Nie bez emocji

psychologia inwestowania

2171

Kilka dni temu obserwowałem ze znajomym notowania spółki, którą akurat miałem w portfelu. Trwało to niecałą godzinę, ale wystarczyło, żeby dobrze poznać reakcję na zmiany, jakie pojawiają się w tym czasie w głowie inwestora. Dodam tylko, że kolega nigdy nie inwestował na giełdzie.

Otwarcie sesji było pomyślne. Kolega zapytał bez ogródek ile dzięki temu zarobiłem. Odpowiedziałem jaka to byłaby kwota, gdybym sprzedał akcje teraz. Tu nastąpiło szybkie przeliczanie zysku w głowie kolegi i stwierdzenie:

– No to nieźle ci się wiedzie na tej giełdzie, gdyby tak codziennie średnio tyle wyciągnąć, to można z tego dobrze żyć.

– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś spróbował – odpowiedziałem.

Zaproponowałem mu żeby sam podjął decyzję co robić i podzielimy się zyskiem lub stratą na zasadzie fifty-fifty. Kolega zgodził się bez namysłu, widząc jak kurs rośnie.

Po chwili nastąpiła wymiana zdań:
– Jak tak dużo kupują, to znaczy, że będzie rosło dalej?
– Nie wiem – odpowiedziałem.
– Ale jak kupują po tych cenach, to chyba nie chcą tracić, racja?
– Nikt nie chce tracić.
– Dobra, to jak urośnie jeszcze o 1,5%, to sprzedasz, OK.?
– Nie ma sprawy, a co mam zrobić jak teraz spadnie?
– Jak to co? Będziesz dalej trzymał! – odpowiedział oburzony.
– A jak dalej będzie spadać?
– No to wtedy się zobaczy, może jakoś wtedy zareagujemy.
– Więc po ile chciałbyś sprzedać jak będzie spadało? – spytałem.
– Jak spadnie 20%, to trzeba będzie sprzedać!
– Rozumiem, czyli ryzykujemy 20% żeby zarobić zaledwie 1,5%?
– Przecież nie ryzykujemy tyle, bo nie spada aż tak bardzo.

Kolega zaczął się lekko niecierpliwić widząc jak cena stoi w miejscu zaledwie 1% od jego wymarzonego poziomu. Ja też spoglądałem na zegarek, za pół godziny musiałem jechać na spotkanie.

Przez kilkanaście minut nie działo się z kursem nic. Zdążyłem wytłumaczyć koledze jak się składa zlecenia i jakie mogą być ich rodzaje, już chciałem przechodzić do krótkiego wykładu o tym czym są widełki, gdy kurs spadł o ponad 3%.
– Cholera spadło trochę – zauważył znajomy.
– No, spadło – powtórzyłem jego spostrzeżenie.
– Ale zaraz pewnie znowu urośnie, bo przecież tyle osób kupowało po wyższej cenie, więc im nie zależy na spadku.
– Nam też nie zależy na spadku, a jakoś spada.
– No tak, ale przecież ty kupowałeś już wcześniej i po niższych cenach.

Kolejne 2% niżej.

– Co za idioci! Czemu oni sprzedają!? No co za idioci! – Kolega był wyraźnie poruszony, spora część zysku stopniała mu przed oczami. Ja też byłem zły, bo planowałem, że sprzedam tuż po otwarciu, ale odezwała się chciwość.
Odbiło się o 1%.
– A widzisz, mówiłem że odbije. Trzeba poczekać jeszcze trochę i znowu będzie wysoko.
Podekscytowany kolega zaczął nabierać pewności, że skończy dzień z niespodziewanym zarobkiem.
– Ludzie nie są tacy głupi, żeby tracić – stwierdził triumfalnie, jakby znalazł receptę na giełdowy sukces.

I znowu w dół, tym razem prawie 3%. Zysk z otwarcia zamienił się już w stratę.

– Szlag mnie trafi! Co za panikarze na tej giełdzie! O której musisz wychodzić?

– Jeszcze 15 minut i jadę.

– Mało czasu, może jeszcze trochę poczekasz na odbicie? – Zapytał znajomy spoglądając w ekran.

– Albo na większą stratę?

– A co zrobisz jak nie będziesz mógł patrzeć na notowania?

– Złożę zlecenie oczekujące.

– I co też sprzedasz jak ci panikarze? Przecież cały dzisiejszy zysk straciłeś!

– A wolisz sprzedać na stracie?

– No w sumie, to nie.

Anulowałem poprzednie zlecenie i ustawiłem sobie sprzedaż z limitem aktywacji po cenach nieco niższych niż w tamtym momencie. Wytłumaczyłem koledze, że teraz jak jeszcze trochę spadnie, to sprzeda się samo.
– A co zrobisz jak to się sprzeda, a później cena odbije?
– A co ty byś zrobił?
– Nie wiem, wkurza mnie ta giełda.