznym przebiegu 2008 roku, Dreman został w wieku 72 lat wyrzucony. W 2008 roku jego fundusz spadł o 45% i Dreman nigdy nie doszedł do siebie po tej stracie. Jak to się stało? W 2008 roku pozostał uparcie w wielkich pozycjach akcji bankowych. A były to dokładnie te dziedziny, do których się nie powinno było inwestować w tamtym okresie. Według Dremana, zarządca funduszu Deustsche Bank był krótkowzroczny. Złe wyniki pięcioletnie są zawsze możliwe. „Jesteśmy dobrze znani z tego przeciw trendowego stylu, a także z tego, że zawsze wracamy na dobre tory.”

W 2009 roku okazało się, że do pewnego stopnia miał rację, ponieważ jego fundusz wtedy postawił się na nogi z zyskiem 33% w porównaniu do 26% w przypadku S&P 500. Deustsche widocznie nie miał tyle cierpliwości i Pana przeciw trendowego wyrzucił.

Czy ta strategia powinna być zawarta w tej broszurce o guru inwestycyjnych? Oczywiście, że tak, strategia ta w naprawdę długim horyzoncie czasu pokonała rynek. Jest jednak oczywistym, że inwestorzy używający tej strategii muszą patrzeć na długi horyzont czasu, powinni też być w stanie poradzić sobie z bardzo przerażającą jazdą na rollercoasterze. Nie powinni też swoich ciężko zarobionych pieniędzy inwestować tylko na kilka akcji albo tylko do jednego sektor (np. do finansów), ze względu na to, że dla Dremana to w końcowym efekcie okazało się być błędem.

Joseph Piotroski jest we wszystkich aspektach odwrotnością tego, jak sobie ludzie wyobrażają głównego inwestora à la Gordon Gekko. Piotroski nie jest nawet inwestorem. Jest uczonym, a także współautorem złożonych artykułów naukowych. Mimo to udało mu się odnieść sukces w świecie inwestycji. Jego największą przyjemnością nie jest zarabianie dużych pieniędzy, ale fakt, że jego uczniowie używają jego metod.

Piotroski w 1989 roku skończył studia na kierunku księgowość na University of Illinois. Następnie przez okres 3 lat był zatrudniony jako doradca podatkowy w firmie Coopers & Lybrand, a następnie do 1994 roku, studiował MBA na Uniwersytecie Indiana. Po ukończeniu tych studiów Piotroski zamieszkał w Michigan, gdzie zaczął uczyć na miejscowym uniwersytecie. Dzięki temu w 1999 roku zyskał tytuł Ph.D i zdecydował się znowu przeprowadzić do innego miejsca. Jego kolejnym przystankiem był University of Chicago, gdzie nauczał księgowości. W 2007 roku zdecydował się kontynuować swoją karierę na Uniwersytecie w Stanfordzie, gdzie został aż do dziś.

Kariery akademickie mogą zaczynać się gorzej. Już po roku mieszkania w Chicago, udało mu się napisać pionierski artykuł “Value Investing: The Use of Historical Financial Statement Information to Separate Winners from Losers” (Inwestowanie wartościowe: Wykorzystanie historycznych informacji finansowych do oddzielenia zwycięzców od przegranych), który był opublikowany w Journal of Accounting Research w 2000 roku. W artykule tym Piotroski wyjaśnił pomyślną strategię inwestycyjną opartą na akcjach z wysokim wskaźnikiem wartość księgowa/wartość rynkowa (Book-to-market ratio, B/M ratio). Jest to przeciwieństwo strategii Dremana, która używa wskaźnika cena/wartość księgowa. Dlatego, że Dreman wybiera dolnych 20% akcji, a Piotroski 20% akcji z górnej części rynku, używany jest tutaj ten sam wskaźnik.

Piotroski na pewno nie był pierwszym, który użył tego wskaźnika jako kryterium wyboru. Strategia oparta czysto na tym kryterium działa często dosyć dobrze. To, czym Piotroskiemu się udało odróżnić, leży głębiej. Podczas swojego badania uświadomił sobie, że wiele firm ma z powodu poważnych problemów finansowych wysoki wskaźnik wartość księgowa/ wartość rynkowa. Chodzi tutaj o to, aby silne akcje z wysokim wskaźnikiem B/M oddzielić od firm z problemami finansowymi, a to dokładnie jest esencją jego artykułu z 2000 roku.

Na początku Piotroski szukał akcji z najwyższym wskaźnikiem B/M. Odpowiednia selekcja podlega szeregowi kryteriów bilansowych (ze względu na swoje wykształcenie w rachunkowości nie jest to zaskakujące), takich jak rentowność, dźwignia finansowa i efektywność operacyjna. Po tym na podstawie rzędu wskaźników w danych akcjach sprawdza się możliwość polepszenia w stosunku do poprzedniego roku.

Mowa tu o wskaźnikach takich jak wskaźnik dług długoterminowy/ aktywa (ten powinien spadać), current ratio (aktywa bieżące / zobowiązania krótkoterminowe, ten powinien wzrastać) oraz marża zysków brutto (ta też powinna wzrastać). Również obrót aktywów (który powinien wzrosnąć, ponieważ sprzedaż jest następnie zwiększana proporcjonalnie do wartości aktywów w bilansie) oraz liczba akcji w obiegu (która nie powinna wzrastać, ponieważ wzrost jest sygnałem, że spółka nie jest w stanie wygenerować wystarczającej ilości pieniędzy z działalności operacyjnej), są używane jako wskaźniki w jego badaniu.

Poprzez swoje badania Piotroski doszedł do następnego wniosku. Mniejsze firmy z wysokim B/M mają większe szanse osiągnąć dobre wyniki niż duże firmy. Wytłumaczenie tego jest proste. Mniejsze firmy są mniej analizowane przez analityków, co oznacza, że jest większa szansa, że jakaś perła mogła być jeszcze nie odkryta.

Co więcej, firmy ze zdrowymi finansami i z wysokim wskaźnikiem B/M mają największe szanse na sukces na rynku. Teza ryzyko/zwrot, mówiąca, że wyższy zwrot z inwestycji jest konsekwencją wyższego ryzyka, jest tutaj obalona.

Najlepsze kryteria wyboru według Piotroskiego:

  • Wskaźnik wartość księgowa/wartość rynkowa (B/M). Tutaj jest wybieranych 20% akcji z najwyższych wskaźnikiem.
  • Zwrot z aktywów. Powinien być pozytywny za ostatni rok.
  • Zmiana w zwrocie z aktywów. Miniony rok musi być lepszy niż rok wcześniejszy.
  • Przepływy pieniężne z działalności operacyjnej. Muszą być pozytywne dla ubiegłego roku.
  • Przepływy pieniężne z działalności operacyjnej w stosunku do zysku netto. Przepływy pieniężne z działalności operacyjnej w ubiegłym roku muszą być wyższe niż zysk netto. Jeżeli tak nie jest, oznacza to, że grają tu rolę jednorazowe czynniki, które mają pozytywny wpływ na czysty zysk. Te czynniki z dużym prawdopodobieństwem nie powtórzą się.
  • Zmiana w wskaźniku długotrwały dług/aktywa. W minionym roku ten wskaźnik powinien być niższy niż w roku poprzednim. Oznaczałoby to, że firma sama wytwarza środki finansowe potrzebne do inwestycji i nie musi polegać na cudzym kapitale.
  • Zmiana wskaźnika bieżącej płynności. Zwiększająca się płynność jest dobrym znakiem Wskaźnik bieżącej płynności minionego roku miałby, dlatego być wyższy niż w roku wcześniejszym.
  • Zmiana liczby akcji w obiegu. Wzrost liczby akcji oznacza, że teraźniejsze działania operacyjne nie wytwarzają wystarczająco gotówki do finansowania inwestycji. To jest wykluczone.
  • Zmiana w marży zysku brutto. Ta marża powinna być w minionym roku wyższa niż w roku wcześniejszym. To oznacza, że produkty są bardziej opłacalne.
  • Zmiana w obrotach aktywami. Ten obrót mierzy, ile firma generuje dochodów w porównaniu z ilością aktywów bieżących. Ten wskaźnik powinien być w ostatnim roku wyższy niż w roku poprzednim jako oznaka efektywniejszego użycia majątku (albo lepszym warunków na rynku).

F-score

Strategia Piotroskiego jest znana jako F-score. Najpierw wybierz akcje, które mają bardzo wysoki wskaźnik wartość księgowa/kapitalizacja rynkowa. Następnie postępuj według wyżej wymiennych punktów od podpunktu drugiego. Jeżeli akcje spełniają warunki danego podpunktu, dostają punkt. Całkowicie można tutaj zyskać 9 punktów. Akcje, które tu zdobędą 8 albo 9 punktów, kwalifikują się do dalszej analizy.

Wyniki kryteriów Piotroskiego

Piotroski przeprowadził test wsteczny za okres 20 lat od 1976 do 1996 roku i wynikało z niego, że mógł być osiągnięty zysk wyższy o 7.5% niż zysk rynku. Imponujące. Na stronach internetowych aaii.com możemy przeczytać, że użycie tych kryteriów na rynku w USA w ostatnich 10 latach przyniosło zwrot w wysokości 28,5% w porównaniu z 4% zwrotem indeksu S&P 500.

Taleba powinniśmy nazywać raczej filozofem niż inwestorem, menadżerem funduszu czy guru inwestycyjnym. Jego wizja jest jednak dla inwestorów bardzo ważna i interesująca. Po pierwsze, dzięki jego opiniom o rynkach finansowych, gdzie według niego istotną rolę grają pojęcia „tail risk” i „black swan”. Po drugie dlatego, że Taleb zapewnia niezbędne komentarze dotyczące inwestycji na rynku. W celu zrozumienia jego postawy, konieczne jest krótkie wprowadzenie do jego świata wizji. Centralną myślą jest, że mechaniczna era jest już dawno za nami. Inżynierskie podejście nie jest już wystarczające. Nie ważne czy mowa o rynkach finansowych czy ogólnie o społeczeństwie jako całości: systemy stały się zbyt złożone i nieprzewidywalne.

Inżynier wie, jak działa maszyna i wie, jak ją naprawić. Maszyny składają się ze zrozumiałych i stałych części i działanie maszyny jest znane. Jednak złożone systemy jakimi są ekonomia, pogoda lub rynki finansowe są pełne niespodzianek i nielinearnych zjawisk, w przypadku których z inżynierskim podejściem daleko nie zajdziemy.

W tym kontekście, możemy wspomnieć przysłowiowego motyla z teorii chaosu, który machaniem skrzydeł powoduje burzę po drugiej części świata. Taleb chce tym powiedzieć, że mechanicznym, przyczynowo skutkowym podejściem nie osiągniemy żadnego rezultatu. Systemy, które chcielibyśmy owładać, stały się zbyt złożone.

Komputery w rozwiązywaniu tej złożoności są przydatne tylko do pewnego stopnia. Dobrym przykładem są prognozy dotyczące ekonomii, które pochodzą ze złożonych modeli matematycznych (na przykład: centralne planowanie), albo prognozy pogody przy użyciu złożonych modeli komputerowych. W większości przypadków prognozy się sprawdzają, ale nieoczekiwane zwroty akcji są dla tych modeli zbyt ciężkie i skomplikowane, aby mogły być wzięte pod uwagę.

„Przyjmowanie przepowiedni od ludzi w krawacie nie jest dobrym pomysłem. Jeżeli to możliwe, wyśmiewaj ludzi, którzy biorą siebie i swoją wiedzę zbyt poważnie.”

Przykład: żaden model ekonomiczny nie był w stanie przewidzieć kryzysu finansowego w 2008 roku. Tylko garstka ekonomów, w tym Nouriela Roubini nazywanego Dr. Boom, na podstawie swojej własnej oceny przewidziała wystąpienie tego kryzysu.

Stabilność lub solidność to kolejne koncepty, które grają kluczową rolę dla Taleba. Systemy mechaniczne są kruche, podczas gdy naturalne systemy złożone kruche nie są. Te mają właściwości samolecznicze.

Porównaj na przykład lotnictwo z przemysłem finansowym. Lotnictwo jest stabilne, ponieważ jest zorganizowane tak, że po każdej katastrofie lotniczej latanie paradoksalnie staje się bezpieczniejsze. Jest to dlatego, że badamy przyczyny upadku samolotu i uczymy się na błędach. System jako całość staje się silniejszy właśnie dzięki niepowodzeniu różnych części systemu, które mogą być następnie ulepszone.

W sektorze finansowym działa to trochę inaczej. Cały system finansowy jest bardzo kruchy. Małe błędy, mogą szybko, jak przewracające się kostki domino, poruszyć cały system i doprowadzić do wielkich katastrof. Stosunkowo proste interwencje mogły zapobiec wielkim nieszczęściom. Na przykład jest dużo bezpieczniej finansować instytucje finansowe w większym stopniu z własnego niż z cudzego kapitału.

Firmy z większym kapitałem własnym są w stanie lepiej znieść spadek zysku niż te finansowane kapitałem cudzym. Dźwignia do wysokości 40x kapitału własnego była dość powszechna w sektorze finansowym, a to pozostawia naprawdę niewielki margines błędu.

Porównaj to z wielkim załamaniem rynku dot.com bubble z roku 2001. Wiele firm internetowych upadło, ale ponieważ były finansowane z akcji, miało to mniejszy wpływ na cały system. Można nawet powiedzieć, że upadek poszczególnych firm umocniło system jako całość. Ten proces został opisany przez Josepha Schumpetera jako kreatywna destrukcja.

Niemniej jednak, duża część naszego życia socjologiczno-gospodarczego opiera się na zapobieganiu niepokojom ekonomicznym. Władze starają się całkowicie odrzucić cykl ekonomiczny. Każdy poważniejszy problem w firmach albo instytucjach finansowych jest hamowany przez zastrzyki kapitału przez rząd, obniżki podatków lub inne subsydia.

Według Teleba to nie jest dobre. W ten sposób system nie ma szansy stać się stabilny, a stabilność jest czymś co powinniśmy wspierać. Dzięki solidności zyskujemy instytucje, które wzmocniły ewolucyjny proces prób i błędów. Dobrym przykładem jest japońska praktyka, w której części dostarczane są dokładnie na czas (justin-time lub JIT). Mowa tu o zarządzaniu produkcją i inwentarzem, które skutkuje w silniejszym i bardziej efektywnym systemie produkcyjnym dzięki metodzie prób i błędów. Jak to przebiega? Poziom inwentarzu jest pomniejszany do momentu, aż nie pojawi się problem. Zapasy są kosztowne, nieekonomiczne i maskują problemu. Przy obowiązkowym zmniejszeniu inwentarzu w całym łańcuchu dostaw, automatycznie zawodzą najsłabsze ogniwa. Specjaliści następnie badają, jak je poprawić. Kiedy to się skończy mamy łańcuch dostaw z mniejszymi zapasami. Jest to nie tylko tańsze, ale także solidniejsze. A następnie proces zaczyna się od początku: po raz kolejny inne materiały do uzupełnienia inwentarzu są usuwane do momentu pojawienia się problemu itp. System, który uczy i pozwala na samorozwój.

Rynki finansowe i czarne łabędzie

Pewnie myślisz sobie, że jest to interesujące, ale co mamy z tego my jako inwestorzy? Więcej niż myślisz. Rynki finansowe są złożonymi systemami, gdzie małe lub nawet niedostrzegane zdarzenia mogą mieć znaczące konsekwencje. Dlatego nazwa znanej książki Taleba brzmi: „The Black Swan, The Impact of the Highly Improbable” (Czarny łabędź, wpływ wysoce nieprawdopodobnego).

Czarny łabędź to rzadkie zdarzenie, którego nikt nie przewiduje. Przez to ma wielkie konsekwencje (tzw. outliers). Podobnym konceptem jest „tail-risk”. Technicznie ujmując, „tail risk” to ryzyko, że inwestycja osiągnie ponad trzykrotność odchylenia standardowego. Potocznie nazywamy to „czarnym łabędziem”, czyli sytuacją z bardzo niskim prawdopodobieństwem.

Czarne łabędzie są naprawdę nieprzewidywalne. Dlatego nie powinniśmy przykładać do nich zbyt dużej uwagi. Lepiej, żeby tę uwagę skupić na polepszaniu stabilności systemu finansowego (jeżeli to brzmi zbyt ambitnie, tak chociaż stabilności własnego portfela). Powinniśmy identyfikować słabe punkty systemu finansowego i starać się je ulepszać. Tym sposobem z czarnych łabędzi zrobimy białe. Tak samo jak w przypadku łańcucha dostaw JIT.

Jeśli chcesz, aby Twoje portfolio było w stanie wytrzymać upadek, wówczas konieczne jest utrzymanie skutków i kosztów ewentualnych błędów na jak najniższym poziomie. Co więcej, w swoim portfelu powinieneś mieć firmy, które osiągają przyzwoite wyniki w czasach kryzysu. Ze względu na to, że Taleb nie zarządza żadnym funduszem ani nie jest inwestycyjnym guru, jego rady nie będą konkretniejsze. Jednak z pewną w jego książkach natkniesz się naprzeciw trendowe nastawienie inwestycyjne.

Taleb sam był inwestorem „tail-risk”. Bardzo ostrożny, konserwatywny inwestor, który nieustannie ubezpiecza się na wypadek sytuacji, które mogłyby mieć negatywny wpływ na osiągniecia jego portfolio. Ponoszenie małych strat jest przez niego akceptowane, ale tylko w wypadku gdy straty te są rekompensowane przez zyski, jak sam mówi w swojej książce „Fooled by Randomnes“. Szczególnie interesujący jest kontrast z jego sąsiadem: świetny inwestor, który otwiera wielkie pozycje i przez wiele lat osiąga większe zyski niż Taleb. Jest tak do dnia, aż dochodzi do mało prawdopodobnej sytuacji „tail-risk” i wszystkie pozycje sąsiada zostają zmiecione ze stołu.

Jeden z powodów, dlaczego przedstawiliśmy Taleba jako guru, jest jego książka. “Fooled by Randomness. The Hidden Role of Chance in Life and in the Markets”. W książce tej przedstawia swoje opinie o swoich bywałych współpracownikach, a te nie są za bardzo pozytywne. Taleb po prostu twierdzi, że wszystkie z tych strategii inwestycyjnych działają tylko pod pewnymi warunkami. W sytuacji, gdy te sprzyjające warunki są akurat obecne na rynku, strategie inwestycyjne działają, a ich twórcy uważani są za inwestycyjnych guru. Tym zyskują wielu zwolenników i naśladowców. Co jest powodem stale rosnących kont bankowych tych guru. Przy zmianie okoliczności na rynku pojawiają się jednak problemy. Strategie nagle przestają działać, a osoba wcześniej ogłoszona geniuszem zostaje nazwana łajdakiem albo co gorsze oszustem.

Taleb dlatego uważa, że o żadnym geniuszu nie może być mowy. Osoby, które temu uwierzyły, zostały „okłamane przypadkowością” i potraktowały szczęśliwy przypadek jako umiejętność. Cudowne wyniki oślepiają. Podejście Taleba jest trafnie zilustrowane w jego książce z rzędem dobrych anegdot, badań i historii. Zysk inwestorów w znacznej mierze zależy od szczęścia.

Weźmy następujący przykład. Wielka grupa ludzi konkuruje w „rzucaniu monetą”, gdzie ostateczny zwycięzca dostaje 10.000 dolarów a przegrani odchodzą z niczym. Na samym końcu, zostanie już grupa ludzi, którzy za każdym razem odgadywali na którą stronę upadnie moneta. Oznacza to, że ci ludzie są genialni? W ogóle nie. Jeżeli ta grupa jest dostatecznie duża, istnieją w niej ludzie, którzy wiele razy dobrze przepowiedzieli na którą stronę spadnie moneta, a było to spowodowane tylko i wyłącznie szczęściem.

Albo co powiesz na to. Jeżeli za procesorem tekstu siedzi dużo małp, w końcu której z nich przypadkowo uda się napisać jakiś zrozumiały wyraz. Interesująca jest też historia o biuletynie, który był rozesłany na 80.000 adresów. Na jedną połowę tych adresów była wysłana analiza, dlaczego rynek w przyszłym miesiącu powinien spadać, a na drugą, dlaczego rynek powinien rosnąć. Jeżeli rynek w przyszłym miesiącu zaczął by spadać, grupa która dostała biuletyn z informacją o rosnącym rynku odpada. Druga połowa osób które otrzymały biuletyn, widząc sprawdzającą się przepowiednie, zostaje. Następnie znowu jest drukowany nowy biuletyn z identyczną koncepcją: jedna połowa adresatów odbiera analizę z wnioskiem, że rynek powinien spadać, a druga, że będzie rosnąć. I znowu spada liczba wiernych czytelników o połowę. Trzeci miesiąc kontynuujemy z tą samą logiką itd. W szóstym miesiącu na koniec została grupa 2500 adresatów, na których biuletyn zrobił ogromne wrażenie. Przecież przez całych pięć miesięcy pod rząd biuletyn dobrze przepowiedział przyszłość na rynku.

Krótko mówiąc, Taleb jest cennym dodatkiem pomagającym nam relatywizować wychwalanych guru. Dzięki wielkiej liczbie graczy, szczęście gra dużo większą role, niż wielu z nas mogłoby się spodziewać. Zawsze staraj się brać poprawkę na wszystkie idealne strategię i bierz pod uwagę różne scenariusze. Mamy nadzieję, że w ten sposób unikniesz wielkich strat i w długim horyzoncie czasu osiągniesz wielki zysk.

Strategie inwestycyjne – Zakończenie – Sześć głównych zasad inwestycyjnych

1. Kombinowanie strategii

Giełda jest niestała. W jednym momencie akcje poszczególnego przemysłu są popular niejsze niż chwilę wcześniej. Przez tą ruletkę, nie jesteśmy wstanie wybrać strategii, która będzie zawsze działała. Kombinowanie różnych strategii może być w tym przypadku logicznym rozwiązaniem. Prawdopodobieństwo złych wyników Twojego portfela będzie dzięki temu ograniczone.

Gorszy rok dla portfela wiedzie często do paniki i przedwczesnego porzucenia strategii. Jednak co robić, jeśli nasze portfolio spada i uniemożliwia to wzrost majątku? W tym przypadku na scenę wstępuje zasada odsetek składanych.

Zysk się gromadzi. To oznacza, że wkład (podstawa), na któr ym zysk wzrasta, się powiększa. Rok z negatywnym zyskiem log icznie zmniejszy tą podstawę. Im bardziej negatywny rok , tym więcej ta podstawa się zmniejsza. Na pewno znasz tą błędną opinię, że strata 30% w jednym roku wyrówna się zyskiem 30% w roku następnym. To oczywiście w żadnym przypadku prawdą nie jest. Zysk 30% w roku następnym obliczony jest mianowicie od podstawy znacznie mniejszej niż strata 30% w pier wszym roku. Ważnym jest dlatego, aby te negatywne lata się minimalizowały. Mieszana strategia może być w tym pomocna. Inwestorzy mogą na przykład używać tzw. multi-guru metodę. W tej metodzie sprawdza się, które akcje spełniają kryteria wielu guru jednocześnie.

Wynikiem takiej kombinacji jest silna akcja . Możemy na przykład dokonać kombinacji akcji wzrostowych Petera Lyncha i wartościowych kryteriów O’Shaugnessyho. Firma, która spełnia te wszystkie kryteria, ma wzrost EPS na poziomie minimum 20% za ostatnich 5 lat a także niski dług. Ponadto spełnia również wymogi w ypłaty znacznych dywidend. Wynikiem jest silna firma, która zapewnia szybki wzrost zysku, konserwatywne finansowanie i mocny zysk na dywidendzie. Kto by tego nie lubił?

2.Pozostań wierny swojej metodzie

Co mają wspólnego wszyscy guru? Że zostali wierni swojej metodzie, bez względu na to w którą stronę poruszał się rynek. Ludzie są istotami emocjonalnymi i emocje prowadzą do niespójnego podejścia i do problemów. Najlepszym sposobem, jak pozbyć się emocji, jest opierać wszystkie swoje decyzje na dobrej strategii i pozostać jej wiernym.

Jedne badanie za drugim pokazuje, że statystyczne modele przewidują lepiej niż ludzie. Te modele się mianowicie nigdy nie mylą i nie mają na nie wpływu czynniki emocjonalne. Model taki nigdy nie jest zmęczony albo w złym humorze. Nigdy się nie kłóci z żoną, nie ma nigdy kaca po winie ani się nie nudzi.

3.Zachowaj dyscyplinę w szczególności w długim horyzoncie czasu

W długim horyzoncie czasu akcje pokonają jakąkolwiek inną kategorie instrumentów finansowych. Ten efekt jest jeszcze mocniejszy, kiedy pod uwagę brana jest inflacja. W praktyce wygląda to inaczej. Inwestorzy zdyscyplinowane postępowanie i dokładne naśladowanie strategii uważają za coś bardzo ciężkiego, zwłaszcza w momencie, kiedy sytuacja na rynkach finansowych nie jest zbyt różowa.

Z tym zgadza się także Mark Hulbert z portalu inwestycyjnego advisorperspectives.com, autor uznawanego Hulbert Financial Digest. Po dokładnym badaniu sukcesu różnych strategii inwestycyjnych doszedł do wnioski, że dyscyplina jest ważniejsza niż strategia jako taka. Najlepsze wyniki zostały osiągane wtedy, gdy strategia była dotrzymywana. Jedna z rzeczy, która może być pomocna w dyscyplinie, jest rzadsze sprawdzanie wyników swojego portfolio. To umożliwi Ci, skupienie się na dłuższym horyzoncie czasu i zapobiegnie zbyt szybkiemu reagowaniu na krótkoterminowe zmiany na rynku.

Co więcej, inwestorzy powinni być silni mentalnie. Muszą być przygotowani na to, że zarówno rynek jak i ich portfolio może spaść o 10 % do 30%, w ekstremalnych przypadkach nawet więcej. Ci, którzy nie są na to przygotowani, mogą stracić rozsądek, czego wynikiem może być zbyt szybkie wystąpienie z pozycji. To prowadzi do kupowania po wyższej i sprzedawania po niższej cenie. Faktem jest, że zdec ydowana większość zysków osiągana jest w bardzo krótkim czasie i dlatego ważne jest, aby być obecnym na rynku właśnie w tym momencie. Nawet najlepszym guru inwestycyjnym zdarzają się gorsze lata. Czas, gdy rynek osiąga lepsze rezultaty niż ich portfolia lub co gorsza, lata , w których ich portfolio wyraźnie traci na wartości. Co ich czyni guru, jest niskie prawdopodobieństwo, że będą mieli dwa albo trzy lata gorsze pod rząd. W dłuższym horyzoncie czasu zawsze pokonają rynek. Tutaj znowu do gry wkracza zdyscyplinowane postępowanie.

Według Petera Lyncha wielu inwestorów straciło na jego funduszu Magellan. Stało się to mimo tego, że Lynch sam stał na jego czele i fundusz ten wykazywał duże zyski. Dlaczego tak się działo? Wielu inwestorów wpadało w panikę i sprzedawało akcje po jedynie nieznacznie obniżonych cenach, a następnie w momencie, gdy rynek znowu szedł do góry znowu je kupowali, po w yższych już cenach.

Dysc yplina wymaga też dużo zaufania. Zaufania strategii, zaufania do badań mówiących, że dokładne wyczucie rynku jest prawie niemożliwe lub że długoterminowe inwestycje są najlepszymi inwestycjami i zaufanie do guru oraz ich strategii, które ostatecznie pokonują rynek.

4.Różnorodność tak, ale nie za dużo

Różnorodność jest prosta. Chodzi jednak o to, aby unikać skrajności. Nie inwestuj wszystkich swoich pieniędzy tylko na jednej lub kilku akcji. Należy jednak uważać, aby portfolio nie było tak różnorodne, aby było ledwo rozróżniane od rynku. Portfolio składające się z 10-20 różnych akcji jest często wystarczająco różnorodne, zwłaszcza jeśli tylko jeden sektor nie jest silnie reprezentowany.

5.Strategia przeciwko stylowi

Strony finansowe gazet są pełne funduszy inwestycyjnych. Wszystkie się specjalizują w pewnym stylu. Istnieją fundusze składające się z małych firm (smallcaps), średnich firm (midcaps), sektorów, przemysłów, akcji wzrostowych itd. W cokolwiek byś chciał zainwestować, istnieje na to fundusz inwestycyjny lub Exchange Traded Fund (ETF).

Z dużej liczby przeprowadzonych badań można wywnioskować, że strategiczne por tfolio osiągają dużo lepsze rezultaty niż portfolia stylowe. Jest to logiczne: dlaczego mielibyśmy ograniczać się do wyboru tylko akcji wzrostowych albo wybierać tylko akcje z konkretną kapitalizacją rynkową, gdy możemy tworzyć kombinacje?

6.Długoterminowo nie oznacza na zawsze

Akcje nie powinny być trzymane w portfolio tylko dlatego, że wcześniej spełniały różne kryteria. Może się okazać, że jakieś akcje, już tych kr yteriów nie spełnią. Przy założeniu, że w firmach dochodzi do zmian, konieczne jest, aby kontynuować przeprowadzanie analiz.

Na przykład: czy firma zaciągnęła wysoki kredyt albo osiąga niezadawalający zysk? Jeśli fundamenty ulegną pogorszeniu w tym zakresie, lepiej się z tymi akcjami pożegnać. Wyjątkiem jest, gdy mowa o tymczasowym odchyleniu.

Akcje powinny być trzymane przez długi czas. Ale uwaga, nie za każdą cenę! W takim przypadku sam pozbawiasz się możliwości wybrania do swojego portfolio lepszych akcji.

Na zakończenie: kiedy sprzedawać?

Buffet woli nie sprzedawać akcji w ogóle. Okoliczności się jednak mogą zmienić, przez co sprzedaż może być równie korzystna jak kupno. Wybranie odpowiedniego momentu jest tym, w czym wielu inwestorów musi się poprawić. Badania Cabot Research wykazały, że i ci najlepsi zarządcy funduszów, przy lepszym podejmowaniu decyzji i wybieraniu odpowiedniego momentu zakupu/sprzedaży mogliby rocznie osiągnąć 1-2% lepsze zyski.

Dlaczego sprzedawanie jest tak ciężkie? Sprzedaż akcji, które przynoszą straty jest często odkładane na później, bo to oznaczałoby przegraną. Do tego dochodzą uczucia bólu i żalu, których chętnie unikniemy z tym, że sprzedaż odłożymy albo w ogóle nie sprzedamy.

Strata powoduje dużo więcej smutku niż radości wywołuje zysk. Nasza pewność siebie po prostu cierpi na skutek poniesionej straty. Mamy również tendencję do pozostawania zbyt długo przy akcjach, które początkowo przynosiły duży zysk (internetowa gorączka była tego idealnym przykładem).

Kolejnym problemem jest to, że o kryteriach i strategiach zakupu akcji mówi się bardzo dużo, o sprzedaży jednak informacji jest o wiele mniej. Niektórzy inwestorzy używają arbitralny cel, na przykład sprzedają, gdy cena akcji spadnie 30% lub 50%. To jednak bardzo często nie działa: ceny dobrych akcji mogą szybko spadać a po krótkim czasie znowu wzrastać, a inwestor sprzedając w takiej sytuacji odniósł by dużą stratę.

Jak więc postępować? W zasadzie sprzedaż nie różni się bardzo od zakupu. Musisz sprawdzać, czy fundamentalne wskaźniki akcji znacząco się nie zmieniły i jak odnoszą się one do aktualnej ceny akcji. W praktyce nie różni się to od decydowaniu o zakupie. Zaleca się, aby przeglądać portfolio raz w miesiącu, aby sprawdzić, czy twoje akcje nadal spełniają kryteria, na podstawie których je wybrałeś. Jeżeli tak nie jest, sprzedawaj!

Co miesięczna kontrola daje lepsze wyniki niż kwartalna lub coroczna. W tym samym czasie możesz również zmienić swoje portfolio. Ilość papierów wartościowych, których ceny gwałtownie wzrosły, co spowodowało zajęcie przez nich zdecydowanie większej części portfela, może być zmniejszona.

Zdarzają się oczywiście przypadki, które powinny prowadzić do szybkiej sprzedaży. Przykładem może być skandal księgowy, ostrzeżenie o ogromnych zyskach lub poważne ryzyko bankructwa.

Podsumowując, inwestowanie jest niezwykle zabawne, wymagające, pouczające i (nie najmniej ważne) może mieć kluczowe znaczenie dla Twojej przyszłości finansowej. Jeżeli chcesz osiągnąć sukces, powinieneś inwestować nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim czas. Czas na analizę i badanie rynku. Mamy nadzieję, że ta broszura będzie pomocna w Twojej drodze do zadawalających wyników inwestycyjnych!

Lunxbroker